Data dodania: 2006-08-21 00:00
Ekolodzy alarmują: zalesienie nie służy bocianom
- To nie jest czarnowidztwo i nasza panika, tylko realna groźba - tak ekolodzy mówią o tym, że z Żywkowa, znanej w całej Europie bocianiej wsi, mogą wynieść się bociany. Powód? Drastycznie maleje ilość pól i łąk, na których żerują te ptaki.
Zdaniem ornitologów z Polskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków bociany są zagrożone z powodu zalesiania terenów w północnej części województwa. Jak już pisaliśmy w "Gazecie", wielu nabywców kupuje ogromne połacie ziemi po dawnych PGR-ach, sadzi na nich las i występuje o dotacje unijne. Traktują tę inwestycję jako lokatę kapitału, rocznie za hektar zalesionej ziemi dostają około 700 zł. - Niestety, to nie służy bocianom - mówi Krzysztof Molewski, ornitolog z Polskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków. - Ptaki żerują na łąkach i polach, a w obsadzonym drzewami terenie nie są w stanie znaleźć sobie wystarczającej ilości pożywienia.
Ostatnio do ekologów z PTOP-u dotarły niepokojące wieści. - Mieszkańcy Żywkowa powiedzieli nam, że w najbliższych okolicach wsi ma być zalesione kolejne 50 ha gruntów sprzedanych niedawno prywatnej osobie - mówi Marta Brzozowska z PTOP-u. - To byłoby drastyczne zmniejszenie obszaru, na którym żerują bociany, bo ptaki te zdobywają pożywienie tylko w promieniu 5 km od gniazda - alarmuje.
Bociany upodobały sobie północną część naszego województwa, ponieważ przez lata miały tam bardzo dobre warunki bytowania: dużo łąk, pól i mokradeł. W kilku wsiach: w najbardziej znanym Żywkowie, a także w Lelkowie czy Szczurkowie od kilkunastu lat bocianich gniazd było więcej niż chałup we wsi. Dlatego w 2004 roku wojewoda warmińsko-mazurski utworzył na tym terenie obszar specjalnej ochrony ptaków "Warmińskie bociany". Ochrona objęła liczący 100 ha pas w północnej części powiatów braniewskiego, bartoszyckiego i kętrzyńskiego, mieszkało na nim 900 par bocianów. Obszar ten został wpisany do europejskiej sieci ekologicznej Natura 2000. - Mimo że prawo nakazuje gminom, które pozwalają na zalesianie pól na obszarach chronionych, konsultować takie zgody z przyrodnikami, z nami nikt na ten temat nie rozmawiał - ubolewa Marta Brzozowska. - Dlatego postanowiłam szukać sprawiedliwości dalej: zaalarmowałam o zalesieniu Komisję Europejską.
"Jestem mieszkanką tego obszaru i z niepokojem patrzę, jak jedno z najważniejszych dziedzictw europejskich jest obracane w nicość przez ludzką bezmyślność i chciwość" - napisała we wstępie. W dalszej części jej pisma czytamy: "Głównym zagrożeniem dla populacji bocianów na tym terenie jest kompletny brak rozsądnego i zrównoważonego zarządzania tym obszarem, co prowadzi do chaosu i prowadzenia polityki sprzecznej z przedmiotem ochrony".
Jerzy Niewiński, inspektor ds. planowania przestrzennego i budownictwa w Urzędzie Gminy w Górowie Iławeckim: - Zaświadczenia o możliwości zalesienia wydajemy na podstawie "Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy", są w nim wymienione tereny, które mogą stać się lasami. Studium zostało przyjęte w 2001 roku. Dobra bocianów nikt wtedy nie brał pod uwagę. Ale działamy zgodnie z prawem.
Urzędnik mówi, że sprawę mogłoby załatwić rozporządzenie ministerialne, które nakazywałoby ochronę bocianów na tym terenie. Czy gmina nie może zmienić "Studium...", by nie zalesiać tych terenów? - Ja nie mogę nic zrobić - odpowiedział.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz