Data dodania: 2006-09-13 00:00
MPK drożeje nocą
Normalny bilet na nocnej linii 100 kosztuje 4,20 zł plus dopłata za zakup w autobusie. A jeśli kierowca nie ma biletu o takim nominale? - Sprzedał mi dwa ulgowe i kazał płacić podwójną dopłatę - skarży się nasz Czytelnik.
Autobusy na linii nr 100 kursują codziennie w godz. 23 - 5 rano. Zatrzymują się co godzinę na 50 przystankach, dojeżdżając do niemal wszystkich dzielnic Olsztyna. Są tu honorowane sieciówki albo bilety jednorazowe, które kosztują dwa razy więcej niż na zwykłych miejskich liniach: ulgowy - 2,10 zł, normalny - 4,20 zł. Jeśli kupujemy je u kierowcy, dochodzi jeszcze 40 groszy dodatkowej opłaty. Tak przynajmniej jest w teorii.
W praktyce, jak poinformował nas Czytelnik, wygląda to inaczej. - Interesuję się olsztyńską komunikacją miejską i jeżdżąc ostatnio linią 100, zauważyłem poważne niedopatrzenie - zwrócił uwagę Czytelnik w liście do "Gazety". - Za normalny bilet kupiony w autobusie powinienem zapłacić 4,60 zł. Tymczasem biletów o nominale 4,20 zł nie ma i muszę kupić dwa ulgowe po 2,10 zł i dwa razy dopłacić po 40 gr za bilet sprzedany w autobusie. W efekcie za normalny przejazd płacę nie 4,60 zł, a 5 zł. Ciekawi mnie, dlaczego taki proceder ma miejsce?
Miałem też podobne sygnały od innych olsztyniaków. Postanowiłem je sprawdzić, w ostatni weekend wsiadłem w nocy do "setki". Kierowca od razu zaproponował mi kupno dwóch biletów ulgowych za... 5 zł. - Dlaczego nie ma biletu o nominale 4,20 zł? - spytałem
- Na co dzień jeżdżę na liniach zwykłych i nie mam takich biletów. Dziś zastępuję tylko kolegę - odparł kierowca. Co na to MPK? - Biletów o nominale 4,20 zł nie ma, bo zapotrzebowanie na nie jest naprawdę małe i narazilibyśmy się na straty, zamawiając ich druk. Tym bardziej że nie od dziś wiadomo, iż można bilety łączyć, kupując dwa ulgowe - tłumaczy Krzysztof Zienkiewicz, rzecznik MPK. - Ale kilku kierowców, którzy na stałe obsługują linię nocną, dobrze wiedzą, co robić, by pobierać tylko jedną opłatę 40-groszową. Mają sprzedawać jeden bilet za 2,5 zł (bilet ulgowy plus dopłata)
i jeden za 2,10 zł już bez dopłaty.
- Ale jak widać, nie zawsze to robią - mówię Zienkiewiczowi.
- Akurat w weekend kierowca, który jeździł "setką", naprawdę był na zastępstwie i mógł po prostu tego nie wiedzieć - odparł rzecznik. - Mimo to pouczymy wszystkich kierowców, by nie doszło już do tego więcej. Oni nie mają prawa zmuszać pasażera, by za jeden przejazd wnosił podwójną - 80-groszową - opłatę dodatkową. Nie mogą tłumaczyć się, że nie mają jakiegoś nominału biletu, bo w każdej chwili mogą wziąć je od dyspozytora ruchu. Ich obowiązkiem jest zawsze je mieć.
Kto zarabia na pobieraniu podwójnych opłat? - Z tych 40 groszy kierowcy po odtrąceniu podatku zostaje kilkanaście groszy - nie można więc tu mówić o jakimś dużym zysku. Tym bardziej, że poza weekendami obłożenie na linii nr 100 jest raczej minimalne - mówi Zienkiewicz. - Dodatkowa opłata wymyślona została po to, by zniechęcać mieszkańców do kupowania biletów w autobusie.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz