Dziś jest: 16.11.2024
Imieniny: Edmunda, Gertrudy, Marii
Data dodania: 2006-12-02 00:00

magda_515167

Będzie lustracja spółdzielni

Kiedy uspokoją się nastroje w spółdzielni mieszkaniowej Domator? - Nie oddam kierowania Domatorem w obce ręce, bo nikomu nie ufam - mówi Teresa Rokicka-Morabet, która doprowadziła do ujawnienia kontrowersyjnej pożyczki spółdzielni, a od września pełni obowiązki prezesa w Domatorze.

reklama
2,9 mln zł pożyczył były prezes spółdzielni Leszek S. od prywatnej osoby, bez wiedzy mieszkańców. Teraz sprawę pożyczki bada prokuratura. Na razie spółdzielnia nie ma stuprocentowej pewności, że nie będzie musiała jej spłacać. Domator ma nowe władze, ale w spółdzielni nadal brakuje klimatu spokoju - jak pokazało ostatnie walne. Z powodu kłótni trwało osiem godzin. Do redakcji docierają głosy zaniepokojonych mieszkańców - jedni popierają obecną prezes, inni krytykują. Joanna Wojciechowska: Rada nadzorcza we wrześniu oddelegowała Panią do pełnienia funkcji prezesa do końca tego roku. Kto za miesiąc będzie kierował Domatorem? Teresa Rokicka-Morabet: - Mam nadzieję, że ja. Na najbliższym posiedzeniu rada nadzorcza zdecyduje, czy przedłuży mój okres oddelegowania, czy ogłosi konkurs na stanowisko prezesa. Zainteresowanie nim jest ogromne, bo już przyszły podania od kilku osób, które nawet określiły, ile chciałyby zarabiać. Jeśli będzie konkurs, pierwsza złożę papiery. Ujawniła Pani sprawę pożyczki, spółdzielnię sprawdza prokuratura. Nie czas na przekazanie władzy? - Nie oddam tej spółdzielni w obce ręce, dopóki nie skończę tego, co zaczęłam, tzn. nie doprowadzę do wyjaśnienia wszystkich nieprawidłowości, do jakich tu dochodziło i dopóki ich sprawcy nie zostaną ukarani. Niektórzy mieszkańcy są z Pani kierowania spółdzielnią niezadowoleni. Mówią, że nie zna się Pani na rządzeniu, że niepotrzebnie wydawała pieniądze na budowę płotu, gdy Domator miał długi w ciepłowni. - To zdanie tych, którym nie podoba się, że mówię prawdę o tym, jak wyglądało kierowanie spółdzielnią za czasów prezesa Leszka S. Próbują mnie oczernić, ale ja się nie dam. Jestem konsekwentna i nie zniechęci mnie nawet donoszenie na mnie do prokuratury, tak jak to się stało z płotem przy ul. Pstrowskiego. Gdy dostanę wezwanie, pójdę do prokuratury i zeznam szczerą prawdę. Postąpiłam zgodnie z prawem i nie boję się rozmowy z prokuratorem. Co do zarzutów, że nie umiem rządzić spółdzielnią, odpowiadam krótko: bzdury! Spółdzielnia ma spłacony dług wobec MPEC, wszystkie opłaty za wodę, ścieki regulowane są na bieżąco. W listopadzie Domator zapisał się do Krajowej Rady Spółdzielczej, opłacił za to składkę. Zrobiłam m.in. plac zabaw na Pstrowskiego, zleciłam projekt osiedlowej zieleni, zleciłam projekt adaptacji na siedzibę Domatora. Mimo tylu wydatków na koncie spółdzielni jest kilkadziesiąt tysięcy złotych! Nie mamy już komornika na koncie, w minionym tygodniu uprawomocniło się orzeczenie sądu, że nie ma on prawa ściągać z nas pieniędzy na spłatę pożyczki, którą Leszek S. zaciągnął u swoje znajomej. Przypomnę wynosiła 2,9 mln zł, do spłacenia zostało nam 2,4 mln. Na razie nie musimy tego robić. Mam nadzieję, że dobrą kondycję potwierdzi lustracja, o którą niebawem wystąpimy do Krajowej Rady Spółdzielczej, a w styczniu przedstawimy te wyniki ludziom. To wszystko świadczy, że umiem zarządzać spółdzielnią. Jeśli ktoś uważa, że przeszkodą jest brak kierunkowego wykształcenia, to oświadczam, że zaczęłam studia z zarządzania, znam pięć obcych języków. Proszę mi powiedzieć, kto będzie lepszy niż ja na tym stanowisku? Ostatnie walne zebranie spółdzielców zamieniło się w wielką awanturę z wyzwiskami. Czy takimi kłótniami nie podważa Pani tego, co wcześniej zrobiła? - Zebranie było zwołane na prośbę osób, które chcą, by wrócił do spółdzielni były prezes, to oni prowokowali. Musiałam używać tak mocnych słów, bo inaczej nie dałabym rady ich pokonać. Nie miałabym jak ludziom opowiedzieć, co się działo w tej spółdzielni za czasów Leszka S. Myślę, że to spotkanie, choć tak burzliwe, wyszło spółdzielni na dobre, otworzyłam ludziom oczy. Teraz nastroje się uspokoiły, wyciszyły. Było potrzebną nam terapią szokową. Czy to prawda, że chce Pani wykluczyć ze spółdzielni osoby, które działają przeciw Pani? - Jest osiem takich osób, w tym były prezes Leszek S. Wnioskiem o ich skreślenie zajmie się rada nadzorcza. Powodem jest szkalowanie dobrego imienia zarządu i rady nadzorczej - tego zabrania statut naszej spółdzielni, więc wszystko robimy zgodnie z prawem. Skoro w spółdzielni jest już tak dobrze, jak Pani mówi, to odda Pani kierowanie spółdzielnią w ręce kogoś z zewnątrz? - Nie, nie teraz. Dopiero jak poprzedni prezes zostanie ukarany, oddam spółdzielnię w dobre ręce. Ja nie muszę być prezesem, razem z mężem jesteśmy lekarzami i będziemy mieli z czego żyć. Ale muszę skończyć to, co zaczęłam.

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz


www.autoczescionline24.pl