Dziś jest: 29.11.2024
Imieniny: Błażeja, Saturnina
Data dodania: 2006-03-20 00:00

magda_515167

Kierowcy w lodowej pułapce

Co najmniej pięć samochodów utknęło w gigantycznej kałuży, jaka utworzyła się na drodze dojazdowej do budynku Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego przy ul. Obrońców Tobruku w Olsztynie.

reklama
Jeziorko pojawiło się na drodze w sobotę przed południem. Woda spływała z pobliskiej skarpy, gdzie topił się śnieg. A kiedy słońce się schowało za budynek - zaczęła zamarzać. Największym problemem dla kierowców były lodowe kry, które pływały po powierzchni zbiornika, lód pokrywał też jezdnię. W sobotę w wodzie ugrzęzły co najmniej trzy samochody, a wczoraj - na pewno dwa. Jedną z pierwszych ofiar wody był Krzysztof. - Przyjechałem w sobotę na zajęcia z języka obcego - opowiada naszemu reporterowi. - Bardzo się spieszyłem i chciałem podjechać jak najbliżej. Zaparkowałem niedaleko wejścia do budynku. Po skończonych zajęciach wsiadłem do samochodu, podjechałem po kałuży, tam lodowe kry zaczęły ocierać o podwozie, zwolniłem i już zostałem w tej wodzie. Sytuacja była nieciekawa. Pan Krzysztof nie mógł wysiąść ze swojego volkswagena, bo woda sięgała progów auta. Próby ruszenia też nie powiodły się. Koła obracały się w miejscu i tylko rozpryskiwały wodę. Na szczęście z pomocą przyszli koledzy z roku. - Stanęliśmy ma krze i próbowaliśmy wypchnąć samochód z kałuży - mówią. - Ale nie było żadnego efektu. W końcu nad przemoczonymi studentami zlitował się kierowca innego samochodu. Podczepił linę do stojącego w kałuży auta, koledzy jeszcze pomagali wypchnąć go z pułapki i w końcu volkswagen wyjechał na suchy fragment jezdni. Widząc, co się dzieje, kierowcy pokonywali rozlewisko różnymi sposobami. Najpopularniejsze było branie rozpędu i przejazd przez wodę ze znaczną prędkością. - Tak np. wyjechał mój kolega z roku - dodaje Krzysztof. Dużo mniej szczęścia miał Rajmund, kierowca mercedesa, który ugrzązł w kałuży wczoraj z samego rana. - Zatrzymałem się, bo z przeciwka jechał samochód, a widziałem, jak go nosiło po tej kałuży - opowiada pechowy kierowca. - No i nie wyjechałem już. Pan Rajmund stał w kałuży ponad godzinę. Przemoczył buty, ale i tak nie dał rady wypchnąć mercedesa z wody. W końcu z pomocą ruszyli mu robotnicy prowadzący remont budynku uniwersyteckiego. Pięciu mężczyzn pchało samochód, no i w końcu udało się. - Usłyszałem od nich, że nie byłem pierwszy, który zatrzymał się w bajorze - opowiada student. Kilkadziesiąt minut później w częściowo zamarzniętej kałuży zatrzymał się czerwony ford sierra. Jego kierowcy również nikt nie chciał pomóc. Młody mężczyzna od robotników pożyczył łom, sam porozbijał lodowe kry i udało mu się wyjechać. Z prośbą o interwencję zadzwoniliśmy do administracji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Marek Dzieniakowski, zastępca dyrektora administracyjnego, dowiedział się od nas o kałuży przed godz. 12. - Prawdopodobnie przyczyną jej powstania była zapchana lodem lub innymi nieczystościami studzienka - przypuszczał Dzieniakowski. - Zaraz jedziemy sprawdzić, co tam się dzieje. Po naszej interwencji kałuża znikła. Przed godz. 15 przejazd do budynku uniwersytetu był osuszony. Kawałki kry ułożono na trawniku.

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz


www.autoczescionline24.pl