Data dodania: 2006-01-26 00:00
Dają sobie radę
Radni, idąc na sesję lub komisję, powinni wziąć bezpłatny urlop z pracy. To tylko teoria, bo nie wszyscy tak robią. - Mam telefon i jak trzeba, wychodzę z sesji do pracy, a później wracam - mówi Bogdan Pierechod, radny SLD i dyrektor w Urzędzie Marszałkowskim.
Ustawa o samorządzie terytorialnym mówi, że pracodawca ma obowiązek zwalniać radnego na sesje i komisje rady miasta. Każdy radny za swoją pracę otrzymuję dietę. - Jest ona rekompensatą za utracone zarobki. Skoro radnego nie ma w pracy i bierze udział w sesji lub komisji, to powinien wziąć na ten czas z zakładu pracy bezpłatny urlop - mówi prof. Michał Kulesza, twórca reformy samorządowej.
Tyle teorii.
W olsztyńskiej Radzie Miasta zasiada dwudziestu pięciu radnych. Miesięcznie dostają za to 600 zł diety. Do tego trzeba doliczyć dodatki dla przewodniczącego rady - 1,4 tys. zł, wiceprzewodniczących - 600 zł i przewodniczących komisji Rady Miasta - 400 zł.
Sprawdziliśmy radnych, którzy pracują w jednostkach związanych z samorządem, częściowo lub całkowicie utrzymywanych z naszych podatków.
Dariusz Czechowicz (SLD) jest wiceprzewodniczącym Rady Miasta i pracownikiem podległemu ratuszowi Zakładu Targowisk Komunalnych, gdzie zajmuje się handlem sezonowym. Miesięcznie dostaje za to 2 tys. zł brutto. W pracy powinien być od godz. 7 do godz. 15. - Dyrektor ma obowiązek ustawowy, aby zwolnić mnie na sesję i komisję - mówi Czechowicz.
- A bierze Pan w tym czasie urlop bezpłatny, czy może odpracowuje nieobecność? - dopytuję.
Czechowicz: - Nie wiem, jak to jest rozwiązane. Tym zajmuje się dyrektor, ma mnie zwolnić i to robi.
W jednostkach samorządowych pracuje jeszcze czwórka olsztyńskich radnych. Monika Rogińska-Stanulewicz (SLD), przewodnicząca komisji kultury, na co dzień jest rzecznikiem prasowym Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Olsztynie. Wczoraj kiedy trwała sesja, zadzwoniliśmy do Zdzisława Szczepkowskiego, dyrektora WUP. - Bezpłatny urlop? Zgodnie z ustawą mam obowiązek zwolnić na sesję, co robię. Nigdzie w jednostkach związanych z samorządem nie udziela się na ten czas bezpłatnych urlopów - mówi zdziwiony Szczepkowski. - Co innego, jeżeli jest to firma prywatna. Wtedy jej właściciel może nie płacić.
Również bezpłatnego urlopu nie bierze Ireneusz Nalazek (SLD), przewodniczący komisji budżetu, pracujący w podległym ratuszowi Ośrodku Sportu i Rekreacji. - Nie bierze, bo nie musi. Ma nienormowany czas pracy, bo odpowiada za realizację zadań i z tego jest rozliczany. Gdyby miał normalną umowę to byłby problem, bo cały czas trzeba byłoby go zwalniać, a to na komisję, a to na sesję - mówi Jerzy Litwiński, dyrektor OSiR.
Z urlopów nie korzysta też Bogdan Pierechod (SLD), przewodniczący komisji rewizyjnej i dyrektor departamentu kultury Urzędu Marszałkowskiego. - Mam nienormowany czas pracy i nie muszę tego robić - mówi Pierechod. - Z drugiej strony mam komórkę i jak jestem na sesji i coś się dzieje ważnego, to wychodzę do urzędu.
- Ale jak Pan tak biega między ratuszem a urzędem, to nie wykona Pan dobrze ani jednej pracy, ani drugiej - mówię.
Pierechod: - Przeważnie na głosowaniach jestem. Opuszczam tylko bicie piany [dyskusję nad projektami uchwał - red.]. Proszę mnie traktować jako człowieka, który potrafi pogodzić obowiązki w pracy i w radzie miasta.
Z problemem poradziła sobie Grażyna Wesołek z klubu SLD-UP, która pracuje w Szkole Podstawowej nr 10. Plan zajęć ma tak ułożony, że środy (tego dnia z reguły odbywają się sesje) nie ma żadnych lekcji. W inne dni kończy pracę o godz. 13. - Dzięki temu mogę brać udział w pracach komisji [jest przewodniczącą komisji edukacji - red.]. Nie biorę jednak udziału w kolegium rady, bo jest przed 13 - mówi Wesołek.
Zbigniew Dąbkowski, przewodniczący olsztyńskiej Rady Miasta: - Dieta jest rekompensatą za utracone zarobki i to nie ulega żadnej wątpliwości. Jak to rozwiązują zakłady pracy, to już ich sprawa.
Podobny problem jest w sejmiku wojewódzkim. - Pracodawca jest zobowiązany zwolnić pracownika na sesję czy komisję. A dieta, przynajmniej teoretycznie, ma być rekompensatą i pracodawca może potrącić za nieobecność. Nie umiem panu powiedzieć czy takie przypadki bywały. Jeżeli chodzi o mnie, niczego sobie nie potrącam, bo mam czas pracy nienormowany - mówi Edward Łoś, dyrektor Zespołu Szkół Gastronomiczno-Spożywczych w Olsztynie i radny wojewódzki SLD. - Mnie z diety zostaje sporo. Ale takiemu radnemu z Ełku już nie. Dlatego jeżeli ktoś myśli, że osoby poświęcą się pracy w radzie społecznie, to jest w błędzie.
- Ci, co mają nienormowany czas pracy, mogą nieobecność w zakładzie odpracować. Na przykład ja tak robię. Kiedy muszę być w pracy służbowo w sobotę, to nie biorę za to wynagrodzenia, tylko te przepracowane godziny wykorzystuję we wtorek, kiedy jadę na sesje. Wydaje mi się jednak, że do tego problemu nie przykłada się jednak większej wagi - mówi Edward Adamczyk (PSL), wiceprzewodniczący sejmiku wojewódzkiego i sekretarz Starostwa Powiatowego w Olecku.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz