Data dodania: 2005-01-05 00:00
Dłużników z mieszkań komunalnych nie stać na abolicję
Nadszedł czas rozliczeń dłużników z mieszkań komunalnych. Miasto umarza długi tym, którzy dwa lata regularnie płacili czynsz. Większość dłużników nie skorzystała jednak z oferty. - Nie stać nas - tłumaczą.
Statystyki nie napawają optymizmem: na około 7 tysięcy mieszkań komunalnych w Olsztynie co czwarte jest mniej lub bardziej zadłużone. Łącznie na prawie 8 milionów złotych.
Dwa lata temu prezydent Olsztyna uznał: damy ludziom szansę, wprowadzimy abolicję. Temu, kto przez dwa lata będzie regularnie płacił czynsz, długi umorzymy.
Właśnie przyszła pora na podsumowanie abolicyjnych efektów. Co się okazało? Mało kto zdecydował się na skorzystanie z propozycji.
- Zadeklarowała się może połowa dłużników, do których rozesłaliśmy pisma z ofertą. Niestety, nie wszyscy wywiązali się z umowy. Czynsz regularnie płaciło może 80 proc. z nich. Najwyżej 800 lokatorów - relacjonuje Witold Kaczyński, prezes Zakładu Budynków i Lokali Komunalnych. - Dlaczego? Naprawdę nie wiem. Sam się dziwię, w końcu to była naprawdę duża szansa...
Wystarczy porozmawiać z lokatorami, by zrozumieć, dlaczego tak mało osób skorzystało z możliwości wyjścia z długów. Wielu dłużników egzystuje na granicy nędzy. Takich ludzi nie stać na czynsz. Tak jak 46-letnią Genowefę Klimiuk z samotniaka przy ul. Niepodległości.
- Choruję ciężko na cukrzycę, nie nadaję się do żadnej pracy. Zresztą teraz młodzi, zdrowi i po studiach roboty nie mają, co dopiero ja... Żyję tylko z renty, 527 złotych - wzdycha zrezygnowana kobieta. I wylicza: czynsz za 16-metrową klitkę bez łazienki to 200 zł miesięcznie. Za prąd i gaz płaci prawie 70 zł.
- Na same opłaty idzie połowa renty, a przecież muszę jakoś żyć. Coś zjeść, kupić leki, z czego mam zapłacić czynsz? - załamuje ręce. - Śpię na rozwalającym się łóżku, nie stać mnie na pralkę, na lodówkę. Boję się tylko, że na bruk mnie wyrzucą. Co wtedy zrobię, nie wiem.
- Ze mną jest podobnie - wtrąca młoda sąsiadka. - Chętnie bym długi spłaciła, ale nie mam z czego. Pracować, pracuję, ale zarabiam 600 zł, mam małe dziecko, muszę je utrzymać.
Jaki los czeka dłużników, którzy nie spłacą zaległości?
- Nie mamy wyjścia, musimy kierować sprawę do sądu. Nawet komornik długów od nich nie ściągnie, bo ci ludzie przeważnie nic nie mają - wyjaśnia Witold Kaczyński. - Sąd najczęściej orzeka eksmisję do lokalu socjalnego, ale takich lokali w mieście brakuje. W ten sposób dłużnicy dalej mieszkają w swoich mieszkaniach, a wiele rodzin czeka w kolejce.
Ewa Sierocińska
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz