Dziś jest: 15.11.2024
Imieniny: Alberta, Leopolda
Data dodania: 2006-09-23 00:00

magda_515167

Niezgoda na stop

Warszawski kierowca walczy z absurdami na przejazdach kolejowych na Warmii i Mazurach. Chce, by zniknęły znaki stop przed przejazdami na torach, po których nie jeżdżą pociągi.

reklama
Kazimierz Niezgoda bardzo często przyjeżdża ze stolicy do domku pod Jedwabnem na Warmii. Jeździ przez Nidzicę lub Wielbark. Jego droga zawsze przecina się z torami kolejowymi w Napiwodzie pod Nidzicą lub w Wielbarku. Tam przed przejazdami stoją znaki stop. - Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby pociągi jeździły, ale ja od pięciu lat nie widziałem tam ani jednego - opowiada Niezgoda. - Latem przejeżdżają tędy tysiące samochodów dziennie i muszą się zatrzymać. Kierowcy zużywają przez to więcej paliwa i zatruwają środowisko. Nasz Czytelnik zaproponował: to nie kierowcy mają stawać, a pociągi. - Niech zatrzyma się drezyna, która tamtędy jedzie raz na kwartał, a nie tysiące aut - grzmi pan Niezgoda. - Tego wymaga interes społeczny, ważniejszy od interesu spółki PKP. W całym kraju takich absurdalnych znaków i nieczynnych linii kolejowych może być dużo więcej. Napisał już o tym do ministrów spraw wewnętrznych i administracji, transportu i budownictwa, ministra środowiska, komendanta głównego policji i prezesa zarządu PKP PLK SA. Co więcej, obfotografował oba przejazdy i dokładnie sprawdził stan torów. - Są zardzewiałe, a przecież tam, gdzie jeżdżą pociągi, szyny lśnią. Tu między szynami rosną krzaki, tory częściowo są zasypane piachem - opowiada. Spytał też miejscowych grzybiarzy, kiedy ostatnio przejeżdżał tędy pociąg. - Oni tego nie pamiętają, na pewno było to dawno - mówi warszawiak. Grzegorz Zapadka, wójt gminy Wielbark, nie widzi w tym jednak nic absurdalnego. - Drezyna raz na jakiś czas jedzie i może być niebezpieczna. Są setki linii nieczynnych, może będą wykorzystywane, może zlikwidowane. Na szczęście decyzje zapadają poza wójtem - mówi wójt Wielbarka. Jerzy Domański, sołtys Napiwody: - Rzadko torami przejedzie drezyna. Tory są zarośnięte, nie wiem, po co ten znak ciągle stoi. Bardzo dużo kierowców z Warszawy, a także miejscowych i tak nie zatrzymuje się przed przejazdem. Lepiej będzie, jeśli kolej go zabezpieczy i zdejmie znak stop. Policja i Zarząd Dróg Wojewódzkich wiedzą o walce Kazimierza Niezgody. Przychylają się do usunięcia znaku stop, co więcej, rozważali to już dwa lata temu. Wtedy policja postawiła warunek - na torach musi stanąć zagroda, by drezyna albo pociąg techniczny musiał się zatrzymać. Ich obsługa ma mieć uprawnienia do czasowego wstrzymania ruchu samochodów na przejeździe. - Jestem za tym, by usunąć znak, bo przez nadmierne wykorzystywanie stopu, ludzie go lekceważą. Kierowcy słusznie się denerwują - mówi podinspektor Zygmunt Daniluk z wydziału ruchu drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie. Na usunięcie stopu bez zabezpieczeń na torach policja się nie zgadza. Ale kolej mówi - nie. Ireneusz Merchel, dyrektor zakładu PKP Polskich Linii Kolejowych w Olsztynie, przyznaje, że teraz na linii Szczytno - Ostrołęka (przez Wielbark i Napiwodę) nic nie jeździ, ale może jechać w każdej chwili, bo linia znajduje się w układzie obronnym. Dlatego nie mogą postawić blokad. - Jeszcze nigdzie podobne blokady nie stanęły. Możemy zobowiązać się, że jeśli pociąg będzie jechał, to pracownik kolei zabezpieczy przejazd, ale bez stałych blokad - mówi Merchel. Na to nie zgadza się policja. Boi się, że człowiek nie zabezpieczy przejazdu. Na szczęście Józef Żukowski, naczelnik w Zakładzie Linii Kolejowych w Olsztynie, deklaruje: - Powołamy jeszcze raz komisję z przedstawicielami Polskich Linii Kolejowych, policji i Zarządu Dróg Wojewódzkich. Może uda się znaleźć rozsądne wyjście. Ta linia jest wyjątkowa, bo nie ma decyzji o wstrzymaniu na niej ruchu, a nic po niej nie jeździ.

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz


www.autoczescionline24.pl