W mailu, który otrzymaliśmy od jednego z Czytelników czytamy o uciążliwej sytuacji mieszkańców bloku przy ul. Boenigka 10. W jednej z klatek ma znajdować się mieszkanie, z którego wydobywa się "fetor".
Od 2 lat, razem z sąsiadami, walczymy ze smrodem, który wydobywa się z jednego z mieszkań. Jest to notorycznie zgłaszane do spółdzielni mieszkaniowej, jak i administracji budynku, jednak zgłoszenia nie przynoszą żadnych rezultatów, gdyż w/w instytucje twierdzą, że "nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości" lub insynuują, że zapach wydobywa się z mieszkań osób zgłaszających. Po ostatnim zgłoszeniu fetoru usłyszeliśmy, że "Państwu się coś wydaje, nie ma żadnego zapachu".
- czytamy w mailu.
Czytelnik pisze, że z powodu zapachu sąsiedzi nie mogą wyjść na balkon ani otworzyć okien. Zapach ma dostawać się do środka mieszkań. Nie ma także mowy o pomyłce - przy podejściu do drzwi wskazanych w mailu "ewidentnie czuć, że pochodzi z tego mieszkania".
Sprawa miała być zgłaszana do straży miejskiej, która odsyłała mieszkańców z powrotem do spółdzielni. Myślano także nad próbą zgłoszenia do sanepidu, na co pani z administracji miała "zareagować śmiechem".
- Stwierdziła, że zgłoszenie do sanepidu nic nie da, gdyż my (administracja - przyp. red.) nie stwierdziliśmy żadnych nieprawidłowości - czytamy dalej. - Jesteśmy z sąsiadami już bezsilni - zakończył Czytelnik, prosząc portal Olsztyn.com.pl o pomoc.
Postanowiliśmy skierować pytanie odnośnie sprawy do spółdzielni mieszkaniowej "Jaroty", do której należy blok.
- W okresie od 18 maja do 10 czerwca 2023 roku do Spółdzielni wpłynęły 4 zgłoszenia w tej sprawie - podaje rzecznik prasowy SM Jaroty, Maciej Baranowski. - Administracja osiedla każdorazowo weryfikowała zgłoszenia poprzez kilkukrotną wizytację mieszkań w budynku przy ul. Boenigka 10. Pracownicy dokonujący kontroli na miejscu nie potwierdzili występowania nieprzyjemnego zapachu w tym czasie na klatce.
Aby poznać sytuację udaliśmy się na wizję lokalną. Najpierw rozmawialiśmy z jedną z sąsiadek "smrodziarza", która stwierdziła, że problem ten występuje, nie jest jednak tak intensywny, jak to opisuje nadesłany do nas mail.
- Chlapie, brudzi... no jest uciążliwy - mówi kobieta.
Nasza rozmówczyni zwróciła jednak fakt na inny problem. Mężczyzna może być chory i z tego powodu mieć problemy z utrzymaniem czystości.
- Szkoda mi człowieka. Wydaje mi się, że do jakiejś opieki społecznej powinno się go zgłosić, żeby mu pomagać - dodała.
Po rozmowie udaliśmy się pod wskazany adres. Nawet zbliżając się do drzwi nie dało się wyczuć "okropnego smrodu", o którym pisano w mailu. Drzwi otworzył nam otyły, około 30-letni mężczyzna.
- Już dzisiaj u mnie byli przed chwilą ze spółdzielni, wszystko wyjaśniliśmy - tłumaczył przez uchylone drzwi. - Nie ma powodu do obaw, posprzątaliśmy wszystko.
Mężczyzna zaoferował także, że może pokazać nam swoje mieszkanie. Poza dwoma workami na śmieci leżącymi przy drzwiach oraz nieumytymi naczyniami w kuchni było czysto. Nie dało się także wyczuć "fetoru", o którym pisał Czytelnik.
Komentarze (35)
Dodaj swój komentarz