Data dodania: 2006-03-19 00:00
Nowa kurator na Warmii i Mazurach
Jolanta Gregorczuk od wczoraj oficjalnie kieruje oświatą na Warmii i Mazurach. Dawno nominacja na kuratora nie wywoływała takich emocji - pisze Maciej Nowakowski, dziennikarz Gazety Wyborczej Olsztyn.
Nowa kurator jest nauczycielem biologii, skończyła też studia podyplomowe z organizacji i zarządzania oświatą. Była wicedyrektorem Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 4 na Nagórkach - działa w nim Gimnazjum nr 8 i Liceum nr 8 - i odpowiadała za liceum. Gdy w 2002 roku ratusz odwołał za bałagan dyrektora Zespołu Szkół, poza konkursem powierzył stanowisko Gregorczuk.
Wtedy wśród nauczycieli pojawiły się głosy, że została przyniesiona w teczce. Miało to też świadczyć o jej sympatiach do rządzącego miastem SLD. Nominacja ujawniła też podziały w szkole. Przeciw niej było głównie grono pedagogiczne Gimnazjum nr 8, z którego wywodził się poprzedni dyrektor Zespołu Szkół.
Ostatni dyskusja na olsztyńskim forum gazeta.pl pokazała, że do dziś liczba jej przeciwników nie zmniejszyła się oraz że nie mają oni merytorycznych argumentów przeciw niej.
Gdy była szefem zespołu - ten przechodził trudne chwile, liceum groziła likwidacja. Ostatecznie udało jej się obronić ogólniak - przeciwstawiła się właśnie tym, którzy rzekomo "przynieśli ją w teczce".
Wybór Gregorczuk na kuratora jest zaskoczeniem. Wydawało się, iż murowanym kandydatem na stanowisko jest Ewa Piotrowicz (znana wcześniej jako Ewa Roman), która była już kuratorem oświaty za rządów AWS, teraz członek PiS. Według naszych informacji PiS obawiał się jednak, że Piotrowicz będzie zbyt niezależna, dlatego wolał na tym stanowisku inną osobę.
Wtedy pojawiła się - jak pisaliśmy kilka tygodni temu - kandydatura Mariana Świerszcza, nauczyciela chemii z Olecka, tamtejszego radnego powiatowego, który w ostatnich wyborach parlamentarnych startował do Sejmu siódmego miejsca listy PiS. Miał mieć poparcie PiS w wyborach na kuratora. Początkowo zgodził się na start, ale potem zrezygnował. W rozmowie mówił mi, że "czasami trzeba odłożyć swoje ambicje". Podobnie jak w Ewa Piotrowicz wydawał się człowiekiem, który chce zostać niezależnym na stanowisku.
Wtedy wypłynęła kandydatura Gregorczuk. To ona kilka miesięcy temu pozwoliła młodzieżówce PiS zorganizować w szkole lekcję patriotyzmu, na której - oprócz opowieści o historii Polski - prelegent krytykował parady równości i Jurka Owsiaka. Było o tym głośno w całym kraju.
Czy to oznacza, że Gregorczuk będzie łatwiej sterować niż wcześniejszymi kandydatami? - Nie chce mi się wierzyć, by te próby wpływania mogły być aż tak duże - mówi osoba znająca olsztyńską oświatę. - Jolanta Gregorczuk jest osobą wyważoną. Po prostu nie odmówiła, gdy pojawiła się propozycja startu, licząc, że będzie mogła realizować swoją wizję oświaty, a nie czyjąś politykę.
Mimo że PiS zrezygnował z Ewy Piotrowicz, ona i tak stanęła do konkursu. - Ambicje nie pozwoliły jej się wycofać - mówi osoba, która zasiadała w komisji konkursowej.
Choć Piotrowicz bardzo dobrze zaprezentowała się w czasie konkursu, nie wygrała go. Wynik głosowania 5:4 dla Gregorczuk. Z nieoficjalnych informacji wynika, że przeciw Roman - a za Gregorczuk - głosowało po dwóch przedstawicieli wojewody i Ministerstwa Edukacji oraz jeden - sejmiku województwa. Nauczycielskie związki zawodowe i jedna osoba z sejmiku poparły byłą kuratorkę.
Cztery lata temu wybór kuratora był niemal bezdyskusyjny. W tym roku już na starcie zaczęło się od dużego zamieszania.
Z lekcją patriotyzmu wyszło nie tak
Marcin Wojciechowski: W listopadzie 2005 roku, jako dyrektor olsztyńskiego VIII LO pozwoliła Pani, by młodzieżówka PiS zorganizowała w szkole lekcję patriotyzmu. Skrytykował to wicekurator...
Jolanta Gregorczuk: Nie tylko wicekurator, także prezydent Olsztyna. Młodzi ludzie z PiS, a wśród nich jeden z moich lepszych absolwentów, przyszli wtedy do mnie i poprosili o zorganizowanie tej lekcji. Od razu uznałam, że jest to świetny pomysł, by kombatant poopowiadał moim uczniom o swoich wojennych przeżyciach i przekazał im, czym dla niego jest prawdziwy patriotyzm. Nie miałam zamiaru wpuszczać do szkoły żadnej partii, bo to nie miała być lekcja o poglądach czy ideologii, lecz o patriotyzmie. Wszystko wyszło trochę nie tak, jak trzeba. Ale idea lekcji patriotyzmu w szkołach nadal ma dla mnie sens.
Takich, kiedy kombatant oprócz tego, że mówi o historii i literaturze polskiej, nie ustrzega się od krytykowania Jurka Owsiaka czy Parady Równości, tak jak było na tej lekcji?
- Rzeczywiście, z ust tego kombatanta padło wtedy o tych kilka zdań za dużo. Po to na lekcji była nauczycielka historii, by szybko przerwać te wywody o Jurku Owsiaku czy paradzie. Ale to ja ponoszę odpowiedzialność za treści, jakie za pośrednictwem tego kombatanta przeniknęły do uczniów, a nie powinny były. Z drugiej strony chyba niełatwo byłoby zaprosić na taką lekcję człowieka, którego najpierw próbowano by ocenzurować.
Zaprosiłaby Pani do szkoły człowieka o liberalnych poglądach, np. Jurka Owsiaka?
- Oczywiście. Poglądy nie mają tu nic dorzeczy. Jednak według mnie lekcje takie powinni prowadzić zwłaszcza kombatanci. Boli mnie, że dla naszej młodzieży patriotyzm ma co raz mniejsze znaczenie. Często nie potrafią nawet powiedzieć, czym był dla Polaków stan wojenny lub II wojna światowa. Wierzę, że patriotyzmu mogą nauczyć się najlepiej od ludzi, którzy walczyli i przelewali krew za Polskę. Opowieści wojenne i historia przeżyta na własnej skórze na pewno łatwiej zapadłyby w ich pamięć i bardziej poruszyły wyobraźnię niż suche informacje z czytanki.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz