Data dodania: 2006-09-30 00:00
Dom bez gruntu
Irena i Jan Butkiewicz mocno się zdziwili, gdy niespodziewanie okazało się, że dom, który postawili na działce kupionej od ratusza, stoi częściowo na ziemi, która należy do miasta.
Chcieli mieć na Zatorzu dom z lokalami na wynajem. Zarabialiby oni i ci, którzy prowadzą tam sklepy bądź świadczą usługi. Ale wyszło trochę inaczej - Butkiewiczowie od sześciu lat spotykają się z urzędnikami ratusza w sądzie.
Wszystko szło dobrze...
Jest 1993 rok, Irena i Jan Butkiewiczowie, kupują od miasta ponaddwuarową działkę przy ul. Żeromskiego. Podpisują akt notarialny, do którego urzędnicy olsztyńskiego ratusza dołączają mapki geodezyjne - są na nich wytyczone działki i widać granice ich nieruchomości. Stawiają na niej dom.
1997 rok. Butkiewiczowie składają w ratuszu projekt rozbudowy budynku. - Chcieliśmy go powiększyć o dwukondygnacyjną przybudówkę, która miała przylegać bezpośrednio do działki miasta, sąsiadującej z naszą - mówi Butkiewicz.
Urzędnicy wydają zgodę. W 1999 roku przybudówka - piwnica i parter - już stoi. Tuż przy niej Butkiewiczowie stawiają murek. Konieczna jest zgoda ratusza, by w lokalu na wykończonym już parterze mogła być prowadzona działalność usługowa. - Dostaliśmy ją bez problemu - mówi Butkiewicz.
W tym samym roku kończą piwnicę. Proszą ratusz o zgodę na prowadzenie w niej usług. - Nie dostaliśmy jej, bo nagle okazało się, że pół przybudówki stoi na części działki, która jest własnością miasta - mówi Butkiewicz.
Jakim cudem?
Błąd pracowników gminy
W 1992 roku, jeszcze nim ratusz sprzedał ziemię Butkiewiczom, ówczesny Urząd Rejonowy opracował nową mapę geodezyjną dla ul. Żeromskiego - według niej granice działki, którą później kupiło małżeństwo, przesuwają się w bok. A wtedy jej część wchodzi na miejski grunt (powierzchnia działki Butkiewiczów się nie zmienia). Tyle że ratusz nie uwzględnił tych zmian, sprzedając Butkiewiczom ziemię. Nie brali ich też pod uwagę urzędnicy, którzy wydali im zgody na budowę i rozbudowę domu oraz usługi na parterze.
Ratusz wykrył błąd dopiero w 1999 roku. I wtedy zażądał od Butkiewiczów zapłaty za "bezumowne korzystanie z miejskiego gruntu". Małżeństwo odmówiło, więc ratusz pozwał ich do sądu.
Marzec 2002. Czesław Małkowski, prezydent Olsztyna, nakazuje rozebrać przydomowy mur. Podczas jego niszczenia, Jan Butkiewicz broni go swoim ciałem. Krzyczy, że nie dopuści do rozbiórki. Interweniuje policja. Wszystkiemu przypatruje się tłum przechodniów.
Grudzień 2002. Olsztyński sąd prawomocnym wyrokiem uznaje, że gmina nie miała racji, kiedy żądała od Butkiewiczów zapłaty za bezumowne korzystanie z miejskiego gruntu. - Jej pracownicy nie nanieśli zmian przebiegu działek w terenie ani też na mapach geodezyjnych, pomimo rozpoczętej procedury sprzedaży działek - tak sąd uzasadniał wyrok.
Rozbiórkę bada też olsztyńska prokuratura - na wniosek Butkiewiczów. Umarza dochodzenie, bo nie dopatrzyła się umyślnego działania Małkowskiego i podległych mu urzędników. Prokurator przyznaje jednak, że rozbiórka odbyła się z naruszeniem prawa, a "zaniedbania dopuścili się pracownicy gminy".
Sierpień, 2004 rok. Butkiewiczowie, którzy pozwali ratusz o odszkodowanie za zniszczone ogrodzenie, triumfują. Sąd każe ratuszowi zapłacić 3,6 tys. zł odszkodowania i 1,5 tys. zł kosztów sądowych. - Nawet się nie odwoływali, od razu wpłacili nam całą kwotę - mówi Irena Butkiewicz.
I znowu do sądu
Z takimi wyrokami w garści małżeństwo wystąpiło do ratusza, by uporządkowało sprawę granic ich działki - zgodnie z właściwymi mapami geodezyjnymi. Chcieli stać się właścicielami 24 metrów gruntu - który okazał się miejski - za symboliczną złotówkę bądź za darmo.
Prezydent Małkowski nie zgodził się na to. W piśmie do Butkiewczów wyjaśniał, że "z powodu braku podstaw prawnych".
- Musimy zapłacić - denerwuje się Butkiewicz - a przecież powierzchnia działki nie powiększyła się. Dlaczego mamy znowu płacić za tę ziemię, skoro raz to zrobiliśmy?
Znów poszli do sądu. Domagają się przeniesienia na nich prawa własności do gruntu, na którym stoi część przybudówki. Rozprawa w listopadzie.
Spytałem Anetę Szpaderską, rzecznik ratusza, dlaczego to Butkiewiczowie mają odpowiadać za błąd, który popełnili urzędnicy ratusza, nie nanosząc zmian na mapy geodezyjne? Jak pan prezydent zamierza rozwiązać sprawę działki, którą kupili Butkiewiczowie?
- Sprawą o przeniesienie własności działki na rzecz państwa Butkiewicz zajmuje się Sąd Rejonowy. Kwestie, o które Pan pyta, będą możliwe do omówienia po zakończeniu rozpoznania i wydaniu prawomocnego orzeczenia Sądu - odpowiedziała mi pisemnie Szpaderska.
Butkiewiczowie do dziś nie mogą korzystać z części przybudówki. - Zgody na usługi nie dostaniemy, póki nie wykupimy gruntu. Pomieszczenie stoi puste - skarżą się małżonkowie.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz