Data dodania: 2008-01-04 07:29
Dakar po raz czwarty
205 samochodów, 245 motocykli, 100 ciężarówek oraz 20 quadów wystartuje w 30. Rajdzie Dakar, który w sobotę rozpocznie się w Lizbonie. W imprezie nie zabraknie także olsztynianina Krzysztofa Hołowczyca.
Rajdowiec ze stolicy Warmii i Mazur już czwarty raz weźmie udział w prestiżowej rywalizacji po bezdrożach Afryki. W swoim debiucie zajął 60. miejsce w klasyfikacji generalnej, następnie dwukrotnie nie dojechał do mety. Podczas ubiegłorocznej edycji po wypadku został przetransportowany z obrażeniami klatki piersiowej do szpitala.
- Po wjechaniu w pierwszą dziurę wszystko było w porządku i kiedy byłem już spokojny, wjechaliśmy w drugą... Uderzyliśmy maską i samochód wpadł w taki korkociąg, że nie mieliśmy żadnych szans - mówił zawodnik tuż po powrocie do domu. - Mogłem jechać wolniej, mogłem to zauważyć, ale chciałem za wszelką cenę dogonić Jeana Schlessera, który akurat był przed nami. Trochę przesadziłem i mam do siebie wiele pretensji. Byłem tak wściekły, że nie da się tego ubrać w słowa. W karierze miałem niewiele wypadków, a najcięższy z dziesięć lat temu w Anglii. Patrząc w statystykę, nie martwię się o przyszłość.
Niestety, jak się później okazało, przewidywania nie sprawdziły się, bo popularny Hołek odniósł kontuzję kręgosłupa podczas Rajdu Faraonów, nazywanym Małym Dakarem, który odbył się w Egipcie na początku października.
- Najważniejsze, żeby wytrzymał mi kręgosłup, choć ostatnie badania nie wykazały żadnych nieprawidłowości - mówi Hołowczyc. - Obiecałem żonie, że jeśli będę odczuwał ból mam przerwać jazdę. Uważam, że fizycznie jestem odpowiednio przygotowany, ale trudy pustyni wszystko zweryfikują. Marzy mi się wygrana w Dakarze, jednak dobrze wiem, że tego celu mogę nigdy nie zrealizować. Nie jestem już takim nowicjuszem w tej imprezie, przecież wystartuję czwarty raz. Dwukrotnie nie dojechałem do mety, ale najważniejsze, żebym potrafił wyciągnąć odpowiednie wnioski. Startując w tego typu zawodach, trzeba nauczyć się przede wszystkim cierpliwości. Tutaj o zwycięstwie nie decydują sekundy, jak ma to miejsce w rajdach płaskich. Jeden błąd może nas kosztować utratę nie sekund, ale nawet kilku godzin. Czego można mi życzyć przed Dakarem? Przede wszystkim twardego piachu, żeby się w nim nie zapadł mój samochód.
Krzysztof Hołowczyc nie tylko pracował nad kondycją, ponieważ w połowie grudnia testował swojego nissana we Francji, którym przejechał ponad 300 kilometrów.
Tegoroczna edycja rajdu liczy 9273 kilometry, z czego 5736 km to odcinki specjalne. Zmagania rozpoczną się w sobotę w Lizbonie - dwa pierwsze odcinki odbędą się w Europie (Portugalia, Hiszpania), w poniedziałek zawodnicy przenoszą się do Afryki. W ubiegłym roku w klasyfikacji samochodów zwyciężył Stephane Peterhansel.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz