- Michale, jak i gdzie rozpoczęła się twoja przygoda z tańcem?
- Oczywiście w Olsztynie (śmiech), to w tym mieście wszystko się zaczęło, czyli moja przygoda z tańcem. Kiedy miałem 10 lat, moja mama, która pracowała w Domu Kultury Agora, zapisała mnie tam na zajęcia taneczne. Najpierw był klub Power Dance, a później Muza. Zresztą rodzice bardzo wspierali mnie w mojej pasji i zawsze miałem od nich zielone światło. Zresztą nigdy przez taniec nie miałem tyłów w nauce, byłem pracowity i konsekwentny. Taniec najpierw był zabawą i hobby, a później stał się niezwykle ważną częścią mojego życia, do tego stopnia, że po szkole podstawowej poszedłem do gimnazjum tanecznego na Zatorzu. Mogłem natańczyć się do woli, później w liceum nie było już tak słodko, nauczyciele cały czas pytali się "Michał, po co Ci ten taniec?"
- No właśnie, też zadam Ci to pytanie: Michał po co Ci ten taniec? Przez niego przecież musiałeś wyjechać z Olsztyna
- Praktycznie tak, ale teoretycznie, to nigdy z niego nie wyjechałem. Olsztyn jest najcudowniejszym miejscem na ziemi, miastem do którego zawsze wracam z ogromnym sentymentem i będę wracał. Tutaj mam znajomych, rodziców, brata, który przez życie kroczy nie tanecznym krokiem (jest informatykiem), no i miejsca takie, których nie ma nigdzie indziej. A jeżeli chodzi o taniec, to w pewnym momencie skończyły się dla mnie możliwości rozwoju. I kiedy w trakcie matury dostałem z Warszawy propozycję tańca z Natalią Głębocką, mistrzynią Polski w tańcu towarzyskim, to nie zastanawiałem się ani chwili. No a później przyszła propozycja udziału w Tańcu z Gwiazdami.
- I tak stałeś się Gwiazdą…
- Niezupełnie, chociaż cały czas gwiazdy koło mnie krążyły. W klubie "Muza", w którym trenowałem, poznałem Izę Krzan (Miss Polonia 2016), która również trenowała taniec. Później chodziliśmy razem do liceum, a kiedy niedawno spotkaliśmy się w Warszawie, powspominaliśmy stare, dobre czasy i jednogłośnie stwierdziliśmy, że nasz "american dream" trwa. Z kolei w "Tańcu z Gwiazdami" miałem tańczyć i trenować Edytę Zając i to ona w tym duecie była gwiazdą. A że udało się nam dojść do finału i wygrać Kryształową Kulę, to też zasługa Edyty, która jest cudowną osobą, miłą, ciepłą i niezwykle pracowitą.
- A jakie to są te miejsca w Olsztynie, których nie ma nigdzie indziej?
- No, oczywiście, olsztyńska starówka i płynąca w dole Łyna, uważam, że park przy zamku jest magicznym miejscem. Chodziłem tam w wolnych chwilach, których było bardzo niewiele. A latem oczywiście plaża miejska. Czy jest w ogóle w Polsce miasto, które ma tyle jezior i gdzie można tak wypoczywać? Z perspektywy tętniącej życiem, ale dusznej Warszawy, Olsztyn jest oazą spokoju i szczęśliwości.
- A czy często przyjeżdżasz do Olsztyna i czy chciałbyś kiedyś tu wrócić?
- Do Olsztyna przyjeżdżam na każde święta i czasami jak udaje mi się wyrwać jakiś wolny weekend. Oczywiście, że kiedyś tu wrócę. Mam już nawet plan, że kiedyś kupię sobie mały domek gdzieś pod Olsztynem, nad jeziorem i będę mógł napawać się ciszą i spokojem.
- I to mówi 26 latek u progu kariery... A jakie masz plany na bliższą przyszłość?
- Oczywiście taniec, taniec i taniec, a niebawem kolejna edycja Tańca z Gwiazdami, do której już dostałem zaproszenie. A jeszcze bliżej, to za chwilą biegnę zrobić sobie kolejny tatuaż, tym razem na przedramieniu. Będą to twarze, które układają się w pocałunek, a jak spojrzysz pod innym kątem zobaczysz tańczącą parę, jest to tak zwany tatuaż liniowy. Kiedyś Ci pokażę, jak spotkamy się w Olsztynie (śmiech). A tak w ogóle, to jestem szczęśliwym człowiekiem.
Rozmawiała Katarzyna Leśniowska
Komentarze (9)
Dodaj swój komentarz