Dziś jest: 29.11.2024
Imieniny: Błażeja, Saturnina
Data dodania: 2006-03-08 00:00

magda_515167

Ekologiczna policja

Obrońcy przyrody ze stowarzyszenia Sadyba patrzą na ręce wycinającym przydrożne drzewa. W Rucianem-Nidzie zobaczyli, że do spalania wyciętego drewna używane są opony.

reklama
W poniedziałek przy drodze nr 58 w Rucianem-Nidzie wycięto jedenaście drzew. O wycince wiedziało Stowarzyszenie na rzecz Ochrony Krajobrazu Kulturowego Mazur Sadyba. Jego szef Krzysztof Worobiec pojechał zobaczyć, co dzieje się na miejscu. - Na poboczu drogi leżało dziewięć kłód. Obok w ogniskach paliły się gałęzie. Grzebiąc w popiele znalazłem resztki spalonych opon samochodowych - opowiada Worobiec. Natychmiast poszedł na policję i zgłosił nielegalne spalanie odpadów. - To zagrożenie dla środowiska, zdrowia ludzi i ruchu kołowego - mówi obrońca przyrody. - Tymczasem spalanie opon samochodowych podczas wycinek zdarza się nagminnie. Firmy tnące drzewa ułatwiają sobie tak rozpalanie ogniska. Jak ustaliliśmy policja w Rucianem-Nidzie bada sprawę. - Potwierdziliśmy, że mogły tam być palone opony - mówi Mirosław Barański, rzecznik powiatowej komendy w Piszu. - Ustalamy, czy doszło do nielegalnej utylizacji odpadów czy do zaśmiecania. Sadyba już wcześniej informowała policję o paleniu zużytych opon m.in. w czasie wycinki drzew przydrożnych w Mrągowie czy w okolicy Machary w gminie Piecki. Hanna Teodorowicz, starszy inspektor z wydziału środowiska i rolnictwa w Urzędzie Wojewódzkim: - Używanie na podpałkę zużytych opon jest zabronione. One nie mogą nawet być składowane na zwykłych wysypiskach śmieci, chyba że służą do umacniania skarp. Powinny trafić do recyklingu albo do cementowni jako opał. Dotarłam do firmy, która na zlecenie oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Szczytnie prowadziła poniedziałkową wycinkę w Rucianem. - Generalnie jest zakaz palenia ognisk i używania do tego opon, ale ciągle się to zdarza - przyznaje jej właściciel Józef Przewoźny. Czy w tym przypadku tak było? - Podejrzewam, że tak. Od 16 lat działam w tej branży, a od roku coraz bardziej patrzą nam na ręce. Obiecuję, że moi pracownicy już żadnego ogniska nie rozpalą - bije się w piersi Przewoźny. Ludzie ze stowarzyszenia Sadyba żartują, że stali się ekologiczną policją. Wcześniej pisali do urzędników wszystkich szczebli listy przeciw wycinkom. Od jesieni zaczęli dodatkowe działania. Sprawdzają, czy pozwolenia na wycinkę zostały wydane zgodnie z przepisami, jeżdżą w miejsca, gdzie są prowadzone wycinki. - Pójście na policję traktuje się jak donos. A my uważamy, że właśnie tak robimy dobrą robotę w interesie wszystkich. Nikt nie jest na tyle bezmyślny, by ryzykować nierozważną wycinkę drzew, jeśli wie, że ktoś patrzy mu na ręce - mówi Krzysztof Worobiec. - Nie wyobrażam sobie, by Mazury zostały wygolone. Będziemy walczyć, póki problem wycinek nie uspokoi się. Nieustępliwy obrońca drzew Krzysztof Worobiec z wykształcenia jest geografem, a pochodzi z Zielonej Góry. Na Mazury przyjechał wraz z żoną wrocławianką w 1990 roku. Na stałe osiedlił się w 1999 roku w Kadzidłowie. Stworzyli tam Oberżę pod Psem, osadę składającą się z pięciu drewnianych budynków, wpisaną do rejestru zabytków. Worobiec jest prezesem stowarzyszenia Sadyba, które walczy o zachowanie krajobrazu kulturowego Mazur: cmentarzy, wiosek, pałaców i przydrożnych alei. Brał udział w pracach sejmowej podkomisji zajmującej się zmianą ustawy o ochronie przyrody. Jej projekt jest już gotowy. msb

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz


www.autoczescionline24.pl