Paulina Bońkowska: No i faceci w tym wypadku mają rację (śmiech). Każdej walce towarzyszy duża adrenalina i ona sprawia, że jesteśmy uodpornieni na stres i ból. Poza tym, gdy dostanie się silny cios na ciało, to człowiek się mobilizuje i chce oddać z podwójną mocą.
Przejście na zawodowe MMA wiąże się z tym, że musisz walczyć bez ochraniaczy i kasku. Nie martwi Cię to, że po którejś walce może zostać ślad, chociażby właśnie na twarzy?
Zdziwię Cię! Ja osobiście wolę walczyć bez ochraniaczy i bez kasku. Dlaczego? Przede wszystkim jest to o wiele bardziej komfortowe. Walcząc w parterze łatwiej wyjść przykładowo z duszenia. Wiadomo, że naraża się swoją twarz czy piszczele, ale póki co nic poważnego mi się nie przytrafiło i oby tak zostało jak najdłużej (śmiech).
Pierwszym sportem walki jaki uprawiałaś było Judo. Odnosiłaś duże sukcesy nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Dlaczego zrezygnowałaś?
Wszystkiemu winny jest mój brat Szymon (śmiech). On jest trenerem w Arrachionie. Zajmuje się parterem i zapasami, a to może mi się bardzo przydać. Drugą osobą która miała na to wpływ był Paweł Derlacz, który razem z Szymonem tworzy w Olsztynie naprawdę zgrany duet. Trenowanie pod okiem jednych z najlepszych w moim odczuciu trenerów MMA w Polsce daje dużo satysfakcji. No i mogę się tutaj bardzo dużo nauczyć.
Czyli Judo to definitywnie zamknięty rozdział?
Nie. Jeśli mam tylko chwilę, to dalej staram się rozwijać w tym kierunku. Muszę Ci powiedzieć, że w Judo, Karate czy innych sportach walki jest zdecydowanie ciężej osiągnąć sukces. Jest wiele rywalek reprezentujących wysoki poziom. Jadąc na Mistrzostwa Polski ma się 30 czy 40 dziewczyn w swojej kategorii wagowej.
Skoro brat przekonał Cię do MMA to powiedz, jak się z nim współpracuje. Wymaga więcej?
Szymon jest taką osobą, która poświęca każdemu tyle samo uwagi. Bez różnicy czy dany zawodnik przygotowuje się do walki amatorskiej czy zawodowej. Każdy jest tak samo ważny. A ja? Ja jestem jedyną dziewczyną trenującą MMA. Na około sami faceci, jednak nie mogę z tego powodu liczyć na jakikolwiek luz (śmiech).
Jesteś więc na co dzień skazana głównie na rywalizację z mężczyznami...
W klubie jest wielu zawodników w mojej kategorii wagowej, a przynajmniej zbliżonej. Jak trzeba to trzeba i walczę z nimi. Wiadomo, że każdy stara się uważać, bo co by nie mówić faceci mają więcej siły...
Na pomoc Joasi Jędrzejczyk możesz liczyć?
Asia jest obecnie w Olsztynie i bardzo dużo mi pomaga. Jestem jej za to bardzo wdzięczna. Jest znakomitą zawodniczką. Ma bardzo dobrą stójkę z racji tego, że trenuje Muay Thai. Bardzo lubię z nią walczyć i zawsze dużo się od niej uczę.
A Mamed Khalidov podrzuci czasem jakąś radę?
Jak wiesz Mamed jest zawodnikiem, który sam musi bardzo dużo trenować. Wiadomo, że nie ma za wiele czasu, aby poświęcać go innym. Czasem kiedy wykonuje pewne elementy podpowiada mi jak wykonać je lepiej pod kątem technicznym. Ogólnie muszę przyznać, że jesteśmy bardzo zgranym teamem i każdy może liczyć na pomoc pozostałych.
Na drugą część rozmowy z Pauliną Bońkowską zapraszamy w piątek 2 marca. A w niej o pierwszych zawodowych walkach, przemyśleniach na temat MMA oraz KSW.
Rozmawiał: Tomasz Grabowski / fot. archiwum prywatne zawodniczki
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz