Data dodania: 2006-03-07 00:00
Brawa dla nowej matki
Dwa małżeństwa i - pierwsza w powiecie - samotna kobieta są od wczoraj nowymi zawodowymi rodzinami zastępczymi. Ale to ciągle za mało - w takich rodzinach wychowuje się niespełna trzydzieścioro dzieci.
W powiecie olsztyńskim jest ponad 150 rodzin zastępczych. - Większość to ciocie, wujkowie czy dziadkowie dzieci, które nie mogą mieszkać z rodzicami biologicznymi - mówi Arkadiusz Paturej, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Olsztynie. - Bliscy tych dzieci przed ustanowieniem ich rodziną zastępczą nie przechodzą cyklu szkoleń czy testów.
Zupełnie inaczej jest, gdy dzieci chcą przygarnąć obcy ludzie. Ci tworzą tzw. zawodową rodzinę zastępczą. - U nas takich rodzin jest szesnaście, wychowuje się w nich dwadzieścioro ośmioro dzieci - mówi Arkadiusz Paturej. - To tyle, ile w jednym domu dziecka, więc sporo. Niestety, potrzeby są o wiele większe. Sądzę, że w naszym powiecie potrzeba w sumie około trzydziestu zawodowych rodzin.
Przed utworzeniem zawodowej rodziny zastępczej ci, którzy chcą wychowywać porzucone dzieci, muszą przejść trzymiesięczne szkolenia i wiele spotkań z fachowcami. Wczoraj z pozytywnym wynikiem ukończyli je Małgorzata i Andrzej Kowalscy z Olsztynka, Ewa i Jan Stodolnikowie z Biskupca oraz samotna Anna Łazicka z Tejstyn. Jest pierwszą osobą samotną w naszym powiecie, która zdecydowała się na przygarnięcie dziecka. - Nie sądziłam, że uda mi się zostać rodziną zastępczą - przyznaje pani Anna, która zaopiekuje się dziewięcioletnią upośledzoną umysłowo Paulinką. Z tego powodu rodzina pani Anny będzie nosiła miano "specjalistycznej".
Paulina jest półsierotą, jej mama jest głuchoniema i nie radzi sobie z wychowaniem córki, która bywa agresywna. - Rodziną zastępczą dla Paulinki staję się trochę z przypadku, a trochę z bólu serca - opowiada Anna Łazicka. - Pracuję w ośrodku dla dzieci upośledzonych w Kruzach i Paulinka jest w grupie, którą się opiekuję. Gdy dowiedziałam się, że mama chce ją oddać do zakładu wychowawczego, kiedy przestała ją odwiedzać i interesować się jej losem, zaczęłam zabierać Paulinkę do siebie na weekendy. Koleżanki, które widziały, jak dziewczynka zachowuje się przy mnie, orzekły, że powinnam zostać jej mamą zastępczą - opowiada.
Anna Łazicka miesiąc zastanawiała się nad decyzją, rozmawiała o tym z dorosłą córką - też była za. - A gdy w Centrum Pomocy Rodzinie dowiedziałam się, że mogę zostać rodziną zastępczą, nie miałam już wyjścia, zaczęłam się szkolić - dodaje Łazicka.
Do państwa Kowalskich i Stodolników trafią wkrótce dzieci, które teraz mieszkają w domu dziecka w Olsztynku. Każda rodzina dostanie na utrzymanie dzieci pieniądze z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. Stawki, które wahają się od 600 do 1100 zł zostaną wyliczone, gdy dzieci zamieszkają w rodzinach.
Rodzina to nie firma
Joanna Wojciechowska: W urzędach, kościołach, na słupach ogłoszeniowych ludzie oglądają czarno-biały plakat, na którym widać zapłakane małe dziecko i napis "szukam rodziny". Na ulotkach Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie pisze, że założenie rodziny zastępczej to szansa na stałą pracę i wynagrodzenie. Przecież rodzina zastępcza to nie firma...
Arkadiusz Paturej, dyrektor PCPR: Jasne, że nie firma. Ale nie ma co ukrywać, że płacimy za wychowywanie dzieci w takich rodzinach, od 600 do 1100 zł miesięcznie. A rodzina, która zaopiekuje się przynajmniej trójką dzieci, może dostać kolejne od 1,5 do 2 tys. zł na utrzymanie domu. Przy takiej liczbie dzieci trzeba się już nagimnastykować z praniem, sprzątaniem, gotowaniem...
Czy to nie rodzi obaw, że ludzie zaczną traktować wychowanie dzieci jak każdą inną pracę?
- Nie, bo zanim dzieci trafią do rodziny zastępczej, potencjalni rodzice muszą przejść trzymiesięczne szkolenie. Wiele osób w trakcie spotkań z fachowcami rezygnuje, stwierdza, że to nie dla nich. Osobom, które przejdą kurs, także nie daje się dzieci "z przydziału". Najpierw rodzice zastępczy muszą poznać się i nawiązać więź z dziećmi, którymi mają się opiekować. Obie strony muszą się zaakceptować.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz