W ostatnią sobotę (15 lipca) w Krakowie jadący z nadmierną prędkością Patryk P. doprowadził do dachowania pojazdu. Razem z nim zginęło troje młodych pasażerów. Portal natemat.pl poprosił o komentarz Krzysztofa Hołowczyca. W rozmowie przedstawił kierującego pojazdem jako osobę, która chciała uchronić widocznego na nagraniu wchodzącego na jezdnię pieszego.
- Wydaje mi się, że kierowca, który prowadził samochód, zwyczajnie się przestraszył pieszego. Bardzo gwałtownie zareagował, czyli uderzył w hamulec - mówił Hołowczyc. - Wtedy nastąpiła szybka utrata przyczepności. Przynajmniej tak to wyglądało, kiedy auto zaczęło sunąć bokiem. Wtedy jakakolwiek kontrola nad tym pojazdem się skończyła.
Rajdowy mistrz dodaje także, że według niego kierowca miał świadomość prędkości, z jaką się poruszał i że przy uderzeniu pozbawi pieszego życia.
Zaradzić tego typu zdarzeniom według Hołowczyca miałoby utworzenie miejsc, w których młodzi kierowcy mogli by się "wyszaleć".
- W Polsce jest zbyt mało powszechnie dostępnych torów oraz imprez, który dałby szansę na upust tej energii. Są oczywiście jakieś próby na parkingach i w innych miejscach, ale to jest powszechnie ścigane, zresztą nie bez przyczyny - wyjaśniał.
Przeprowadzona w czwartek (20 lipca) sekcja zwłok wykazała, że trzech z czterech pasażerów było pod wpływem alkoholu. U kierowcy, Patryka P., wykryto 2,3 promila we krwi. Oceną, jaki wpływ na wypadek miała trzeźwość prowadzącego pojazd zajmować się będzie Prokuratura Okręgowa w Krakowie.
Wybór Hołowczyca na komentatora sytuacji z Krakowa zaskoczył internautów. Rajdowiec dwa razy był łapany na przekraczaniu prędkości - ostatnim razem w 2018 roku, kiedy w obszarze zabudowanym rozpędził się do 113 km/h. Kierowca stracił wówczas prawo jazdy na 3 miesiące.
Komentarze (87)
Dodaj swój komentarz