Data dodania: 2008-03-03 11:39
Jaki jest prezydent Małkowski?
Czesław Małkowski od prawie siedmiu lat udowadnia, że jest świetnym prezydentem Olsztyna. I nawet dobrze mu to wychodziło. Ale czy takiego prezydenta na pewno chcieli
Czesław Małkowski prezydentem Olsztyna jest od października 2001 r. Wtedy na to stanowisko wybrali go radni. W 2002 r. i cztery lata później wygrywa już w wyborach powszechnych, z tym że jesienią 2006 r. już w pierwszej rundzie, miażdżąc rywali w wyścigu o prezydencki fotel.
Z wykształcenia jest historykiem, ale krótko uprawiał ten zawód. W latach 70. był m.in. sekretarzem gminnym PZPR w Wielbarku. Najbardziej jest znany z tego, że pracował w wojewódzkiej cenzurze, którą kierował do końca PRL. Po 1989 r. został nauczycielem historii oraz wiedzy o Polsce i świecie współczesnym w jednej z olsztyńskich szkół. Wstąpił do SdRP, spadkobierczyni PZPR i szybko awansował w jej strukturach, zostając sekretarzem wojewódzkim tej partii. W 1998 r. z list SLD dostał się do rady miasta i został wybrany jej szefem.
Miasto to ja
A już trzy lata później zastąpił Janusza Cichonia (z Unii Wolności, która w koalicji z SLD rządziła wtedy Olsztynem) na stanowisku prezydenta. Stało się to możliwe po przejściu do Sojuszu Lewicy Demokratycznej trzech radnych z innych ugrupowań. Kiedy SLD osiągnęło przewagę w radzie, wybrało Małkowskiego na prezydenta, choć już wcześniej tajemnicą poliszynela było, że to właśnie Małkowski jako przewodniczący rady i ratuszowa szara eminencja de facto kierował zarządem miasta.
Już jako prezydent pokazał, ile znaczy autopromocja. W kwietniu 2002 r., pół roku po objęciu urzędu, zorganizował "Paradę bezpieczeństwa", w której odegrał główną rolę. Służbowy volkswagen prezydenta ozdobiony policyjnym "kogutem" w asyście dwóch policjantów na motocyklach otwierał kawalkadę kilkudziesięciu pojazdów policyjnych (w tym armatki wodnej), straży pożarnej, żandarmerii wojskowej, pogotowia ratunkowego oraz innych służb miejskich, które przejechały najważniejszymi ulicami Olsztyna. Parada miał uspokoić olsztynian, jednak wielu z nich pytało, czy znowu wprowadzili stan wojenny.
Był to pierwszy, ale bynajmniej nie ostatni dowód przywiązania Małkowskiego do podkreślania roli własnej osoby. I nie chodzi także o to, że na jubileusz 650-lecia Olsztyna w dawnym stroju otwierał historyczną paradę. Bo w końcu komu jak nie ojcu miasta należał się taki zaszczyt? Nikt nie powinien też mieć pretensji o ufundowanie olsztyńskim Romom obrazu ich patrona bł. Zefiryna, bo przecież powinien troszczyć się o wszystkich mieszkańców. A mozaika Matki Boskiej poświęcona przez Jana Pawła II naprawdę dobrze wygląda na Wysokiej Bramie. Dlaczego jednak nazwisko Czesława Małkowskiego pojawia się niemal na każdym plakacie informującym o miejskiej imprezie. Dlaczego autorzy książek wydanych przy wsparciu MIASTA, a nie osobiście Małkowskiego, dziękują właśnie jemu? Czy naprawdę przystoi prezydentowi, jakby nie było 170-tys. miasta wręczać kwiaty piosenkarzom zaproszonym na miejskie imprezy? Przecież za te kwiaty płacą (i to niemało, bo w 2006 r. 79 tys., a w zeszłym 80 tys. zł) olsztynianie, a nie Czesław Małkowski. Nie bez powodu przed ostatnią kampanią wyborczą krążyło po ratuszu powiedzenie: wiceprezydent Grzymowicz pracuje, Małkowski się pokazuje (bo był na wszystkich możliwych spotkaniach, imprezach i koncertach). Jednak mimo licznych publikacji na ten temat w "Gazecie" i prób radnych do ograniczania uwielbienia do samochwalstwa, prezydent nic sobie z tego nie robił.
Bez sentymentów
Czesław Małkowski udowodnił też tezę, że w polityce nie ma sentymentów. Pierwszy raz, kiedy w 2004 r. zrezygnował z funkcji sekretarza wojewódzkiego SLD, tłumacząc to nawałem pracy w ratuszu. Rok później w ogóle wystąpił z Sojuszu, tłumacząc, że partia nie reaguje na jego nawoływania do walki z korupcją. Stało się to w przeddzień wylotu na pielgrzymkę do Watykanu. Byli już partyjni koledzy wypominali Małkowskiemu, że w ten sposób uciekł przed sądem partyjnym, który go czekał za pyskówkę z prof. Tadeuszem Iwińskim, posłem SLD.
Małkowski nie wahał się też przed wyrzuceniem z pracy najbliższych współpracowników, jeśli uznał, że przeszkadzają mu w kreowaniu własnego wizerunku. Doświadczył tego Piotr Grzymowicz, który jako wiceprezydent przez kilka lat był w oczach Małkowskiego - wydawało się - niezastąpiony. Tymczasem we wrześniu 2007 r. prezydent odwołał Grzymowicza. Według oficjalnej wersji Małkowski miał pretensje do wiceprezydenta o niewykorzystane obligacje komunalne. Miasto zamiast 53 mln zł dostało tylko 23 mln zł. To Grzymowicz - zdaniem Małkowskiego - miał być winny temu, że ratusz nie wyemitował pozostałych obligacji. Ale na sesji rady miasta Wiesława Nowotczyńska, skarbnik ratusza, przyznała, że decyzję o wstrzymaniu obligacji podjął...Małkowski.
Prezydent z wiceprezydentem różnili się w wielu kwestiach. Z ostatnich spraw warto przypomnieć historię remontu ul. Sielskiej. Grzymowicz upierał się, by remontować ją zgodnie z zaleceniami naukowców z Politechniki Gdańskiej. Małkowski - w niejasnych okolicznościach - zgodził się na propozycję firmy, która budowała ulicę. Sprawę wyjaśnia prokuratura.
Bez inwestycji
W ten sposób doszliśmy do inwestycji realizowanych, a właściwie nierealizowanych w Olsztynie pod rządami Małkowskiego. Podczas pierwszej kadencji miasto skorzystało z funduszy unijnych, za które zbudowano m.in. ul. Tuwima i wyremontowano ul. Synów Pułku. Unia dała też pieniądze na oczyszczalnię ścieków. Wszystkie zakończyły się przed ostatnimi wyborami w 2006 r. I wydawało się, że to dopiero przygrywka przed wielkimi pracami, które miały uczynić z Olsztyna miasto prawdziwie nowoczesne, europejskie. Tymczasem okazało się, że z projektu budżetu na 2008 r. przygotowanego przez Małkowskiego trzeba wykreślić wiele zaplanowanych inwestycji, bo nie ma na to pieniędzy. Brakuje co najmniej 30 mln zł. Dlatego z tegorocznego planu trzeba było usunąć m.in. przebudowę zaniedbanego placu Solidarności i dziurawej ul. Partyzantów. Jednak najbardziej w kierowców może uderzyć propozycja zmniejszenia o ok. 7 mln zł kwoty na remonty dróg. Dodajmy do tego zagrożoną przebudowę sieci wodociągowo-kanalizacyjnej. Jak pisaliśmy Czesław Małkowski w budżecie na 2008 r. nie przewidział na tę inwestycję wystarczającej kwoty pieniędzy. Ratuszowi brakuje na ten cel nawet 200 mln zł (urzędnicy twierdzą, że "tylko" 180 mln zł). Jeśli Olsztyn inwestycji nie zrealizuje, nie tylko dalej będziemy mieć problem z nieszczelną kanalizacją i wodą zalewającą ulice, ale będziemy musieli zwrócić UE za przebudowaną już oczyszczalnię ścieków i dostaniemy pięcioletnią karę wstrzymania finansowania inwestycji ze środków UE.
za to z problemami
Druga kadencja Małkowskiego to także szereg niezrozumiałych bądź nawet podejrzanych decyzji. Chyba najgłośniejsza dotyczy sfinansowanej przez miasto drogi do Gruszowych Sadów, gdzie dom stawia jego córka. Gruszowe Sady to jedno z najmłodszych osiedli domów jednorodzinnych powstających w Olsztynie. Położone jest na terenie byłych sadów uniwersyteckich, pomiędzy ul. Sikorskiego i Tuwima. Właściciele domów na nowych osiedlach przez lata narzekają na brak dróg. Tak było w Gutkowie, na Dajtkach czy w Sadach na os. Generałów. Radni w 1997 r. przyjęli uchwałę, w której ustalili zasady wspólnego finansowania przez ratusz i mieszkańców lub spółdzielnie mieszkaniowe osiedlowych inwestycji - obie strony dzielą się kosztami. Ale droga dojazdowa do Gruszowych Sadów, gdzie buduje się także córka prezydenta Olsztyna, ma być finansowana przez miasto w całości.
Wątpliwości dotyczyły też sprzedaży gruntów w mieście, wynajmowania lokali komunalnych, umarzania podatków i innych opłat wybranym przedsiębiorcom i firmom. Niektóre ze spraw opisanych przez "Gazetę" bada prokuratura.
Nowe światło na działalność Czesława Małkowskiego rzucił też wiceprezydent Piotr Grzymowicz. Zdymisjonowany kilka miesięcy temu przez Małkowskiego opowiedział po odejściu z ratusza, jakie błędne decyzje podejmował prezydent i jak trzeba było je "odkręcać", bo były szkodliwe dla miasta. Opowiedział też o tym, jak prezydent zatrudniał w ratuszu ludzi po znajomości.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz