Dziś jest: 15.11.2024
Imieniny: Alberta, Leopolda
Data dodania: 2006-09-18 00:00

magda_515167

Przedszkole z sercem

Przedszkola specjalne nie powinny przyjmować dzieci na intensywną rehabilitację, póki nie mają one diagnozy lekarskiej. Ale każdy dzień zwłoki gra na niekorzyść małego pacjenta. Józio z Olsztyna miał szczęście - dyrektorka przedszkola wiedziała, że jego zdrowie jest ważniejsze niż paragrafy.

reklama
Rodzice Józka wcześnie zauważyli, że chłopiec rozwija się inaczej niż jego rówieśnicy. Nie mówi, nie reaguje na polecenia i zakazy, w nowym miejscu szaleje, wspina się na stoły... W marcu 2006 roku przeszedł badania neurologiczne, słuchu i psychologiczne. Psychologowie zaopiniowali: Józio nie nawiązuje kontaktu emocjonalnego, werbalnego i wzrokowego z badającym, nie słucha poleceń, wymaga stałej opieki dorosłego. Lekarze podejrzewają autyzm. Ich zdaniem trzyletni chłopiec ma dojrzałość społeczną na poziomie dziecka, które ma rok i siedem miesięcy. W sierpniu Józio dostał orzeczenie o niepełnosprawności. - W listopadzie jesteśmy umówieni na spotkanie w Centrum Diagnozy Autyzmu w Gdańsku, jednak nim lekarze będą na 100 proc. pewni, czy to autyzm, może minąć nawet rok - mówi Bogusława Budna, mama chłopca. - Na początku badań dużo było w nas buntu. Chętnie słuchaliśmy opowieści o dzieciach, które też zaczęły późno mówić i czekaliśmy, że stanie się to w przypadku Józka. Ale on nie rozumie także, co my mówimy do niego. Teraz jesteśmy już przekonani, że bez pomocy specjalistów nie damy rady. Dowiedzieli się, że profesjonalną pomoc mogą dostać w Zespole Placówek Edukacyjnych przy ulicy Turowskiego w Olsztynie. Tam, w specjalistycznym przedszkolu, Józek codziennie przez kilka godzin korzystałby z rehabilitacji, terapii poprzez zabawę, zajęć logopedycznych. By jednak móc do niego chodzić, musiał w rejonowej poradni psychologiczno-pedagogicznej uzyskać orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego. - Poszliśmy do takiej placówki przy ul. Jagiellończyka. Spotkanie trwało cztery godziny, miłe panie rozmawiały z nami i obserwowały Józka. Ale usłyszeliśmy, że nie dostaniemy tego orzeczenia, bo nie mamy jeszcze diagnozy lekarskiej - opowiada mama Józia. - Na razie panie zaproponowały, że dadzą nam opinię o potrzebie wczesnego wspomagania rozwoju dziecka. Dlaczego tylko opinię? W poradni przy ul. Jagiellończyka usłyszałam, że nie można odbierać rodzicom nadziei, bo być może dziecko jednak nie ma autyzmu. Nie chcą przyklejać dziecku przedwcześnie etykiety choroby, póki nie jest to przesądzone. Jest jednak problem. Rodzice Józka ubiegali się o orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego, a mają dostać "opinię". To duża różnica. Pierwsze gwarantuje chłopcu rehabilitację w przedszkolu, nawet po kilka godzin dziennie plus konsultacje dla rodziców, drugie - 6-8 godzin terapii w miesiącu (w tym są konsultacje). Przedszkole na dziecko z opinią dostaje siedem razy mniej pieniędzy. Józek miał jednak szczęście. Mimo braku orzeczenia Agnieszka Jabłońska, dyrektorka placówki na Turowskiego przyjęła go i dzieciak będzie rehabilitowany codziennie. Dopóki jednak nie będzie orzeczenia, przedszkole nie dostanie na niego tylu pieniędzy ile potrzeba na tak intensywną terapię. - Przepisy są sztywne, rozporządzenie ministra edukacji mówi, że dziecko musi mieć orzeczenie, by chodzić do naszego przedszkola. Ale dobro dziecka zawsze jest na pierwszym miejscu, najpierw patrzę na nie, a potem dopiero zastanawiam się, co zrobić, żeby grało w papierach - tłumaczy Jabłońska. - Jeśli się nie zacznie intensywnej terapii dość wcześnie, do piątego roku życia, potem bardzo trudno nadrobić zaległości, czasem jest to nawet niemożliwe. - Problemu nie byłoby, gdyby przedszkole dostawało z Ministerstwa Edukacji tyle samo pieniędzy na dziecko, które ma już zdiagnozowaną chorobę, co na dziecko, które dopiero na nią czeka - dodaje Agnieszka Jabłońska. - Tak nie jest. Józek nie jest jedynym w tym przedszkolu, który dopiero czeka na diagnozę.

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz


www.autoczescionline24.pl