W środę wieczorem doszło do spotkania zarządu klubu ze sztabem szkoleniowym Stomilu i radą drużyny. Jakie informacje zostały im przekazane?
- Dwa tygodnie temu umówiliśmy się na to, że 1 lutego spotkamy się i określimy na jakim etapie jesteśmy. Co udało się nam podomykać, udokumentować i obiektywnie określić, na co realnie stać Stomil. Tak jak podkreślaliśmy na początku sezonu naszym celem jest utrzymanie się w II lidze i gra o jak najwyższe miejsce w Pro Junior System. Dla nas kluczowe jest to, żeby budżet był zabezpieczony i zamknięty na koniec sezonu. I tak to wybrzmiało. Jeśli pewne rzeczy nie powyjaśniają się w najbliższych tygodniach to niestety będziemy musieli się skupić w pierwszych kolejkach na tym, żeby mieć przeświadczenie, że się utrzymaliśmy, a później punktować w Pro Junior System.
Jaka była reakcja zainteresowanych?
- Nie spodobało im się to, nam również się to nie podoba, bo wiemy jak fantastyczny wynik zrobiliśmy w rundzie jesiennej. Na tyle ile mogli przyjęli to ze zrozumieniem. My musimy stanąć na wysokości zadania, żeby odbiło się to jak najmniejszym rykoszetem dla tych osób. Jednocześnie podkreślaliśmy to podczas rozmowy, że my nie spuszczamy głów, a walczymy dalej. Liczba spotkań w sprawie finansowania z gminy, pozyskania sponsora strategicznego, jest bardzo duża. Jestem w tym klubie kilka lat, a nie przypominam sobie, żeby były podejmowane działania na tak szeroką skalę. Ja muszę być obiektywny, operować na faktach, nie mogę żyć mrzonkami. Głęboko wierzę w to, że sztab szkoleniowy i piłkarze mają przeświadczenie, że my jako zarząd i ludzie w biurze dalej będziemy walczyć, żeby docelowo robić to na czym nam wszystkim zależy, by głównym celem wiosną były wyniki sportowe.
Jak miałaby wyglądać gra o Pro Junior System? Zarząd oczekiwałby występów konkretnej liczby młodzieżowców w podstawowej jedenastce?
- Musimy podjąć takie działania, żeby w PJS-ie być jak najwyżej. Nikt nikomu nie narzuci tego, że na boisku ma być taka a nie inna liczba zawodników. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby ten klub funkcjonował na jak najmocniejszych fundamentach. Nie dopuszczam takiego wariantu, żebyśmy weszli do I ligi z zadłużeniem. Wiem doskonale, że w takim przypadku bez partnerstwa z miastem zaliczylibyśmy totalną wywrotkę, dlatego musimy w tym aspekcie nadal ciężko pracować i te rozmowy trwają. Spadek z I ligi biorę na siebie, ale operując na faktach, wiem, że byliśmy jedynym klubem, który nie mógł liczyć na wsparcie gminy. Gdyby nie Michał Brański, który w ubiegłym sezonie wsparł klub kwotą miliona złotych, to mierzylibyśmy się z ogromnymi kłopotami. Staramy się jak najmocniej dywersyfikować przychody, tych partnerów teraz przybywa, jest ich drastycznie więcej niż w poprzednich latach. We wtorek pojawił się nowy podręcznik licencyjny dla I i II ligi i są pewne nowe kryteria, które trzeba spełnić. Wynagrodzenie zawodników i sztabu nie może przekraczać 90 procent przychodów klubu i jesteśmy na takim etapie, że mam poczucie komfortu, że my te kryteria spełniamy, a nie spełnialiśmy ich nigdy od momentu zawiązania spółki Stomil Olsztyn SA, czyli od 2015 roku. Można mieć różne zdania na ten temat, ale nie da się budować klubu na szczeblu centralnym bez współpracy z gminą i na tę współprace liczymy. Nie zgadzam się z tym żeby beznamiętnie dotować kluby wielomilionowymi kwotami. My budujemy w mieście takie przeświadczenie, że pieniądze będą wykorzystywane na konkretny cel i będą za nie realizowane konkretne działania.
