Data dodania: 2006-09-24 00:00
Mówcy byli odważni
Tak możemy nazwać tych, którzy zgłosili się na eliminacje konkursu krasomówczego. Mamy czterech finalistów, a 6 października przekonamy się, kto zwycięży i otrzyma tytuł Mówcy Znakomitego oraz nagrodę 2 tys. zł.
W sobotę w Hotelu Warmińskim spotkaliśmy się z kandydatami do tytułu Mówcy Znakomitego. Oceniało ich czteroosobowe jury: Ewa Zdrojkowska, dziennikarka Radia Olsztyn, Ewa Zientarska, redaktor naczelna "Gazety Wyborczej w Olsztynie", Andrzej Fabisiak, z-ca dyrektora Teatru Jaracza, i prof. Bogdan Głuszczak, reżyser, autor scenariuszy i choreograf. - Chwalimy za odwagę i patrzymy z pełną życzliwością na uczestników tej zabawy - witał Bogdan Głuszczak.
Każdy uczestnik zaprezentował się w dwóch wybranych tematach. Magdalena Bochan jest inżynierem ochrony środowiska i studentką drugiego roku Studium Aktorskiego w Teatrze Jaracza. Zobaczyć ją możemy na Scenie Margines w tytułowej roli "Alicji po drugiej stronie lustra". - Teatr jest najważniejszą rzeczą w moim życiu - mówiła. W prezentacji dowodziła, że imię Lech i Jarosław mają tyle samo wad, co zalet. Przeczytała też fragment "Balu w operze" Tuwima.
Piotr Tychek skończył prawo, chciałby dostać się na aplikację radcowską. Podkreśla, że istotą jego zawodu jest bronienie jednych, a czasami oczernianie innych. Dlatego mówił o wyższości imienia Lech nad imieniem Jarosław. Dowodził, że etymologia potwierdza jego tezę. Jarosław, od jar, ma oznaczać dół, parów. Lech, od lisić, działać chytrze. Przywołał postać legendarnego Lecha, założyciela państwa polskiego i Jarosława Mądrego, który napadł na kraj Lecha. Zakończył puentą: Lech kojarzy się z ciężko wypracowanym sukcesem, a Jarosław z bezmyślną agresją, dołem i depresją.
Paweł Turek też jest prawnikiem na aplikacji prokuratorskiej. Przyznał, że w czasie wystąpień najgorsza jest trema przed zbyt dużą liczbą słuchaczy. Jego wzorem mówcy jest Jan Paweł II, bo potrafił wzruszyć tłumy. Paweł na eliminacjach miał kłopoty z gardłem, ale nie poddał się i powiedział życzenia dla teściowej oraz przeczytał fragment "Ody do młodości" Mickiewicza.
Zbigniew Jarzembowski, choć miał zawieźć przyjaciółkę do Gdańska na eliminacje do "Szansy na sukces", przyjechał do nas. Jest dyrektorem szkoły w Skarlinie k. Nowego Miasta Lubawskiego. Nie miał czasu, żeby się wcześniej przygotować, ale przeczytał "Odę do młodości" i opowiedział wspomnienie z dzieciństwa - o przygotowaniu świątecznych potraw i wyjadaniu kruszonki z ciasta. Swoją gawędą przekonał sędziów, którzy przyznali, że zobaczyli opisywane ciasto. - Byłem przerażony, gdy zobaczyłem tematy, ale podjęcie wyzwania, zmierzenie się z innymi, zawsze coś mi da - mówił Jarzembowski.
Po przerwie głos mieli sędziowie. - Gratuluję przystąpienia do konkursu, bo w czasach niemówienia, to wielki plus - mówił Głuszczak. Pochwalił wszystkich uczestników za dobrze brzmiące głosy. Dodał, że mówcy nie połykali końcówek i mówili pełne słowa. To dobrze, ale... - Nie po to tu jestem, by tylko chwalić, dlatego zamienię się w krytyka - dodał. - Proszę nie wygłaszać przemówień w stylu towarzysza Gomułki "Eeee, yyyy" - mówił profesor.
Zdaniem sędziów mówcy powinni zastanowić się, po co mówią, a nie jak, bo chwilami forma ich wystąpień przesłaniała treść. Jurorzy podkreślali też wiarygodność słów. Mówca, bez względu na to czyj tekst prezentuje, musi być wiarygodny i przekonać słuchacza, dlatego ważne jest mówienie od siebie, bez dokładania fałszywych uczuć.
Uwagi przerodziły się w dyskusję. Uczestnicy mogli pytać, a sędziowie podpowiadali. Na koniec Paweł Turek przyznał: - Rzadko można usłyszeć uwagi profesjonalistów. Gdyby takie zajęcia były na studiach, poszłoby nam lepiej, ale warto skorzystać z okazji i dowiedzieć się, co trzeba poprawić.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz