Profesor Czachorowski jest przekonany, że sprawa podtopień w Olsztynie, powtarzana obecnie przez wszystkie lokalne media, to jedynie szum, który ucichnie, a sam problem pozostanie. Na całą sprawę - jak twierdzi - trzeba spojrzeć szerzej – opracować wizję miasta ogrodu, przemyśleć inwestycje.
Spór, jaki ostatnio rozgorzał w olsztyńskich mediach o przyczynę podtopień, jest krótkotrwały i pełen emocji. Ale jest jednocześnie wywołany długotrwałym sporem o wizję miasta ogrodu. To długa dyskusja nad wizją miasta i inwestycjami. I ona szybko nie przeminie – pisze na swoim blogu Profesor Czachorowski.
Czy za powodzie winne jest betonowanie miasta, czy nie całkiem sprawna kanalizacja burzowa Rzeczywistość jest tak złożona i wielowymiarowa, że pewnie jedno i drugie jest prawdziwe. Problem z podtopieniami będzie się nasilał, bo jest kilka przyczyn. Po pierwsze konserwacja kanalizacji burzowej, po drugie zmniejszanie się powierzchni chłonnych dla wody w mieście w wyniku normalnej zabudowy i błędów w planowaniu, w końcu przyczyną są intensywniejsze opady, spowodowane zmianami klimatycznymi. Nie ma jednej, nawet dużej inwestycji, która by problem rozwiązła. Potrzebne są działania systematyczne i rozproszone. Tak jak z myciem rąk przed jedzeniem, które wielu chorobom zapobiega.
Bo nie ma bezpośredniego związku zabetonowanie trawnika na ul. Wojska Polskiego z podtopieniami na Jarotach - zbyt duża odległość. Tak jak nie ma związku to, że Jaś rąk nie umył, a Kasia zachorowała. Jest jednak ogólny związek z brakiem higieny i chorobami "brudnych rąk".
Jest wiele inwestycji w Olsztynie, które zwiększają ilość powierzchni nieprzepuszczalnych.
Podam może dwa kolejne przykłady. Na rogu Iwaszkiewicza i Tuwima powstał duży hipermarket, w miejscu terenów zielonych. To nie tylko powierzchnia sklepu, ale i duży parking. Parking wyłożony polbrukiem. A przecież wystarczyło zastosować powierzchnię ażurową - ta sama funkcja ale z częściową przepuszczalnością powierzchnią. Żeby było śmieszniej ażurową kratownice położono... jako chodnik dla pieszych (strasznie niewygodne, powierzchnia symboliczna i niewielka). Czy jeden parking spowoduje podtopienia? Nie, on tylko pogarsza ogólną sytuację. Czy od jednego papierosa dostaniemy raka płuc? Ale codziennie wieloletni palacz może tak stawiać pytanie i udawać, że problemu nie ma, że palenie w ogóle nie szkodzi.
Drugi przykład - ulica Iwaszkiewicza. W naturalnym zagłębieniu, na trawniku z bajorkiem postawiono domy tzw. Trzy Wieże. Dla wybudowanego tam sklepu wielkopowierzchniowego po drugiej stronie ulicy, w miejscu planowanego od ponad dekady parku, wybudowano polbrukowy parking. I znowu przybywa powierzchni betonowych (ubywa zieleni tak pożądanej przez mieszkańców!), po których woda spływa i gdzieś się musi gromadzić. A wystarczyło tylko zastosować kratownice ażurowe i uciążliwość byłaby mniejsza. Chodnika dla pieszych oczywiście do tej pory nie ma... Taka to inwestycja.
Trzeci bliski przykład, Aleja Warszawska, asfaltową jezdnię poszerzono na buspasy, a na rozległym terenie zielonym budowany jest wielki apartamentowiec. Znowu ubywa terenów zielonych a przybywa nieprzepuszczalnego "betonu". Nie da się zbyt długo zamiatać pod dywan - prędzej czy później widać będzie górkę i śmieci przypadkowo rozsypią się po całym pokoju. W najmniej oczekiwanym momencie.
Miasto musi się rozwijać i nie protestuję przeciw inwestycjom jako takim. Ale wskazuję na fakt, ze brakuje inwestycji i działań kompensujących te negatywne skutki. Przy takim trendzie nie trzeba być prorokiem, by przepowiadać coraz częstsze podtopienia.
Planowanie inwestycji w mieście to nie jest łatwe zadanie. Trzeba o wielu rzeczach wyprzedzająco pomyśleć. A dyskusja wokół ostatnich podtopień jest tylko częścią debaty o kształt miasta, od dłuższego czasu trwającej.
Miasto dla ludzi, czy parking dla samochodów lub poletko dla inwestorów?
Komentarze (6)
Dodaj swój komentarz