Dziś jest: 23.11.2024
Imieniny: Adelii, Felicyty
Data dodania: 2007-11-22 20:45

redakcja_515168

Aparaty zamiast do lamusa, poszły na nagrody

Laureaci konkursu fotograficznego Turystyczne odkrywanie Warmii zamiast profesjonalnego sprzętu wygrali aparaty dawno wycofane z rynku. Nawet podatek musieli zapłacić większy niż nagrody były warte

reklama
Zwycięstwo w konkursie organizowanym przez Starostwo Powiatowe w Lidzbarku Warmińskim i Stowarzyszenie "Dom Warmiński" miało być dla fotografów zaszczytem, ale i okazją do zdobycia jednego z trzech nowych aparatów fotograficznych. Uczestnicy nie wiedzieli, jakie to będą modele, bo informacji nie było w regulaminie. Nagrody współfinansowała w 75 proc. Unia Europejska. Uczestnicy mieli pokazać atrakcje turystyczne, kulturowe i przyrodnicze Warmii. Nadesłane zdjęcia oceniła komisja złożona z "artystów fotografików". Kilka tygodni temu organizatorzy ogłosili listę zwycięzców. Jednak radość uhonorowanych uczestników konkursu nie trwała zbyt długo. - Od razu urzędnicy poprosili nas o zapłacenie 10 proc. podatku od darowizny, ale nie powiedzieli nam, jakie dostaniemy aparaty - mówi Andrzej Waszczuk z Dobrego Miasta, zdobywca II miejsca (zbieżność z nazwiskiem fotografa "Gazety" przypadkowa). - Nagroda była warta 2250 zł, czyli musiałem zapłacić za nią 225 zł podatku. I zapłaciłem. Kiedy jednak Waszczuk przyjechał do Lidzbarka Warmińskiego, aby odebrać aparat okazało się, że nagroda - biorąc pod uwagę postęp, jaki w dziedzinie fotografii dokonał się w ostatnich latach - to eksponat prawie muzealny. Dostał model Olympus C 3020, który nie jest produkowany już od ośmiu lat. - Widziałem go na aukcji internetowej. Był wystawiony za 40 zł, ale nawet mimo taki niskiej ceny właściciel nie mógł go sprzedać - mówi Waszczuk. - Sprawdziłem też katalogi fotograficzne. Już w 2002 roku aparat był niedostępny w sprzedaży. Okazało się, że także pozostałe modele, które dostali laureaci konkursu nie były pierwszej młodości, a w dokumentach miały wyższą cenę niż w aktualnych katalogach. Pierwsza nagroda to Nikon D40. Jest dostępny w sklepach internetowych już za 1,6 tys. zł, a w dokumentach z lidzbarskiego konkursu został wyceniony na 3,2 tys. zł. Nagroda za trzecie miejsce - Olympus C 2100 to prawdziwy unikat. Dzisiejsze telefony komórkowe dysponują większymi możliwościami technicznymi. W sklepach jest niedostępny, trudno go znaleźć nawet na aukcjach. Sytuacja jest kuriozalna, tym bardziej że uczestnicy konkursu, jeśli chcieli wziąć w nim udział, musieli zrzec się majątkowych praw autorskich do przysłanych zdjęć - nie mogliby ich sami sprzedawać. A to oznacza, że organizatorzy mogą je wykorzystywać w dowolny sposób, także we własnych publikacjach. Dzięki temu nie musieliby wydawać pieniędzy na kupno fotografii od innych autorów. Dlaczego organizator obdarował laureatów starym sprzętem, a w dokumentach tak zawyżył ceny? Nagrody kupiły dwie urzędniczki. - Zrobiły to w jednym z lidzbarskich sklepów, obie nie znają się na aparatach i w dobrej wierze poprosiły sprzedawcę o polecenie sprzętu w takiej cenie - tłumaczy Henryk Brochocki, sekretarz powiatu lidzbarskiego. - Rozumiem pana Waszczuka, że czuje się rozczarowany. Sprawdziłem ten model w internecie, zadzwoniłem też do firmy Olympus. Rzeczywiście okazało się aparat nie jest sprzedawany już od lat i ciężko określić jego obecną cenę. Dlatego, jak pan Waszczuk go przyniesie, to pójdę do tego sklepu i zażądam od właściciela sklepu wymiany na nowy model o zbliżonej wartości, takiej jaka była podana w dokumentach konkursowych. Na zdjęciu: Andrzej Waszczuk z nagrodą: - To było przykre. Moje zdjęcia wygrywają, a później jestem w taki sposób traktowany

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz


www.autoczescionline24.pl