Do sytuacji niczym z komedii Barei doszło wczoraj (9 grudnia) z rana. Policjanci z drogówki zauważyli w Stawigudzie rowerzystę jadącego wężykiem. W związku z tym zatrzymali go do kontroli. Od 32-latka wyraźnie było czuć alkohol. Po zbadaniu jego stanu trzeźwości, okazało się, że miał dwa promile alkoholu we krwi. Dodatkowo po sprawdzeniu mężczyzny w systemach wyszło na jaw, że był poszukiwany przez prokuraturę do ustalenia jego miejsca pobytu.
Jako że 32-latek był nietrzeźwy, nie mógł kontynuować jazdy. W związku z tym zadzwonił po kolegę, który chwilę później zjawił się na miejscu. Mężczyzna, gdy zobaczył, że funkcjonariusz ma zamiar zbadać alkomatem również jego, zaczął wybierać inny numer. Swoją decyzję wyjaśnił w słowach: "Panie policjancie, ja nie wiedziałem, że będziecie też go sprawdzać na trzeźwość, on pił razem ze mną i wcale trzeźwiejszy nie będzie. Dzwonię po innego kumpla…".
Kilka minut później z pomocą przyszedł kolejny kolega. Jednak i ten wpadł w kłopoty. Okazało się, że 37-latek jest poszukiwany przez olsztyńską prokuraturę do przedstawienia mu zarzutów dotyczących znieważenia funkcjonariusza publicznego.
Pijany rowerzysta został ukarany 500-złotowym mandatem i podpisał oświadczenie na temat jego miejsca pobytu. Z kolei 37-latek usłyszał zarzut znieważenia funkcjonariusza i przyznał się do winy. On też zajął się rowerem 32-letniego kolegi.
Komentarze (1)
Dodaj swój komentarz