Data dodania: 2006-09-03 00:00
Cios w samorządność w Olsztynie
Panie prezydencie, jak teraz żyć w mieście, w którym obrażenie urzędnika przez petenta okazało się ważniejsze od problemów, na które zwrócił uwagę ten petent w liście do Pana? Jak się skarżyć na organizację ruchu drogowego w mieście czy fachowość pracowników ratusza?
Głośna już sprawa pozwania petenta przez urzędnika mogła się zacząć (i zdarzyć wielu ludziom) banalnie: pewien olsztyniak na co dzień borykał się z marną organizacją ruchu w mieście, sterczał w korkach, utykał przed każdym światłem... Raz, wściekły, wrócił do domu, usiłował zająć myśli czymś innym, zrobił sobie kawę i sięgnął po gazetę lokalną... Przeczytał w niej, że miejski urzędnik krytykuje zieloną falę (to ważne - gdy to czytał, zielonej fali w Olsztynie nie było, ale kilka miesięcy później urzędnicy zapowiedzą, że będzie!). Trafił go szlag. Włączył komputer i napisał list do prezydenta Olsztyna Czesława Małkowskiego w którym walnął bez ogródek, co myśli o takich urzędnikach i o ruchu w mieście.
Ilu mieszkańców Olsztyna poczuło się choć raz podobnie? Pewnie setki, tylko nie każdy wysłał list do prezydenta, a jeszcze mniej podpisało go swoim nazwiskiem, tak jak zrobił to pewien olsztyniak.
I jak się skończyła jego historia? To już wiemy od piątku. Prezydent Czesław Małkowski przekazał list odpowiedzialnemu urzędnikowi, ten poczuł się obrażony słowami "ignorant" i "pseudofachowiec" i pozwał olsztyniaka do sądu. Petent przegrał, musi płacić i przepraszać.
I co dalej, Panie Prezydencie? Jak teraz żyć w Olsztynie, kiedy za nie tak sformułowane opinie czy interwencje grożą nam sprawy sądowe?
Choć nie Pan pozwał petenta, tylko urzędnik, to Pana obarczam odpowiedzialnością za to bardzo przykre zdarzenie. Dlatego, że: 1. Pan jest gospodarzem Olsztyna, 2. list był do Pana, 3. to Pan , najważniejsza persona w ratuszu, odpowiada za to, co z listami do prezydenta robią urzędnicy,
Nie będę dyskutować tu, czy słowa ignorant i pseudofachowiec są oceną, czy już epitetem, bo to ma wagę drugorzędną. Dużo ważniejsze jest: 1. co z organizacją ruchu w mieście i fachowością urzędników, o których pisał petent? 2. co osiągnął ratusz, gdy sąd ukarał petenta?
O tym, jak źle się jeździ po Olsztynie, piszą dziś dziennikarz i kierowca Maciej Nowakowski oraz nasi Czytelnicy. Mam nadzieję, że to początek spóźnionej dyskusji o ruchu drogowym mieście. Tyle, że to Pan, prezydent, mógł ją wywołać (zwłaszcza, że ponownie będzie się Pan ubiegał o fotel prezydenta), zręcznie wykorzystując na początek list petenta.
Byłby Pan dobrym prezydentem gdyby listownie zaprosił go Pan na rozmowę o ruchu w Olsztynie. W liście mógł Pan napisać, że prosi o rzetelne argumenty przeciw swojemu urzędnikowi i odnośnie do organizacji ruchu oraz że prosi Pan, by dalsza dyskusja toczyła się na kulturalnym i merytorycznym poziomie. Gwarantuję Panu, że taki list "Gazeta" by opublikowała.
Ale, niestety, petent zamiast odpowiedzi i dyskusji dostał pozew. Co nim i piątkowym wyrokiem osiągnięto (przypominam, że urzędnik powiedział po decyzji sądu, że cieszy się iż czas donosów się skończył)? A to, że teraz ludzie będą ważyli każde słowo, pisząc interwencję do ratusza, a wielu tych mniej pewnych siebie lub źle wykształconych, nie napisze nic albo przyśle anonim.
To już nie jest błahostka, ale poważne zagrożenie dla samorządności w Olsztynie. Nie utożsamiam jej z używaniem słów "ignorant" i "pseudofachowiec", oznacza ona dla mnie prawo obywatela do ocen i opinii o tym, co dzieje się dookoła niego, jakie jest jego miasto, jacy są urzędnicy. Im tych uwag więcej, tym dla samorządności lepiej. Ale by ludzie odważyli się je wygłaszać, musi być do tego zielone światło w mieście. Niestety, ten pozew i wyrok takie światło gaszą, bo najważniejszy sygnał, jaki wysyłają, brzmi: "licz się ze słowami, nie obrażaj urzędnika".
To fakt, że ludzie w Polsce piszą i dyskutują w marnym stylu - z emocjami, epitetami. Ale nie od dziś wiadomo, że przykład takiej dyskusji idzie z góry, od władz i polityków. Piątkowy wyrok sądu nie zmieni stylu dyskusji (kara wychowuje słabo), jednak Pan miał fantastyczną szansę, by swoją rzeczową odpowiedzią zwrócić uwagę petentowi na styl komunikacji, rozpocząć merytoryczną debatę po jego liście - a tym samym pokazać jak taka dyskusja z klasą może przebiegać. Tyle, że nie wykorzystał Pan tej szansy.
Mam do Pana żal, a staję po stronie petenta - choć mógł napisać bardziej merytoryczny list - bo od prezydenta wymagam więcej niż od zwykłego obywatela. Od gospodarza miasta, w którym mieszka blisko 200 tys. ludzi, oczekuję skuteczności oraz komunikacji z obywatelami na innym poziomie niż sala sądowa. Ludzie powinni wiedzieć, że mogą do Pana pisać, że mogą interweniować, że ich głos w tym mieście coś znaczy, bo to oni i urzędnicy razem zmieniają to miasto. Tymczasem ratusz właśnie zatrzasnął takim sygnałom od ludzi drzwi.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz