Dziś jest: 29.11.2024
Imieniny: Błażeja, Saturnina
Data dodania: 2006-05-07 00:00

magda_515167

Bookcrossing przenosi się z miasta na wieś

Olsztyński naukowiec prof. Stanisław Czachorowski wymyślił, by popularną w większych miastach akcję Uwalnianie książek przenieść na mazurską i warmińską wieś. I przy okazji... wyedukować warszawskich turystów. To już działa!

reklama
"Uwalnianie książek" (bookcrossing) to dzielenie się przeczytaną książką z innymi ludźmi, poprzez zostawienie jej w przypadkowych miejscach - w parku, na ławce, w tramwaju lub na specjalnych wydzielonych "półkach"- w kawiarniach, pubach czy bibliotekach. Znalazca po przeczytaniu przekazuje ją dalej. Dzięki temu książki nie kurzą się w domowych gablotkach, lecz krążą po kraju docierając do wielu ludzi. Jeśli zostaną zarejestrowane w internetowym katalogu "uwolnionych książek" znana jest ich droga. Pomysł narodził się w Ameryce w 2001 roku i rozprzestrzenił po świecie. W Polsce w większych miastach jest już trochę takich półek. Profesor Stanisław Czachorowski z Katedry Ekologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego mówi, że na prowincji ta inicjatywa działa słabo. - Dlatego proponuję, aby punkty uwolnionych książek umieszczać w gospodarstwach agroturystycznych. To krok łączący kulturę i ekologię, ze szczególnym uwzględnieniem terenów wiejskich. Jeśli w małych miejscowościach powstaną takie miejsca, to będą to jedyne biblioteki w tych wsiach - mówi Czachorowski. To nie są czcze słowa - pomysł "kupił" pensjonat agroturystyczny w Łajsie. Tam Czachrowski odbywa staż z Unii Europejskiej (polega na wsparciu małych firm przez transferowanie wiedzy z uniwersytetów; bookcrossing to jedna z inicjatyw w ramach tego programu). Turyści w Łajsie znajdą na półce zarówno lekkie książki popularne, jak i uwolnione przez Czachorowskiego książki przyrodnicze.- Dzięki temu przyjezdni, zwłaszcza z Warszawy, będą mogli więcej dowiedzieć się o tym, co widzą i słyszą lesie - mówi profesor. Chce też namówić olsztyńskich poetów, by zostawili w Łajsie swoje ulubione powieści i tomiki poezji. - To działa - zapewnia Mirosław Anasiński, właściciel pensjonatu. - Goście się interesują, kilka książek już ubyło, jeszcze więcej przybyło. Dużo osób mówi, że następnym razem przywiozą coś z domu, żeby się podzielić z innymi turystami. Jak jest brzydka pogoda, to siedzą i czytają. Pragnieniem Czachorowskiego jest, aby inne gospodarstwa agroturystyczne poszły śladem Łajs. - Ja też chętnie przyłączę się, chociaż z lekkim niepokojem, bo mam tu sporą biblioteczkę, ok. 2000 pozycji i jestem bardzo przywiązana do książek. Ale wiele z nich mogłabym uwolnić, żeby sobie krążyły, np. mój tomik poezji. Takie promowanie czytelnictwa to fajny pomysł, jestem za - mówi Mariola Platte, właścicielka "Plattówki" w Gietrzwałdzie i prezes Warmińsko-Mazurskiego Stowarzyszenia Agroturystycznego. Danuta Worobiec z Oberży pod Psem w Kadzidłowie: - My książki oddajemy do naszej biblioteki. Bardzo chętnie bym do takiej akcji przystąpiła. Andrzej Kłoczewski, gospodarz Koziego Dworu w Gietrzwałdzie: - Niewielu gości czytuje książki. Ale możemy zrobić taką sondażową próbę. Teraz, przed sezonem, jest na to dobry czas. Czachorowski namawia, by nie uwalniać tylko harlequinów, ale też ambitniejsze książki. - Środowisko uniwersyteckie też mogłoby coś tam zawieźć - zachęca profesor. Łajs, miejsce nieprzypadkowe Łajs to szczególny punkt naszego regionu - w okolicy tej wsi zbiegają się Warmia i Mazury i za symboliczną granicę tych krain przyjmuje się łajski most. To także granica religijnych wyznań - historycznie Warmia to katolicka enklawa, otoczona protestanckimi Mazurami. Dwa lata temu, wraz z wejściem Polski do Unii, powstał w Łajsie projekt "Granica Jedności" - postawiono symboliczny punkt graniczny między tymi dwoma krainami. Szlabanu strzegł umundurowany pruski żołnierz. -Chodziło o to, żeby w świadomości rozgraniczyć Warmię i Mazury, które są wprawdzie związane, ale to przecież nie to samo. Dwa lata temu po stronie katolickiej Warmii poświęciliśmy spalony przez Rosjan krzyż, a po stronie ewangelickich Mazur odnowiliśmy stary cmentarz. Co roku podczas festynu chcemy robić coś, żeby przybliżać ten region. Pokazać, że te krainy są kulturowo różne i nie powinno się ich wrzucać do jednego tygla - mówi jeden z organizatorów "Granicy Jedności", animator warmińskiej kultury Edward Cyfus.

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz


www.autoczescionline24.pl