Data dodania: 2006-01-27 00:00
Poszukiwania winnego awarii w miejskiej ciepłowni
Dlaczego mieszkańcy Olsztyna w sobotę marzli w zimnych mieszkaniach? Miejska ciepłownia i Zakład Energetyczny nawzajem obarczają się odpowiedzialnością.
Awaria wydarzyła się w momencie, gdy zaczynały się największe mrozy. Piece w miejskiej ciepłowni w Kortowie stanęły o godz. 7.30. Kaloryfery w mieszkaniach zaczęły się robić ciepłe około godz. 16, choć niektórzy mieszkańcy Nagórek mieli ciepło w domach dopiero około 22.
Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej zrzuca cała winę na energetyków. Tłumaczy, że powodem wyłączenia pieców była przerwa w dostawie prądu do zakładu. Ogłoszenie z argumentami MPEC-u znalazło się w lokalnej prasie. Ciepłownia przeprasza w nim mieszkańców Olsztyna za "niedogodności w ograniczeniu dostaw ciepła" w sobotę. - Przyczyna [awarii - red.] nie leżała po naszej stronie. Półgodzinny zanik napięcia elektrycznego w Ciepłowni Kortowo zmusił nas do awaryjnego zatrzymania pracy kotłów w ciepłowni - czytamy w komunikacie.
Reakcja energetyków na ogłoszenie była natychmiastowa. Otrzymaliśmy ich wersję wydarzeń. Nie wypierają się, że nastąpiła przerwa w dostawie prądu. Ich zdaniem jednak, przerwa nie powinna doprowadzić do wyłączenia kotłów produkujących ciepło dla Olsztyna. Dlaczego? Do Ciepłowni Kortowo prąd doprowadzają cztery niezależne kable energetyczne. Żeby zakład mógł produkować ciepło pełną parą, wystarczy, że jest zasilany prądem z dwóch z nich. Gdy jeden z kabli zostanie uszkodzony, tzw. system załączania rezerwy (SZR) powinien automatycznie podłączyć zasilanie z kabla, który działa prawidłowo.
W sobotę tak się jednak nie stało. Energetycy argumentują, że system awaryjny nie zadziałał, bo kabel należący do ciepłowni - który powinien doprowadzać prąd do układu zabezpieczającego - jest uszkodzony. W efekcie przestały pracować pompy poruszające wodę w kotłach oraz w sieci ciepłowniczej, a kaloryfery w mieście zrobiły się zimne.
Takie są wnioski komisji powołanej przez Zakład Energetyczny, badającej okoliczności awarii. - Przerwa w dopływie prądu do MPEC trwała zaledwie 30 minut, ale awarii ogrzewania mogłoby nie być wcale. Próba przerzucenia odpowiedzialności na Zakład Energetyczny jest nieuczciwa - tłumaczy Bogdan Kotowicz, dyrektor Zakładu Energetycznego w Olsztynie.
- Gdyby dzisiaj zdarzyła się podobna awaria, scenariusz byłby dokładnie taki sam, jak w sobotę. System rezerwowy nadal jest pozbawiony zasilania, które powinien zapewnić MPEC - mówi Grażyna Banasiewicz-Burdal, rzecznik energetyki.
Dodaje, że według umowy z MPEC Zakład Energetyczny ma 48 godzin na usunięcie podobnej usterki.
Co na to Wojciech Goljat, prezes MPEC? Tłumaczenie Zakładu Energetycznego nazywa bajkami. - Sprawę bada nasza komisja. Możliwe, że już w piątek skończy pracę. Jeśli będzie trzeba, powołamy też komisję z zewnątrz - mówi.
Wkrótce w ratuszu ma się odbyć spotkanie prezydenta Olsztyna z szefami MPEC i Zakładu Energetycznego. - Uzgodnimy, jak przeciwdziałać takim zdarzeniom w przyszłości i jak zabezpieczyć się przed przerwami w dostawach prądu. Z pewnością zostaną poruszone także kwestie strat poniesionych przez MPEC i jego odbiorców, czyli mieszkańców Olsztyna - tłumaczy Aneta Szpaderska, rzecznik Urzędu Miasta.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz