W konferencji prasowej udział wzięli m.in. Marcin Kulasek, poseł oraz sekretarz generalny Nowej Lewicy, Władysław Mańkut, współprzewodniczący Nowej Lewicy w województwie warmińsko-mazurskim oraz Małgorzata Matuszewska-Boruc, członkini zarządu okręgu olsztyńskiego partii Razem.
Jako pierwszy głos zabrał Marcin Kulasek, który powiedział, że rozpoczęła się zbiórka podpisów pod obywatelską inicjatywą ustawodawczą dotyczącą projektu renty wdowiej.
- Mamy wsparcie jednej z największych organizacji związkowych, czyli Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Projekt zakłada, iż po śmierci małżonka można korzystać z renty rodzinnej i 50 proc. świadczenia drugiego małżonka. Jest to projekt ustawy, który ma zagwarantować emerytom godne funkcjonowanie po stracie współmałżonka. Taki projekt obywatelski lewica złożyła w Sejmie już w maju, natomiast pani marszałek Elżbieta Witek zamroziła go – powiedział poseł.
Dodał, że w ubiegłym tygodniu ruszyła zbiórka podpisów pod tym projektem. Kulasek zachęcił też inne ugrupowania polityczne do poparcia projektu, bo jak zaznaczył, nie jest on polityczny, lecz ma służyć seniorom.
- W obecnym stanie prawnym po śmierci współmałżonka można pozostać przy swoim świadczeniu emerytalnym, ewentualnie skorzystać z tzw. renty rodzinnej, tj 80 proc. świadczenia po zmarłym współmałżonku – przypomniał poseł Kulasek.
Poseł lewicy podał przykład emerytowanego policjanta, pana Mirosława, który otrzymuje emeryturę w wysokości 4 tys. zł oraz jego żony, emerytowanej nauczycielki, pani Ewy, która otrzymuje świadczenie w wysokości 2 tys. zł. Po śmierci męża kobieta mogłaby zdecydować się na rentę rodzinną i otrzymywać 3400 zł. Marcin Kulasek wyjaśnił, że projekt lewicy zakłada, że pani Ewa mogłaby korzystać z renty rodzinnej, ale mogłaby też otrzymać 50 proc. świadczenia, z którego rezygnuje, czyli dodatkowo otrzymałaby 1000 zł. Renta wdowia razem wynosiłaby 4400 zł.
Poseł wspomniał, że zrobiono wśród Polaków badania na ten temat i 70 proc. popiera dziedziczenie części świadczeń po współmałżonku.
Następnie wypowiedziała się Małgorzata Matuszewska-Boruc, która sama jest emerytką oraz wdową.
- Co czwarty Polak, Polka po 60. roku życia to wdowiec lub wdowa. Ja jestem emerytką, od 3,5 roku jestem także wdową, więc ten program mnie dotyczy. Mam niedużą emeryturę. Byłam pedagogiem, moja emerytura na rękę wynosi 1400 zł. Mój mąż cieszył się emeryturą przez 3 miesiące. Moja emerytura jest w zasadzie głodowa. Po wykupieniu leków, zrobieniu opłat, nie mam czym dzielić. Żyję z dnia na dzień. Jeśli projekt wszedłby w życie, mogłabym godniej żyć – wytłumaczyła działaczka lewicy.
Polityk powiedziała, że gdyby otrzymałaby wyższe świadczenie, to byłoby ją stać na to, żeby pójść do kina czy na koncert. Obecnie o takich rozrywkach może zapomnieć. Zdradziła, że również nie wykupuje wszystkich leków, bo nie ma na ten cel środków.
Z kolei Władysław Mańkut opowiedział o innych projektach lewicy, które mają poprawić jakość życia seniorów w Polsce.
- Program działań socjalnych lewicy na rzecz seniorów zakłada m.in. zmianę ustawy o świadczeniach emerytalnych i rent rodzinnych. Mówimy też o zmianie waloryzacji rent i emerytur. One nie mogą być na poziomie średniej najniższej rocznej inflacji, bo jest to społeczne, ekonomiczne oszustwo – zauważył Mańkut.
Polityk powiedział także o lekach, według niego część z nich powinna kosztować 5 zł, żeby wszyscy emeryci mogli je bez problemów wykupić. Wspomniał też o bonie turystycznym dla seniorów, dzięki któremu emeryci mogliby odpocząć, zrelaksować się i zwiedzać Polskę oraz kraje zagraniczne. Opowiedział także o zasiłku pogrzebowym.
- Każdy z nas kiedyś odejdzie z tego świata materialnego, dlatego chcemy wprowadzić zasiłek pogrzebowy w wysokości 7 tys. zł i żeby był waloryzowany wysokością inflacji lub innymi zdarzeniami, które będą obniżały jego wartość – przyznał polityk.
Koszt renty wdowiej, według szacunków przedstawicieli lewicy, w skali ubezpieczeń społecznych, wyniósłby około 14 mld zł rocznie.
Komentarze (14)
Dodaj swój komentarz