Data dodania: 2006-08-31 00:00
Do sądu za nazwanie urzędnika ignorantem
Petent stanął przed sądem za to, że w liście do prezydenta Czesława Małkowskiego nazwał urzędnika odpowiedzialnego za funkcjonowanie sygnalizacji świetlnej w Olsztynie ignorantem i pseudofachowcem.
Znany, olsztyński prawnik (nie chce ujawniać nazwiska) napisał list do prezydenta Czesława Małkowskiego w styczniu. - To była moja reakcja na to, co na łamach prasy mówił pan Zbigniew Gustek. Krytykował zieloną falę, argumentując, że przez nią kierowcy zanadto się rozpędzają - mówi prawnik. - Usiadłem i napisałem prezydentowi, co myślę o takich urzędnikach.
Oto fragmenty listu: "Widzę, że zatrudnia Pan na tym stanowisku [tj. inżyniera ruchu drogowego w Olsztynie - red.] ignoranta i dlatego sugeruję, aby powołać jakiegoś rozsądnego człowieka, który by trochę usprawnił ruch na drogach naszego miasta. (...) Myślę, że średnio rozgarnięty kierowca, jak przejedzie się ulicami naszego miasta, to może tak wyregulować ruch drogowy, zwłaszcza światła, które są tam, gdzie trzeba i nie trzeba, że nie potrzeba zatrudniać pseudofachowca z kierunkowym wykształceniem na stanowisku, którzy tworzy kolejne przeszkody, aby co roku nam się gorzej jeździło".
Prawnik podpisał list imieniem i nazwiskiem oraz dodał "Zatroskany obywatel miasta i codzienny kierowca".
Ale zamiast odpowiedzi petent dostał od Zbigniewa Gustka pozew do sądu. - W naszym kraju wszyscy uważają, że znają się na medycynie i ruchu drogowym. A tak nie jest. Także w przypadku autora tego utrzymanego w bardzo złym tonie listu. Poczułem się nim urażony - tłumaczy Zbigniew Gustek.
Skąd miał skierowany do prezydenta list? - Ja mu go przesłałem - nie kryje prezydent Małkowski. - Pismo dotyczyło pracy pana Gustka, chciałem, by się do niego ustosunkował, nie wiedziałem, że zareaguje w ten sposób...
Proces prawnika toczy się za zamkniętymi drzwiami. Odbyło się już sześć rozpraw. Wczoraj zeznawali bezpośredni przełożony Gustka - Paweł Jaszczuk, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg, Mostów i Zieleni, i prezydent.
- Czy nie przeszkadza panu, że w godzinach pracy urzędnik ciąga po sądach petenta? - spytałam prezydenta.
- Skoro w godzinach pracy urzędnik został obrażony, to i w godzinach pracy docieka sprawiedliwości - mówi Małkowski.
- Nie boi się pan, że po tej sprawie ludzie będą się bali pisać do urzędników listy?
- Nie sądzę - odpowiada Małkowski. - Poza tym ludzie, zwłaszcza z wyższym wykształceniem, muszą liczyć się z odpowiedzialnością za słowo.
Prezydent przyznał, że dostaje gorsze listy, ale nie pozywa ich autorów do sądu. - Ale ja chciałem być prezydentem miasta i liczyłem się z tym, że obejmując urząd, wystawię się na publiczną krytykę, że będę dostawał obrzydliwe listy. I tak jest. A pan Gustek jest zwyczajnym urzędnikiem i miał prawo poczuć się urażony takimi słowami - uważa Małkowski.
Pozwany petent na salę sądową wysyłał wczoraj kolegę po fachu, mecenasa Wojciecha Wrzecionkowskiego. - Nie chcę się już denerwować. Czułem się na tych rozprawach jak na "Procesie" Kafki . Napisałem list jako zatroskany obywatel, a sądzą mnie jak bandytę. Co więcej, pan Gustek w pozwie napisał, że pozywa mnie z artykułu 211 kodeksu karnego, który mówi o porwaniu, a zniesławienie to artykuł 212 tego kodeksu. Mimo to sprawa trafiła na wokandę... - mówi prawnik.
Zbigniew Gustek: - Ten błąd to zwyczajna omyłka, pozwany doskonale wie, dlaczego znalazł się w sądzie.
Mecenas Wrzecionkowski: - Jak mi kolega powiedział, jaką ma sprawę w sądzie, to mu przypomniałem, że to nie prima aprilis, nie mogłem w to uwierzyć.
Urzędnik domaga się od petenta grzywny, nawiązki na cel charytatywny i przeprosin. Ogłoszenie wyroku w piątek.
Inny fragment listu
"Wystarczy już, że Pan Jaszczuk zajął się pisaniem książek, zamiast poprawieniem ruchu ulicznego, sądząc pewnie, że wszechobecne światła za niego wszystkie problemy załatwią. Nie są już potrzebne, jak pokazuje rondo Sielska - Bałtycka - Artyleryjska, gdzie dzięki brakowi świateł znikły korki.
Mam jednak wrażenie, że Pan Jaszczuk nie pomaga, ale i nie szkodzi, w przeciwieństwie do Pana Gustka".
Groźny Zarząd Dróg
Urzędnicy Zarządu Dróg, Mostów i Zieleni nie pierwszy raz spotykają się z petentami w sądzie. Wielokrotnie opisywaliśmy historię Zbigniewa B., mieszkańca dzielnicy Redykajny, który przed swoją posesją wymienił starą lampę oświetleniową na nową za własne pieniądze. Urzędnicy MZDMiZ, wydając petentowi zgodę na zmianę lampy, nie powiedzieli mu, że musi oddać obudowę starej. Gdy upomnieli się o nią dopiero po kilku miesiącach, Zbigniew B. już jej nie miał. Został pozwany. Najpierw sąd przyznał rację urzędnikom, uznając, że petent zatrzymując starą lampę "zubożył mienie gminy Olsztyn", ale apelacja uchyliła ten wyrok. - Petent nie może odpowiadać za niedomówienia urzędników - uznał wtedy sąd.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz