Data dodania: 2008-05-28 17:59
Ostatnia aktualizacja 2014-07-15 13:22
Ambitniejsze kino jedzie do Kortowa
Nie chciała góra do Mahometa, to Mahomet przyszedł do góry - w myśl tej zasady kino Awangarda proponuje żakom seanse w Kortowie. Czy młodzież, która nie słynie z zamiłowania do udziału w imprezach kulturalnych, skorzysta z okazji do obejrzenia ambitnego filmu?
Slogan o tym, że olsztyńskich żaków trudno namówić na kulturalne rozrywki, powtarza się od dawna: ** studenci nie chodzą na wystawy, ** rzadko można ich spotkać w teatrze czy studyjnym kinie, ** unikają konferencji naukowych, a w spotkaniach z ciekawymi ludźmi czy warsztatach uczestniczy ciągle to samo grono młodych ludzi. Nie przyciągają ich nawet studenckie promocje. Teatr im. Jaracza kusił ich hasłem, że bilet na przedstawienie kosztuje tylko tyle co dwa piwa - mimo to młodzież nie dała się przekonać. Klub Bohema sprzedaje im wejściówki na koncerty za pół ceny - nie szturmują klubu.
Szefowie kina Awangarda i firmy From Management wymyślili więc, by w inny sposób zachęcić studentów do udziału w wydarzeniu, które przygotowali. Zamiast ściągać ich do miasta z seansem przyjadą do Kortowa. - Studenci już prawie zupełnie przenieśli się do miasteczka akademickiego. To właściwie miasto w mieście - mówi Konrad Lenkiewicz, szef Awangardy. W czwartek chce pokazać studentom film "Tybet: Trylogia buddyjska" w reżyserii Grahama Colemana. Choć powstał w latach 70., teraz - zwłaszcza po ostatnich protestach - przeżywa swój renesans. Dotychczas można go było oglądać na filmowych festiwalach. Trwający ponad dwie godziny esej o buddyzmie pokazuje symboliczne momenty: narodziny - Dalajlama błogosławi dzieci Tybetańczyków i nadaje im imiona, oraz śmierć - rytuał żegnania zmarłego mieszkańca wioski. Młody Dalajlama łagodnym głosem w rocznicę buntu przeciwko chińskiej niewoli mówi o sprawiedliwości, prawdzie i dobrym sercu. Uczy, by nigdy się nie poddawać, a w walce o tybetańską wolność zachować swoją tożsamość. - Myślę, że sprawa Tybetu, która wywołuje tak gorące emocje w Europie i na świecie, znajdzie odzew także w Olsztynie - mówi Wojciech From, współorganizator projekcji. - Zobaczymy, jakie będzie zainteresowanie naszej młodej inteligencji.
Aula, w której odbędzie się pokaz, może pomieścić 600 osób, to trzy razy więcej niż kino Awangarda. Jeśli okaże się, że studentom spodoba się kino w Kortowie, planowane są następne projekcje. - Nie będziemy przyjeżdżać zbyt często, za to z repertuarem na tyle interesującym, żeby wciągnąć i ożywić młodych - opowiada Lenkiewicz.
Seans "Tybet: Trylogia buddyjska" zacznie się w czwartek o godz. 20 w Centrum Konferencyjnym (ul. Dybowskiego 11). Bilety w przedsprzedaży 12 zł. Można je kupować w kinie Awangarda (ul. Stare Miasto 23), sklepie CD (al. Piłsudskiego 2/8) i Tele-Galerii (hol CH Alfa, al. Piłsudskiego 16).
Rozmowa ze studentami olsztyńskiego uniwersytetu
Kultura kontra wyścig szczurów
Beata Niemiro: Ludzie często zarzucają studentom, że nie uczestniczą w życiu kulturalnym, nie chodzą do kina, teatru. Dlaczego tak jest?
Monika Dobkowska, studentka politologii i studiów podyplomowych: To nieprawda. Po prostu w Olsztynie mało się dzieje, a jeśli już coś jest, nie jest to odpowiednio rozpropagowane wśród studentów. Gdyby niektóre imprezy przenieść do Kortowa, na pewno byłoby więcej chętnych.
Szymon Sójka, student politologii: To wielkie uogólnienie. Nie można wszystkich klasyfikować w taki sposób. Dużą rzeszę studentów interesuje życie kulturalne miasta, a to, że nie chodzimy do kina, często zależy od zawartości naszych portfeli i braku czasu.
Nie macie czasu? Przecież zajęcia nie trwają cały dzień.
MD.: Dużo czasu spędzamy na dokształcaniu. Chcemy, żeby nasze CV było jak najlepsze. Więc jeżeli mamy już wolną chwilę, najważniejszy jest odpoczynek, chcemy wyprostować kości. Ja studiuję trzy kierunki i nawet weekendy spędzam na uczelni. Choć zmęczenie jest ogromne, zawsze staram się znaleźć czas na relaks.
Myślicie, że studenci z Warszawa, Krakowa czy Torunia też nie mają czasu na kulturalne rozrywki?
SS.: Ja nie widzę żadnej różnicy między studentami z Olsztyna i z Torunia, z którego pochodzę. Frekwencja w kinach jest taka sama i nie ma żadnego znaczenia, w jakim to jest mieście. Niektórzy po prostu wolą wyluzować się w pubie przy piwie niż korzystać z ofert kulturalnych.
A wy?
MD.: Jestem w kinie przynajmniej raz w miesiącu, teatr też nie jest mi obcy. Poza tym uwielbiam jazz, dlatego na piwo często chodzę do klubów, w których są koncerty jazzowe.
SS.: Moja narzeczona często wyciąga mnie na różne wernisaże. Poza tym lubię ambitne kino. Przyznaję jednak, że w dobie internetu, kiedy wszystko można mieć zaraz po premierze, chodzenie do kina traci sens.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz