Samorząd aptekarski chce wpłynąć na posłów, by jak najszybciej uchwalili ustawę o cenach leków refundowanych. Nad jej projektem pracują teraz posłowie z komisji zdrowia. - Chodzi nam o to, by w ustawie znalazł się zapis, że to minister zdrowia ustala minimalną cenę leków. Cena nie mogłaby być już obniżana przez apteki - mówi Jan Rogowski, prezes Okręgowej Izby Aptekarskiej w Olsztynie. Aptekarze prezentują szereg argumentów, które ich zdaniem przemawiają za wprowadzeniem sztywnych cen. Najważniejszy z nich to troska o zbyt duży wypływ pieniędzy z Narodowego Funduszu Zdrowia. Zdaniem farmaceutów pacjenci z racji niskich cen nieraz za grosz kupują więcej leków niż potrzeba. A za wszystko płaci NFZ. - Ostra konkurencja powoduje też, że chorzy zamiast w spokoju się leczyć, biegają w poszukiwaniu apteki, która reklamuje się jako najtańsza. Tymczasem tańsze będą tylko niektóre preparaty, a pozostałe zaś kosztują więcej - mówił Rogowski. Aptekarze przekonują, że obecny wolnorynkowy system sprzyja nieuczciwej konkurencji między aptekami. Leki w promocyjnych cenach otrzymuje bowiem od producenta tylko część aptek. Pozostałe nie mają takiej szansy, dlatego nie mogą obniżyć cen. W oczach pacjentów są postrzegani jako "zdziercy". - Taka walka źle wpływa również na atmosferę w naszym środowisku - dodaje Jan Rogowski. - Apteki reklamują się jako najtańsze, czego zakazuje nasz kodeks etyczny, więc sprawy trafiają do naszych sądów. Co na to sami pacjenci? Pan Jarosław Wajs, którego spotkaliśmy w aptece przy ul. Dworcowej, zapewnia, że nie przeszkadzają mu promocje w aptekach. - Jestem emerytem, więc mam dużo czasu na chodzenie po aptekach. Raz na miesiąc kupuję leki, bo choruję na nadciśnienie. A emeryturę mam niską, więc chętnie poszukam tańszych leków.