Wszyscy zainteresowani poczynaniami 41-letniej legendy MMA, zadawali sobie po tej jego porażce pytanie: czy zdoła się podnieść i raz jeszcze podjąć walkę, czy też zakończy po tym niepowodzeniu swoją nietuzinkową karierę sportową?
Chalidow już raz ogłaszał zakończenie kariery. Było to po drugim przegranym pojedynku z Tomaszem Narkunem. Później zdołał jednak wrócić do klatki. W przeprowadzonej niedawno przez jeden z portali internetowych sondzie 62 proc. uczestników uważa, że nie wróci, natomiast 38 proc. jest odmiennego zdania. On sam, krótko po nokaucie, wypowiedział się na ten temat mówiąc: - Co dalej? Poczekam, aż się zagoją moje kości. Poczekam i zacznę trenować. Myślę, że nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Co dalej będziemy robić, zadecydujemy wszyscy razem - wy, ja, mój cały sztab trenerski. Wyciągam wnioski z tego, będę trenował dalej. Wiek nie ma z tym nic wspólnego. Pamiętajcie, że 4-5 walk wstecz swój pierwszy nokaut dostał też Soldić, więc to nie ma kwestii, że coś z wiekiem moim jest. Jest wszystko dobrze, jeżeli chodzi o stan fizyczny w moim wieku.
Mamed Chalidow to postać niezwykła pod każdym względem. Urodził się 17 lipca 1980 roku w Groznym, stolicy Czeczenii. W 1997 roku wraz z grupą Czeczenów przyjechał do Polski, do Wrocławia gdzie uczył się języka polskiego. Po ukończeniu kursu językowego wyjechał do Olsztyna. Podjął tu i ukończył studia zarządzania i administracji na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. 21 grudnia 2010 r. otrzymał obywatelstwo polskie.
Na początku 2000 roku zmagania MMA uważane były w naszym kraju za wręcz egzotyczne. Kojarzyły się z wolną amerykanką czyli brutalną bijatyką bez żadnych zasad. Jednak z każdym rokiem zmieniał się pogląd Polaków na mieszane sporty walki. Olbrzymia była w tym zasługa naszego bohatera. To on swoimi występami sprawił, że w ciągu zaledwie kilku lat MMA awansowało w Polsce do rangi sportu.
W 2006 roku po raz pierwszy dowiedziałem się, że w Olsztynie są osoby trenujące mieszane sporty walki, od 19-letniej Pauliny, córki mojej dobrej znajomej, bo jej chłopak był wśród takich właśnie osób. Powiedziała, że najlepszy jest tam taki jeden Czeczeniec Mamed. Znała nawet numer jego telefonu. Nazajutrz zadzwoniłem na ten numer i umówiłem się z rozmówcą na spotkanie. Odbyło się w malutkiej szatni sali olsztyńskich Budowlanych mieszczącej się do dzisiaj przy ulicy Grunwaldzkiej. Mamed Chalidow trenował tam wtedy zapasy (trener Bolesław Jurewicz) i boks. Obszerny z nim wywiad ukazał się kilka dni później w „Gazecie Olsztyńskiej”. Potem dowiedziałem się, że był to pierwszy jego taki prasowy wywiad.
Przez te minione prawie 17 lat spotykałem się z nim wielokrotnie. Corocznie podczas podsumowań sezonu jego Arachionu, którego jest nadal członkiem, mimo wielu prób innych klubów zabiegających o przejście do nich. Kilka razy był na Balu Sportowca podsumowującego plebiscyt na najpopularniejszych sportowców regionu. Po raz pierwszy zajął w tym plebiscycie pierwsze miejsce za wyniki 2013 roku. Przypominam sobie, że to chyba wtedy, a było to w marcu 2014 roku, siedzieliśmy przy tym samym stoliku. Brał w takich uroczystościach udział beż żeńskiej osoby towarzyszącej, za to z klubowym kolegą. Nie zauważyłem by pił alkohol i nigdy nie tańczył. Na jednym z takich spotkań zapytałem go jak odnosi się do Rosjan, skoro ich armia zniszczyła jego Czeczenię? Tak mi wtedy mniej więcej odpowiedział: - Ja nie zajmuję się polityką, ale skoro mnie o to pytasz to powiem, że nie winię tu w żaden sposób Rosjan, a tylko władze Rosji. Zwykli Rosjanie nie mają z tym nic wspólnego, a sami są przecież też często przez tę władzę gnębieni.
Zapytałem też co dla niego oznaczało otrzymanie polskiego obywatelstwa? - Bardzo wiele znaczyło - odpowiedział bez chwili zastanowienia. - Zawsze podkreślałem, że mam dwie ojczyzny Czeczenie i Polskę. Przez to obywatelstwo zostałem stuprocentowym reprezentantem Polski. Reprezentuję Polskę i Olsztyn. Kocham to miasto i jest mi w nim bardzo dobrze.
Popularność olsztyńskiego Czeczeńca rosła szybko z roku na rok. Jego ekscytujące walki stały się w naszym kraju wielkim wydarzeniem i to nie tylko sportowym. No i przyszedł rok 2015, a z nim kryzys migracyjny. Chalidow nie ukrywał nigdy swojej islamskiej wiary. Zaczęły się pod jego adresem ukazywać w portalach społecznościowych plugawe komentarze. Doszło wreszcie do tego, że w 2017 roku, po jego zwycięstwie na Stadionie Narodowym... rozległy się gwizdy.
Trzy porażki pod rząd, głoszenie depresji i zakończenia kariery, zapowiadały szybki sportowy koniec Chalidowa. Okazało się, że nie i to w jakże spektakularny sposób. W październiku 2020 roku "olsztyński Czeczeniec" precyzyjnym i skutecznym kopnięciu posłał na deski faworyzowanego Scotta Askhama.
Kilkanaście miesięcy później stanął w oktagonie naprzeciw silnie bijącego młodego Chorwata Roberto Soldicia. Sporo starszy olsztynianin nie sprostał serii jego potężnych ciosów na głowę.
Czy ten niemiły widok leżącego bezradnie Wielkiego Mameda Chalidowa będzie jegoostatnim w klatce MMA? Poczekamy, zobaczymy...
Lech Janka
Komentarze (21)
Dodaj swój komentarz