- Ten odcinek to był prawdziwy potwór! Ponad 600 kilometrów ścigania po wydmach i bezdrożach to prawdziwe wyzwanie dla największych twardzieli. Cieszę się, że mimo przygód i ogromnego zmęczenia udało nam się go pokonać. Początkowo, mimo że mamy mocno dociążony częściami zapasowymi samochód, jechaliśmy bardzo szybkim tempem, ale po ok. 200 km złapaliśmy kapcia. Niestety wgięta felga zahaczała o zacisk i nie mogliśmy w żaden sposób zdjąć koła. Szarpaliśmy się z tym kilkanaście minut, zanim ponownie ruszyliśmy do walki. W międzyczasie wyprzedził nas Chabot, potem my jego. Resztę etapu przejechaliśmy w miarę sprawnie, choć w końcówce byliśmy już ekstremalnie wyczerpani. Pociesza nas fakt, że do mety zostały już tylko 2 dni. Tegoroczny Dakar jest wyjątkowo ciężki, jeden etap trudniejszy od drugiego. Szkoda, że Adam Małysz stracił dziś parę godzin na skutek awarii i spadł o kilka pozycji. Dziś wszyscy przeżyliśmy prawdziwe piekło – informuje na swoim fanpage'u Hołowczyc.
Dziś zawodnicy zmierzą się z przedostatnim odcinkiem tego rajdu. Tegoroczna edycja zmagań zakończy się w sobotę 18 stycznia. Wiele wskazuje na to, że Hołek nie powtórzy swojego sukcesu z 2009 i 2011 roku, kiedy zajął 5 miejsce.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz