Dziś jest: 22.11.2024
Imieniny: Cecylii, Stefana
Data dodania: 2008-05-28 18:00
Ostatnia aktualizacja 2014-07-15 13:48

redakcja_515168

Internauta: Dzwoniąc po pomoc, najpierw trzeba zapytać, czy można przeszkodzić w pracy?

Uderzenie, krzyk, panika, szok! Co się stało, gdzie jesteśmy, nic nam się nie stało! Żyjemy! Co z dziećmi? Dzwoń po policję! I zadzwoniłem... I tak czekaliśmy ponad 10 minut! A to nie konic historii - pisze nasz Internauta.

reklama
Historia prawdziwa, jakich może wiele w naszym regionie. Może jednak coś się zmieni. (...) Impulsem do opisania tej historii była sytuacja, z którą zetknąłem się osobiście. Wypadek drogowy w niedzielne popołudnie 25 maja na skrzyżowaniu ulic Armii Krajowej i Targowej. (...) Uderzenie, krzyk, panika, szok! Co się stało, gdzie jesteśmy, nic nam się nie stało! Żyjemy! Co z dziećmi? Dzwoń po policję! O Bożeee! Uspokój się, w porządku, już dzwonię! I zadzwoniłem: zderzenie dwóch samochodów osobowych. Dobrze! Już wysyłamy radiowóz. Proszę czekać. I tak czekaliśmy ponad 10 minut! Nareszcie zjawiła się nasza policja. (...) Pierwszymi słowami, które padły z ich ust, było pytanie: gdzie są kierowcy. Nikt nie zapytał, czy nie ma poszkodowanych i czy nie ma tam dzieci. Najważniejsze są przepisy. (...) Dodam, że w wypadku poszkodowanych zostało dwóch kilkuletnich chłopców. Minęło kilkanaście kolejnych minut, zjawiła się straż pożarna, ratownicy. Dokonują w swojej pracy rzeczy często niewiarygodnych, a gdy dochodzi co do czego wypowiadają śmieszne słowa. Ale o tym później. Mijają kolejne bezcenne minuty. Na wyraźną prośbę rodziców dzieci i usilnych próśb do policjanta zgadza się on na wezwanie pogotowia ratunkowego. (...) Dwoje dzieci zabrano do szpitala razem z mamą jednym ambulansem. Jak się później okazało w szpitalu, bo tak jest taniej i szybciej. No i poszli matce na rękę, zabierając dzieci! Normalnie opadają ręce. (...) Najlepsze jednak nadchodziło! Zrobimy jednemu chłopcu prześwietlenie, bo ma otarcia na łokciach i sińca na głowie. Drugiemu pacjentowi już nie trzeba było udzielać pomocy, nie posiadał widocznych oznak wypadku drogowego. Jak powiedzieli, tak zrobili. Tyle że nastąpiła pomyłka. (...) Prześwietlono nie tego chłopca. Co się okazało? Rzekomo zdrowy chłopiec był poważnie ranny i został przetransportowany do szpitala w Giżycku na obserwację i wykonanie wszystkich niezbędnych badań. Miał pękniętą czaszkę. Drugi chłopiec, zdrowy, z guzem i otarciami powrócił do domu. Kolejna ciekawostka: jak dzieci znalazły się w szpitalu w Giżycku. Powiedziano matce, że jak ma samochód, to niech sama zawiezie dzieci do Giżycka. (...) Matka powiedziała, że ma samochód, ale stoi właśnie na lawecie! Trzeba się było twardo postawić! Ostra rozmowa z jakimś panem o tym, jak traktują pacjentów. I że to do ich obowiązku należy transport poszkodowanych do odpowiedniej placówki leczniczej! Pan w czerwonym kubraku z wielką złością i w ostatnim akcie desperacji wykrzyczał, żebym przeczytał sobie ustawę o ratownictwie medycznym. I zamknął mi drzwi przed nosem. Zacząłem się ironicznie śmiać z całego zdarzenia. Po chwili otworzyły się drzwi, weszła pani doktor i po krótkiej naradzie oznajmiła, że przetransportują dzieci do szpitala w Giżycku. Paranoja. Ze szpitala wróciłem na skrzyżowanie. W tym czasie zaczęto usuwać już wraki pojazdów. Do jednej z osób ustawiających samochód na lawecie podszedł strażak i powiedział, że oni nie sprzątają resztek aut, tylko zabezpieczają rozlane płyny i oleje chemicznie szkodliwe. Debilizm. Strażak z miotłą w ręku nie może posprzątać kilku odłamków rozbitych szyb i lamp? To nie należy do jego obowiązków?! Po całym tym zdarzeniu, obserwowanym działaniu węgorzewskich służb ratowniczych i ich profesjonalizmu nasuwa się wniosek, że dzwoniąc po pomoc, najpierw trzeba zapytać, czy można przeszkodzić "w pracy". Internauta z Węgorzewa

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz


www.autoczescionline24.pl