Data dodania: 2006-11-06 00:00
Ostatnia aktualizacja 2014-07-15 11:05
Busy muszą czekać
Olsztyńscy urzędnicy bronią przed prywatną konkurencją przewoźników - m.in. MPK - jeżdżących po Olsztynie. Mijają miesiące zanim przedsiębiorcy dostaną z urzędów zgodę na jakąkolwiek zmianę w rozkładzie jazdy.
By przewoźnik mógł jeździć przez kilka powiatów i Olsztyn, musi dostać pozwolenie z urzędu marszałkowskiego. Ten wcześniej uzgadnia trasę z naszym ratuszem
i powiatami przez które ma prowadzić. Konsultacje są konieczne, gdy przewoźnik chce wprowadzić do rozkładu najmniejsze zmiany. Trwają długo.
Przekonał się o tym Grzegorz Piotrowicz, właściciel firmy "U Grzesia". Od roku wozi ludzi na trasie Olsztyn - Morąg. Przed zimą z powodu bezpieczeństwa swoich pasażerów chciał wydłużyć o kilkanaście minut czas przejazdu między tymi miejscowościami. Myślał też o sześciu dodatkowych kursach (teraz ma osiem), mówi, że głównie z myślą o uczniach. Starania zaczął w sierpniu. Do dziś jego busy jeżdżą według starego rozkładu, bo ratusz nie zgodził się na zmiany.
Urzędnicy w październikowym piśmie do Piotrowicza odmówili, jako pierwszy powód podając, że busy Piotrowicza jeżdżąc częściej przez Olsztyn mogą podbierać klientów przewoźnikom dotychczas działającym w komunikacji miejskiej.
Największym przewoźnikiem jest MPK.
Piotrowicz: - To pogwałcenie prawa do równouprawnienia podmiotów gospodarczych. MPK i tak jest uprzywilejowane, bo jego działalność dotuje miasto.
Na czym opierał się ratusz podając taki powód?
Magdalena Górecka z biura prasowego ratusza: - Takie stanowisko przedstawił zespół przy prezydencie miasta ds. opiniowania zezwoleń na przewozy pasażerskie. W jego skład wchodzą pracownicy Wydziału Prawnego, Wydziału Strategii i Rozwoju, Wydziału Komunikacji, MZDMiZ oraz MPK. Dokonano analizy rozkładów jazdy wszystkich przewoźników realizujących swoje przewozy na tej trasie.
Na pytanie o jakich przewoźników chodziło ratuszowi w odmowie, nie dostaliśmy odpowiedzi.
Urzędnicy przekonywali w niej też, że olsztyńskie przystanki są za ciasne dla tak dużej liczby autobusów, a w dodatku "niejasna okazała się sytuacja w kwestii dokonywania przez przedsiębiorcę opłat za sprzątanie przystanków z których korzysta(...)".
Przewoźnik jest gotowy płacić za sprzątanie, ale ... ma z tym kłopot. PGM, firma która sprząta przystanki, mówi, że może zawrzeć umowę tylko z właścicielem posesji. MPK informuje, że od października sprawa sprzątania należy do Miejskiego Zarządu Dróg Mostów i Zieleni. Pytany przez nas zarząd, zapowiedział, że podpisze z każdym prywatnym przewoźnikiem umowę na utrzymanie czystości na przystankach. - A mnie urzędnik Zarządu Dróg powiedział, że prawnik musi najpierw zbadać, czy sprzątanie przystanków nie należy do obowiązku miasta - mówi Piotrowicz.
Piotrowicz złożył już zażalenie w Samorządowym Kolegium Odwoławczym na decyzje odmawiającą wprowadzenia zmian na trasie, którą obsługuje. - Najchętniej zlikwidowałbym interes, bo od pięciu lat się tak szarpię - mówi przewoźnik.
Inny olsztyński przewoźnik Mirosław Maziec, jeżdżący do Olsztyna już dziewięć lat, mówi, że przez dwa walczył z urzędem marszałkowskim o kilkuminutową zmianę w odjazdach jego busów z Olsztyna do Jezioran. Udało mu się ją przeforsować dopiero wiosną 2006 roku. - Ustawodawca pozostawił zbyt wiele dowolności w interpretowaniu ustawy o transporcie drogowym. Jest tam zapis, że organ wydający zezwolenie może nie wydać zgody na przewozy, jeśli naruszyłaby ona sytuację ekonomiczną działających już przewoźników. Może, ale nie musi - tłumaczy. - Radzę innym przewoźnikom, którzy mają podobne problemy, by nie poprzestawali na zażaleniach do SKO, ale skarżyli urzędników z powództwa cywilnego o zwrot kosztów i utraconych zysków.
Na przepisy narzeka też Andrzej Bober, który zajmuje się wydawaniem pozwoleń w urzędzie marszałkowskim. - Powinny być bardziej precyzyjne, tak by jak najmniej zależało od urzędnika. Ale należy też chronić interes ekonomiczny już istniejących przewoźników, np. kolei czy PKS-u - tłumaczy Bober.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz