Data dodania: 2008-01-30 19:02
Internauci pytają historyka o 22 stycznia
Nikt już nie świętuje rocznicy wyzwolenia Olsztyna. Coraz częściej zamiast o wyzwoleniu Olsztyna mówi się o zdobyciu Olsztyna. Dyskutują na ten temat
Tydzień temu przy okazji przemilczanej rocznicy 22 stycznia prof. Stanisławowi Achremczykowi, historykowi z olsztyńskiego uniwersytetu, zadaliśmy pytanie, czy powinniśmy ten dzień obchodzić. Zdecydowana większość internautów nie ma wątpliwości: za to, co wojska radzieckie zrobiły po wejściu do Olsztyna, nie powinniśmy.
Wybraliśmy kilka pytań, które stawiali na internetowym forum naszej gazety i - nieco zmodyfikowane - zadaliśmy je historykowi.
Mówi prof. Janusz Jasiński
Internauci hak, dx: Prof. Stanisław Achremczyk [w rozmowie z "Gazetą" - red.] podaje, że w bitwie o Olsztyn po obu stronach zginęło po osiem tysięcy żołnierzy. Czy to możliwe, skoro mówiło się, że zdobywanie miasta przebiegło dosyć spokojnie. Gdzieś musieliby mieć swój cmentarz, i to duży?
Janusz Jasiński: Jeśli chodzi o liczbę poległych w bitwie o Olsztyn, podawane są różne liczby. Należy tę sprawę jeszcze dogłębnie przebadać. Część grobów była w Kortowie, tam gdzie później powstała Akademia Rolniczo-Techniczna, cześć koło polikliniki. Do dzisiaj są tam tablice upamiętniające poległych. Poza tym chowano ich na cmentarzu św. Jakuba - spoczywa tam i ludność cywilna, i żołnierze. Rosjanie mają cmentarz wojenny na ul. Szarych Szeregów. Groby - pojedyncze lub grupowe były przy olsztyńskich ulicach. Ale trzeba pamiętać, że żołnierze, którzy ginęli, byli też chowani tam, gdzie padli.
dzidziuś: Jeśli zapominamy o 22 stycznia, rocznicy zajęcia Olsztyna przez wojska radzieckie, to świętujmy rocznicę przekazania Olsztyna władzom polskim. Gdzieś przecież ta historia polskiego Olsztyna ma początek. Może to jest ważniejsza data?
- Podobnie jak my dyskutujemy o zdobyciu Olsztyna, nie ma jasności, jak traktować rok 1989. Co było wtedy najważniejsze: wolne wybory czy przejęcie władzy przez Mazowieckiego? To są symbole. Weźmy nawet rocznicę 11 listopada. Kraków przecież wyzwolił się wcześniej, a Wielkopolska znajdowała się wtedy wciąż pod władzą niemiecką. Sprawa jest dyskusyjna, bo co innego zdobycie Olsztyna, a co innego początek państwowości polskiej. Może należy obchodzić rocznicę mianowania pierwszego polskiego pełnomocnika ziem na okręg Prusy Wschodnie -14 marca 1945 r. Był nim ówczesny wojewoda białostocki Jerzy Sztachelski.
max: Al. Zwycięstwa przemianowano [na al. Piłsudskiego - red.], a ul. Wyzwolenia zostawiono. Czy to nie zakłamuje historii, skoro coraz częściej się mówi, że Olsztyn zdobyto, a nie wyzwolono?
- I ja bym zmienił nazwę tej ulicy. Wyzwolenie to piękne pojęcie, które odnosi się do wolności. W 1945 r. to nie było wyzwolenie Olsztyna. Dlatego zamiast ul. Wyzwolenia proponowałbym Gustawa Gizewiusza, zasłużonego dla ziemi mazurskiej, podobnie jak Wojciech Kętrzyński.
dx: Może przed pomnikiem Wdzięczności Dunikowskiego postawić wielki billboard o treści: "Pomnik wdzięczności Armii Czerwonej za spalenie Olsztyna, wystawiony przez władców PRL-u"?
- Napisałem kiedyś artykuł, że to ironia losu, iż pomnik ku czci armii czerwonej stoi przy alei Piłsudskiego. Pamiętajmy jednak, że jest on wpisany do rejestru zabytków. Nie jestem za przenoszeniem go na cmentarz, bo to nie jest miejsce dla takich pomników. Jednak mogłaby stanąć tablica informacyjna wyjaśniająca okoliczności postawienia pomnika.
Wiaczuś: To Stalina podarował nam Allenstein i Ostpreussen [Olsztyn i Prusy Wschodnie - red.]. Czy powinien mieć swój pomnik?
- To wielkie nieporozumienie ze Stalinem i z tym podarowaniem. To była decyzja, która zapadła najpierw w Jałcie, a później w Poczdamie. A postawmy sprawę odwrotnie - gdyby nie Stalin, mielibyśmy całe Prusy Wschodnie, łącznie z Królewcem.
M.: Duża część mieszkańców Niemcami się czuła? Już w czasie plebiscytu w 1920 r. 99 proc. olsztynian przyznawała się do pochodzenia niemieckiego. Czy to było niemieckie miasto?
To nie było tak. W XIX w. nastąpiły ogromne zmiany językowe, następnie mentalne. Na początku XIX w. przeważała tu ludność polskojęzyczna, potem Olsztyn się rozrastał i germanizował. Przybysze z Niemiec to byli ludzie z dużym kapitałem. To nie oni się asymilowani do tutejszej ludności, a następował proces odwrotny. Tutejsi zatrudniali się u majstrów niemieckich czy zgermanizowanych. Jeśli młody chłopak, mając 14-15 lat, zaczynał pracę w takich warunkach, to potem mówił tylko po niemiecku. A z plebiscytem jest wielki problem: olbrzymi terror, fałszerstwa, przyjazd ponad 100 tys. emigrantów zależnych od niemieckich pracodawców, jawność aktu głosowania itd.
Er: Gdzie są ci "wyzwoleni" mieszkańcy Olsztyna. Wszystkich Rosjanie wymordowali w 1945 r.?
- Niemcy sami uciekali, wielu ginęło po drodze. Cześć zdążyła wyjechać do Niemiec, uratować się, a później nigdy nie wróciła. Ale duża cześć olsztynian została. Dopiero później wyjeżdżali, bo nie chcieli mieszkać w Polsce Ludowej. Ten proces wyjazdów trwał przez długie lata.
Antymenel: Dlaczego mam się przejmować losami tutejszych Niemców, dawnych mieszkańców Olsztyna? Przecież powszechnie poparli Hitlera, masowo głosowali na nazistów. Antyfaszystami miłującymi pokój zostali jednej nocy: z 7 na 8 maja 1945 r.
- To są dwie różne sprawy: polityczna i czysto ludzka. Rzeczywiście, ludność poparła w 1933 r. Niemcy. Najwięcej głosów na Adolfa Hitlera padło właśnie Mazurach, ale wtedy nikt nie przypuszczał, w jaki sposób będzie prowadził wojnę. Jednak z humanitarnego i chrześcijańskiego punktu widzenia takie myślenie jest niedopuszczalne. Nie można do końca potępiać Niemców. Armia Czerwona brała odwet za prowadzoną przez Hitlera nieludzką wojnę w ZSRR. Czasami byli winni i Polacy, dopuszczając się zemsty na cywilach. Chociaż w naszym regionie do takich wypadków dochodziło wyjątkowo rzadko. Dzisiaj po ponad 60 latach łatwiej nam oceniać wojnę i tamte czasy.
Antymenel: Pojawiają się co prawda opisy wcielania do armii niemieckiej na siłę. Ale takich przypadków było dziwnie niewiele. Czy na naszych ziemiach też to się zdarzało?
- Tutaj większość mieszkańców miała niemieckie obywatelstwo, a w takim wypadku [poborowy - red.] musiał służyć w wojsku. To było normalne, ktoś, kto chciał się opierać, mógł jedynie zdezerterować i się ukrywać. Nawet jeśli ktoś czuł się Polakiem, musiał wstąpić do wojska z racji zamieszkania.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz