Środową (29 stycznia) sesję olsztyńskiej rady miasta zdominował temat przejęcia 235 ha gminy Purda. Gorącą dyskusję w związku z planowaną aneksją gruntów sąsiada rozpoczął były prezydent Olsztyna, Piotr Grzymowicz [CZYTAJ RÓWNIEŻ: Olsztyn. Uchwała ws. przejęcia części gminy Purda podjęta. "Musimy odważnie patrzeć w przyszłość"].
Dość niespodziewanie nawiązał do wtorkowej konferencji prasowej w Starostwie Powiatowym, podczas której rzecznik powiatu olsztyńskiego, a przy okazji politolog, dr Wojciech K. Szalkiewicz szeroko referował kondycję finansową stolicy regionu. Kondycję, zdaniem Szalkiewicza, nie najlepszą [CZYTAJ RÓWNIEŻ: Starostwo kontratakuje ws. aneksji gminy Purda. Olsztyn ratuje się przed bankructwem?].
Wywołało to wyraźne zdenerwowanie wieloletniego prezydenta Olsztyna, który zarzucił politologowi prezentowanie „kłamliwych danych”. Do krytyki rzecznika dołączył też obecny prezydent miasta, Robert Szewczyk. Postanowiliśmy więc zapytać dr Wojciecha K. Szalkiewicza o stosunek do prezydenckich zarzutów.
- Na ostatniej sesji Rady Miasta Olsztyna, aż dwóch prezydentów, były i obecny, zarzucili Panu „manipulacje i kłamstwa" jakie, w ich opinii, znalazły się w raporcie „Dlaczego Olsztyn chce aneksji terenów Gminy Purda?", a które pan szeroko zaprezentował podczas wtorkowego spotkania z mediami w starostwie. Co Pan na to?
- Oglądałem transmisję sesji i muszę przyznać, że nie spodziewałem się aż takich wyrazów „uznania" z ich strony. Niemniej wygląda na to, że zapoznali się z tym dokumentem. Ale chyba niezbyt dokładnie, bo m.in. zarzut, że jestem jego autorem jest nieprawdziwy. „Napisali go" między innymi obaj panowie– bowiem także ich wypowiedzi w sprawie tej aneksji zostały w nich przeanalizowane. Reszta to fakty, dokumenty i wypowiedzi, których pochodzenie jest rzetelnie udokumentowane, bo cytowane są z wiarygodnych źródeł, m.in. z relacjonujących sprawę mediów, co każdy może sprawdzić w Internecie.
- Były prezydent Olsztyna, Piotr Grzymowicz, sugerował, że jako politolog jest pan specjalistą od takiego prezentowania danych, aby zgadzały się z tezą, jednocześnie niekoniecznie zgadzały się z faktami...
- „Akredytując" moją osobę jako „manipulatora", jeden z panów wspomniał, że mam z tego doktorat, dodam do tego, że wiele lat wykładałem to zagadnienie na kilku uczelniach, napisałem na ten temat kilka książek, przez dwie kadencje byłem biegłym sądowym w tej materii, byłem konsultantem kilkudziesięciu sztabów wyborczych w różnych kampaniach itd. – więc jako specjalistę poproszono mnie o pomoc w ujawnieniu manipulacji jakimi posługuje się prezydent Olsztyna uzasadniając pomysł aneksji części gminy Purda.
Muszę przyznać, że nie było to trudne, gdyż w świetle zebranych w tym Raporcie dowodów – „intryga jest bardzo grubymi nićmi szyta". I chyba prezydent, jak i popierający go olsztyńscy radni mają tego świadomość – stąd zapewne i ich „gwałtowne" reakcje w postaci zarzutów ad personam.
- Co ma Pan na myśli, mówiąc o „intrydze grubej nićmi szytej”?
- Nazwa „miasteczko prawne", która jest parawanem dla zagarnięcia atrakcyjnych terenów inwestycyjnych pod zabudowę mieszkaniową. Jak sam pokazywał na konferencji prasowej prezydent Olsztyna, na kompleks budynków sądowych, prokuratury czy aresztu, czyli na to „miasteczko" potrzeba co najwyżej kilkunastu hektarów. A on chce ich przejąć od Purdy ponad dwieście? O tym, że będzie chciał je sprzedać mówił publicznie. Przy okazji pojawia się pytanie: po co Olsztynowi są grunty zlokalizowanych tam ogródków działkowych? Takich „perełek" jest więcej.
Przy okazji dodam, że prezydent fatalnie też komunikuje ten pomysł. Przede wszystkim jego chyba mało przemyślana, bardzo „butna" wypowiedź, że: „Olsztynowi to się należy", która stała się leitmotivem tej akcji, nie skłania do merytorycznej dyskusji na temat rozwoju miasta, a wręcz przeciwnie – otwiera pole konfliktu z sąsiadami. Sądząc po zainteresowaniu nią ze strony mediów za chwile „aneksja Purdy" stanie się sprawą polityczną, która może wpłynąć na przebieg toczącej się obecnie kampanii prezydenckiej. I może być problemem dla sztabu kandydata Koalicji Obywatelskiej, bądź co bądź – prezydenta Stolicy.
- Co Pan zrobi z publicznym oskarżeniem o manipulacje, o „mijanie się z prawdą" – pójdzie do sądu?
Raczej przesłałbym obu panom swoje „Studia nad manipulacją i propagandą" z podziękowaniami za promocję mojej osoby, jako specjalisty od marketingu politycznego. Niemniej tego typu zachowania i wypowiedzi są wliczone w koszty zawodu, jaki wykonuje spin doctor, lekarz wizerunku czy też specjalista od marketingu politycznego. Ocena ich działalności zależy od tego, czy pracują „dla nas" czy dla „naszych przeciwników". A co najmniej kilku z obecnych na sali radnych korzystało z moich rad w czasie wyborczych kampanii samorządowych. Kolejna już za cztery lata. Specjalistów od marketingu politycznego, czy też „manipulacji" nie ma w regionie zbyt wielu, więc spokojnie patrzę w przyszłość.
Komentarze (5)
Dodaj swój komentarz