Prowadzenie klubu bez długu to jest zrozumiała decyzja. Myślę, że nie tylko ja tak myślę. Z drugiej jednak strony takie informacje spowodują, że we wszystkich począwszy od sztabu, zawodników i na kibicach kończąc, opadnięcie entuzjazmu. Być może o komplecie na Polonii Warszawa możemy zapomnieć.
- Zdaję sobie sprawę, że istnieje takie zagrożenie, ale my musimy być odpowiedzialni za ten klub i przewidywać to co się może stać za pół roku, za rok czy za dwa lata. Ja też kocham ten klub, jestem jego kibicem i gdyby to były decyzje zerojedynkowe, to być może podejmowaliśmy inne działania. Pozyskujemy sponsorów i partnerów, ale to ciągle jest za mało. Chwała każdemu sponsorowi, każdemu, który otwiera nam drzwi do nowych partnerów. Tej przychylności mamy bardzo dużo. Na dziś, gdybyśmy prześledzili finansowanie klubów II-ligowych z wyłączeniem wsparcia gminnego, właścicielskiego i spółek skarbu państwa jesteśmy czołowym klubem w II lidze pod kątem wysokości przychodów. To ciągle jest za mało. Pewnych rzeczy nie przeskoczymy.
Będą opóźnienia w wypłatach?
- Robimy wszystko, żeby opóźnień było jak najmniej. Dla mnie kluczowe jest to, żeby ten budżet był zamknięty na koniec sezonu. Może się tak wydarzyć, że te obsuwy będą. Ja chcę mieć przekonanie, że w kolejny sezon wchodzimy jako niezadłużony klub. Dlatego ambitnie musimy na ten moment myśleć o Pro Junior System. Sztab i zawodnicy są szczerze informowani o tym wszystkim.
Już w trakcie naszej rozmowy pojawiły się głosy niezadowolenia kibiców, że Stomil w tym momencie nie jest gotowy na awans do I ligi.
- Ja się kibicom kompletnie nie dziwię. Ja też nie jestem z tego faktu zadowolony. Nie ma innej fizycznej możliwości jak gra o PJS, gdy na dziś nie mamy udokumentowanych dodatkowych źródeł przychodów.
Wychodzi na to, że piłkarze grając dobrze w rundzie jesiennej narobili działaczom kłopotu.
- Nie, broń Boże! Jesienią być może nie punktowaliśmy w PJS na miarę pierwotnych założeń, ale uznaliśmy, że należy bić się o jak najwyższe miejsce w tabeli. Założyliśmy też, że dobry wynik sportowy ułatwi nam rozmowy w mieście i ze sponsorami. Nikt nam nie stworzył kłopotu, ułatwiło nam to wręcz zadanie. Nie wiem czy bez tych wyników udałoby nam się w ostatnim czasie podpisać nowych złotych sponsorów (m.in. Koma czy Superbet). Tego nie wiem. Natomiast mam przekonanie, że dzięki fantastycznej jesieni zbliżyliśmy się do realizacji głównego z naszych celów przedsezonowych, czyli utrzymania.
Zakładając, że po marcowych spotkaniach klub nadal jest w czubie tabeli, to zarząd klubu może zmienić swoje założenia?
- Wszystko się może zmienić za tydzień, za dwa tygodnie lubi po pierwszych trzech kolejkach. Żeby tak się stało, to muszą się zmaterializować pewne rzeczy.
Mówimy o gotówce z miasta czy o pozyskaniu sponsora strategicznego?
