Sprawą masowego odstrzału dzików, który rozpoczął 12 stycznia, żyje cała Polska. Obrońcy praw zwierząt i ekolodzy zapowiadali protesty w całym kraju. W Olsztynie także odbyła się pikieta. W sobotnie popołudnie na starówce przy scenie staromiejskiej zebrali się mieszkańcy miasta, którzy w proteście chcieli powiedzieć "nie" tej kontrowersyjnej decyzji polskiego rządu.
- Zmniejszanie populacji dzika bywa potrzebne. W Czechach się udało wyeliminować z małego obszaru całą populację, ale zrobiono to inaczej: strefa zagrożenia była mała, ogrodzono teren i dopiero wtedy zmniejszano populację dzika. W naszym przypadku to raczej nie ma znaczenia - mówił Stanisław Czachorowski, ekolog i społecznik. - Dziki są rezerwuarem wirusa, ale to głównie człowiek go przenosi z jednej hodowli do drugiej. Samo strzelanie niewiele zmieni, bo dziki i tak rozpierzchną się. Nawet sami myśliwi są przeciwni tym działaniom na zasadzie 650 zł za zastrzelenie lochy, bo to jest wbrew ich etyce. Jeśli dziki padają na ASF, to i tak ich populacja się zmniejszy.
Naukowiec wyjaśnił także, że konsekwencje zmniejszenia liczby osobników dzika odczuje głównie człowiek.
- Nawet jeśli okresowo by liczebność spadła, to musimy zadbać, żeby szybko wzrosła, bo im więcej dzików, tym więcej zjedzonych żołędzi. Jeśli mniej dzików będzie, to będzie więcej gryzoni i to my jako ci, którzy zbierają kleszcze zarażone boreliozą, będziemy ponosili konsekwencje. W ekosystemie jest dużo różnych zależności i nad każdymi drastycznymi działaniami warto się sensownie zastanowić - dodał Czachorowski.
O wpływie dzików na ekosystem mówił również Krzysztof Mikunda, pasjonat przyrody.
- Liczebność dzika jest zmierzalna, że jest ich około 300 tysięcy. Jest to 300 tysięcy pługów, które codziennie przerzucają leśną glebę. Wyobraźcie sobie, jakie to ma znaczenie dla mikoryzy, dla przyspieszenia procesów metabolicznych, rozkładu substancji organicznych w glebie. To dziki wprowadzają substancję organiczną, niezbędną dla drzew, ryjąc i szukając larw, pędraków, owadów, przysmaków i to dzięki nim codziennie ta gleba jest mieszana, napowietrzana, natleniana - tłumaczył Mikunda.
Na olsztyńskiej starówce zebrało się kilkadziesiąt osób, które w dosadny sposób wyrażały swój sprzeciw wobec decyzji rządu. Na transparentach można było odczytać takie hasła jak "bioasekuracja, nie eksterminacja", "stop rzezi dzików" czy "myśliwi są obrzydliwi, niech im lufę wykrzywi".
Choć wydarzenie nie miało charakteru politycznego, wśród pikietujących można było znaleźć przedstawicieli m.in. partii Razem czy koła Zielonych.
Komentarze (4)
Dodaj swój komentarz