Data dodania: 2006-03-15 00:00
Ostatnia aktualizacja 2014-07-15 10:32
Poeci przybywajcie
Takiej imprezy jeszcze w Olsztynie nie było i nie wiadomo, czy się powtórzy. W czwartek zbiorą się poeci z różnych pokoleń po to, by mówić swoje wiersze. Każdy poeta, nawet ten, który na razie pisze do szuflady, niech czuje się zaproszony.
Spotkanie wymyślił Kazimierz Brakoniecki, pisarz, poeta, współzałożyciel Borussii, szef centrum Polsko-Francuskiego. - We Francji co chwila mamy jakiś dzień literatury, tydzień kryminału i wiele innych form kontaktu z kulturą. U nas jest ich jeszcze mało - mówi Brakoniecki. Gorąco zaprasza olsztyniaków na dzisiejszą "Wiosnę Poetów" i śmieje się, że to nie tylko okazja do promocji poezji czy zacieśniania więzi między pokoleniami, ale też zaklinanie wiosny i "poetycki przebiśnieg".
Na "Wiośnie" stawią się m.in. olsztyńscy poeci Tamara Bołdak-Janowska, Alicja Bykowska-Salczyńska, Antoni Janowski. Będą czytać swoje najnowsze utwory. W Centrum Polsko-Francuskim, gdzie będzie spotkanie, wiszą też grafiki Macina Kołpy, ilustrujące ich poezję.
Tamara Bołdak-Janowska przyznała, że denerwuje się przed "Wiosną". - Dla mnie czytanie na głos to próba ważna jak cholera. Czasem po czymś takim potrafię bezlitośnie wyrzucić swój wiersz do kosza. Publiczność jest dla mnie najważniejsza - mówi poetka.
- Ludzie mówią, że moja poezja zyskuje, gdy ją czytam. Mam jednak i takie wiersze, których nigdy nie odważyłbym się przeczytać publicznie - wyznaje z kolei Brakoniecki
Organizatorzy nie ukrywają, że to impreza niszowa, ale jednocześnie jest otwarta dla każdego. - Zapraszamy serdecznie wszystkich olsztyńskich poetów i miłośników poezji. Początkujący i w ogóle nieznani będą też bardzo mile widziani - zachęca Brakoniecki. Obiecuje też kulinarną niespodziankę przygotowaną przez Marcina Kołpę.
Brakoniecki podkreśla, że to bardziej spotkanie z żywymi ludźmi niż z poezją. - Poetów można znać lub nie, cenić albo nie, ale warto przyjść, by zobaczyć, jacy są naprawdę - mówi. - Tajemnicą poliszynela jest to, że poeci rywalizują ze sobą, nie zawsze chcą się spotykać we własnym gronie. Ja chciałbym, żeby rywalizowali ze sobą tekstami, a nie jako osoby.
Dlatego na "Wiośnie" starsi spotkają się młodymi, znani z początkującymi. Co będzie, jeśli przyjdzie grafoman? - Siłą rzeczy musi się wtedy liczyć, że powiemy, co sądzimy o takiej poezji - uśmiecha się Brakoniecki.
Nie ukrywa, że to spotkanie jest wprawką przed zorganizowaniem latem "Nocy poetów". - Marzy mi się taki "spęd" i święto autorów w noc świętojańską na plaży miejskiej - zdradza Brakoniecki. "Noc" towarzyszyłaby spotkaniom "Śpiewajmy poezję". - Ta impreza stała się komercyjna, ale jest okazja, by pokazać olsztyniakom i przyjezdnym, że mamy tu swoich świetnych poetów - tłumaczy.
To już chyba ostatnia próba rozruszania środowiska olsztyńskich poetów. - Jeśli zakończy się klapą, to najpewniej dam sobie spokój - zapowiada Kazimierz Brakoniecki, który nie ukrywa, że już jest znużony funkcją społecznika, a następcy nie może się doczekać.
Spotkanie w Centrum Polsko-Francuskim (ul. Dąbrowszczaków 39, I p.), godz. 18.
Nowe wiersze olsztyńskich poetów - będą odczytane na czwartkowym spotkaniu
Na cmentarzu żydowskim w Olsztynie zimą 2006 roku
Ze zmrożonej górki zjeżdżają chłopcy.
Widzę daleko mój dom rodzinny.
Są i działki, i podstawowa szkoła.
Słońce zimowo zachodzi po malinowemu.
W słoju mróz rysuje magiczne hieroglify.
Tu był kirkut, teraz wysokie lipy,
Dom przedpogrzebowy Mendelssohna,
Obramowania w pnie wrośnięte,
Zapalony słońcem śnieg i dymiące zimno
Stoi nas garstka i nic nie czujemy.
Nie jesteśmy Żydami. Chociaż to nasze miasto.
Było niemieckie, więc Niemcy ich zabili.
Każdy z nas jest Żydem, kiedy nie ma pamięci.
Moja droga na wzgórze do biblioteki.
Kiedyś stał tu cmentarz i knajpa tętniła.
Nie ma nikogo, to nie będzie świata.
Zapalony śnieg serca i dymiące ciało miasta.
Kazimierz Brakoniecki
Nieświadomość różnicy
Jak pełny krajobraz
z zachodzącym słońcem
byl ten człolwiek w ciemnym garniturze,
z lemoniadą odblaskową,
w dużej butelce, której pyzate denko
wystawało mu z kieszeni.
Zaglądało w oczy tych,
których najpierw oślepiło,
gdy samo było wesołe, kołysane,
prawie uśpione.
Tamara Bołdak-Janowska
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz