Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego uznała, że skarga nadzwyczajna prokuratora generalnego wobec byłego prezesa SM "Pojezierze" bezpodstawnie powiela oddaloną w 2021 roku kasację wyroku.
Zenon Procyk pełnił funkcję prezesa SM "Pojezierze" w latach 1997-2005. W tym czasie był odpowiedzialny za budowę nowoczesnego systemu ciepłowniczego na Pojezierzu i odłączenie osiedla od Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Olsztynie. Pozycja Procyka była wysoka, mówiło się nawet o tym, że mógł być kontrkandydatem Czesława Małkowskiego w wyborach na prezydenta Olsztyna.
W 2005 roku Procyk został aresztowany. Prokuratura postawiła 20 zarzutów, wśród nich te o fałszowanie wyborów, działanie na szkodę spółdzielni, niegospodarność. W areszcie przesiedział 8 miesięcy. Jedną z osób, która nagłaśniała sprawę, była działaczka spółdzielcza, a obecnie senator Lidia Staroń. Sprawa szybko obiegła cały kraj, a walcząca z "mafią spółdzielczą" kobieta została okrzyknięta "Robin Hoodem w spódnicy". Pochwalił ją nawet przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk.
Inną stronę historii przedstawia sam poszkodowany. W wywiadzie dla Onetu z 2021 mówił, że Staroń została wykorzystana przez "lobby ciepłownicze", któremu nie podobały się przeprowadzone na Pojezierzu zmiany. W tle miałyby toczyć się osobiste porachunki. Szwagier Lidii Staroń miał robić wiele robót remontowych w olsztyńskich spółdzielniach - także w SM Pojezierze. Po wprowadzeniu przetargów do prowadzenia prac zakontraktowani zostali inni wykonawcy, co miało być dla Staroń problemem.
- Lidia Staroń przychodziła do pracowników spółdzielni i wymuszała zlecenie robót szwagrowi. Straszyła, że w innym przypadku będziemy tego żałować - czytamy w wywiadzie słowa Procyka. - Po latach okazało się, że za to spotkanie w 1997 zapłaciłem zdrowiem, udarem, zniszczoną karierą i reputacją.
Jednym z zarzutów rozpowszechnianych przez obecną senator miało być sprzedawanie mieszkań "po znajomości". Były prezes SM "Pojezierze" twierdził, że nie znał wcześniej ludzi, którzy według Staroń mieli stworzyć z nim "układ".
W sprawę zamieszany był także zastępca prezesa SM "Pojezierze", który popełnił samobójstwo.
- Funkcjonariusze CBŚ przychodzili do niego do domu i go zmuszali, żeby mnie obciążał zeznaniami. Grozili mu, że będzie siedział razem ze mną. On nie wytrzymał - mówił w wywiadzie Procyk. - Staroń okrzyknęła, że obaj bierzemy łapówki - każdy po 5 proc. Po jego śmierci wdowa zaprosiła mnie do siebie do domu i zapytała gdzie się te pieniądze podziały. Taka była siła tych pomówień.
Proces, który ruszył ostatecznie w 2012, zakończył się uniewinnieniem byłego prezesa SM Pojezierze. Senator Staroń poprosiła wówczas prokuratora generalnego, Zbigniewa Ziobrę, o kasację wyroku przez Sądem Najwyższym. W 2017 SN uznał kasację za bezzasadną. Procyk wysądził od skarbu państwa 1,8 mln złotych zadośćuczynienia za doznane krzywdy. Senator ponownie wniosła o kasację do prokuratora. Sąd Najwyższy oddalił ją w 2021 roku. Pozostała jeszcze najwyższa instancja - skarga nadzwyczajna prokuratora generalnego. Ta została oddalona przez SN z powodu "powielania zarzutów skargi kasacyjnej".
Komentarze (25)
Dodaj swój komentarz