- Z miasta otrzymujemy informacje, że najprawdopodobniej uda się wygospodarować jakieś środki, pojawiła się dobra atmosfera rozmów wynikająca też z naszej ciężkiej pracy i zaangażowania osób po stronie Pana Prezydenta. To jednak nie jest na papierze i dla mnie to nie może być wiążące. W ramach spotkań podczas poszczególnych posiedzeń komisji mamy deklaratywnie bardzo dużo przychylności. Radni podkreślają, że pierwszy raz od 2015 roku klub przychodzi z konkretną ofertą, jest przygotowany merytorycznie i odpowiada na trudne pytania. Tylko z tej przychylności nic na ten moment nie wynika, choć liczymy, że to się zmieni. To też jest dłuższy proces i on trwa. Jesteśmy w trakcie rozmów z kilkoma sponsorami. Rozmowy się toczą, ale na dziś nie materializują się.
Rozmawiamy na gorąco po spotkaniu, wszyscy potrzebują się z tą informacją oswoić. Co jednak w obliczu gdy ktoś będzie chciał odejść, bo nie będzie się godził z tą polityką klubu?
- Z każdym jestem gotowy rozmawiać indywidualnie. To byłby jednak dla mnie dramat, gdyby kilka osób dostało wolną rękę, a pewne sprawy doszłyby do szczęśliwego rozwiązania.
Prezes się nie boi, że pierwszy mógłby odejść Szymon Grabowski? Trener Stomilu Olsztyn to ambitny człowiek, charakterny i chciałby grać o awans do I ligi, a nie wprowadzać na siłę jak największą ilość młodzieżowców.
- Na dziś to nie wybrzmiało, natomiast na nikim niczego nie możemy wymusić. Jeżeli ktoś w tej sytuacji będzie czuł się niekomfortowo i źle, to nie będziemy nikogo trzymać na siłę. Bylibyśmy nie fair wobec wszystkich osób, które osiągnęły te wyniki. I teraz bijemy się z dylematami: czy bić się o awans wiedząc, że będą kłopoty jak nie znajdzie się większe finansowanie czy skupić się na innych kierunkach.
A gdyby w kwietniu byłoby pewne utrzymanie, Stomil cały czas byłby w czubie tabeli, a sztab szkoleniowy grałby tylko dwójką wymaganych młodzieżowców, to zarząd klubu byłby zmuszony zwolnić trenera?
- W sztabie pracują rozsądne osoby, więc nie wyobrażam sobie, żebyśmy w ostatecznym rozrachunku musieli zrobić coś co nie byłoby wzajemnie i wnikliwie przedyskutowane. Dla nas wszystkich są to bardzo trudne decyzje i po to toczymy konstruktywne rozmowy wewnątrz klubu by wypracować jak najlogiczniejsze rozwiązanie.
Na pewno wiosną nie zobaczymy Jakuba Tecława, który przeniósł się do GKS-u Tychy. Duże to wsparcie finansowe dla klubu?
- Kuba miał kontrakt ważny tylko do czerwca 2023 roku. Nie jest to zastrzyk gotówki, który w jakiś fundamenty sposób wpłynie na budżet. To był ostatni moment, żeby mieć benefity z tego transferu. Kuba chciał nowych wyzwań, miał do tego prawo po tym jak się ostatnio angażował. Wyszliśmy naprzeciw jego oczekiwaniom i teraz pracujemy nad jego zastępstwem, żeby nie odbiło się na jakości w tym obszarze boiska. Niezależnie od celów jakie obrał klub, to musi się pojawić ktoś kto zastąpi Jakuba Tecława.
Trafią do klubu jakościowi młodzieżowcy? Obecnie nisko jesteśmy w klasyfikacji PJS, a żeby wskoczyć wyżej, musi grać po prostu więcej zawodników niż tylko dwóch.
- Od początku zakładaliśmy, że do klubu dołączy co najmniej jeden jakościowy młodzieżowiec, niezależnie od celów, które byśmy sobie stawiali i dalej trzymamy się tych założeń.
Komentarze (16)
Dodaj swój komentarz