Czy to poważny problem? A może wspomniana wymiana dóbr to jedne z niewielu zajęć przynoszących zyski w powiecie o bezrobociu prawie 30%? O zjawisku nasilającego się przemytnictwa porozmawialiśmy z jednym z mieszkańców Bartoszyc, który w rozmowie chciał pozostać anonimowy. Sam zajmuje się przywożeniem m.in. ropy i alkoholu do Polski.
Od jak dawna zarabiasz jeżdżąc do Rosji?
-Jakoś od marca 2012, parę miesięcy przed wprowadzeniem małego ruchu granicznego.
Czego dotyczy konkretnie Twoje zajęcie?
-Tankuje, litr wódki, 2 paczuszki papierosów (śmiech)
Skąd taki pomysł?
-To łatwy i szybki pieniądz, na pewno kusi wielu młodych ludzi by wyrobić wizę i zacząć zarabiać w ten sposób. A jak wiadomo studia nie są tanie, nie wspominając o życiu studenckim.
Czy to duże ryzyko?
Jak mówi popularne rosyjskie przysłowie "Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana". A tak na poważnie, to owszem zawsze jest ryzyko nawet jadąc z tzw. normą (pełny bak, litr wódki i dwie paczki papierosów), bo trzeba coś z tym paliwem robić jeżdżąc 3-4 razy w tygodniu.
Dużo ludzi w tym regionie zarabia w ten sposób?
Od chwili wprowadzenia MRG ludzi regularnie przybywa, kiedyś większość jeżdżących się znała albo chociaż kojarzyła z widzenia, teraz jest problem by pożyczyć 10zł.
Ile jesteś w stanie zarobić za jeden kurs.
Od 100 do 350zł, ale to w moim przypadku, jak ktoś ma trochę więcej odwagi, lubi adrenalinę można dużo więcej zarobić.
Czy gdybyś mógł łatwo dostać prace zmieniłbyś zajęcie?
W obecnej chwili, czyli w czasie studiów, na pewno nie. Tutaj sam jestem sobie szefem, jadę kiedy chcę, albo kiedy mi się pieniądze kończą. Po studiach za pewne będę szukał czegoś innego, no chyba że mnie mocno wciągnie, a tego chyba bym nie chciał...
Rozmawiał Cezary Kuczyński
Komentarze (20)
Dodaj swój komentarz