Podczas konferencji z mediami przechodnie mogli zauważyć samochód, do którego zamocowana była przyczepka z billboardem krytykującym działania Piotra Grzymowicza (Czy Olsztyn jest bogatszy od Warszawy? [WIDEO]). Za jej finansowanie odpowiadają związki zawodowe. Miesięczny koszt wynajmu przyczepki wynosi około 800 zł.
Na konferencji na temat konfliktu pracowników urzędu miasta z prezydentem Olsztyna wyjaśniono, że spór zbiorowy wciąż trwa, a jego końca wciąż nie widać.
- Chcemy rozmawiać, chcemy dialogu, a jednocześnie tego dialogu na temat podwyżek oczekujemy od drugiej strony, od pana prezydenta miasta. Tym bardziej, że w ostatnim czasie nasilają się represje wobec pracowników, którzy biorą udział w sporze zbiorowym – powiedział Jarosław Szunejko, przewodniczący Rady OPZZ Województwa Warmińsko-Mazurskiego.
O szczegółach wspomnianych represji opowiedział mecenas Marcin Kotowski. Jedna z pracownic urzędu, która pracowała tam od 2007 r. została zwolniona z pracy. Jako powód wpisano „ nienależyte wykonanie obowiązków”. Kobieta była m.in. odpowiedzialna za organizację zgromadzeń związków zawodowych.
- Związki zawodowe uważają, że jest to element represji, że te wypowiedzenie ma związek ze sporem zbiorowym. W imieniu tej pani złożyłem odwołanie do wypowiedzenia. Sprawę będzie rozpoznawał sąd pracy. Związki zawodowe apelują, aby nie stosować takich praktyk i żeby tę panią przywrócić do pracy – wyjaśnił Kotowski, reprezentujący związki zawodowe w sporze.
Krzysztof Tomasik, z Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników MOPS i Zespołu Żłobków Miejskich zauważył, że ostatnie spotkanie mediacyjne odbyło się dwa lata temu. Według niego prezydent celowo odkłada w czasie kolejne, aby nie podawać informacji na temat finansów miasta.
- Wtedy poprosiliśmy o informacje (m.in. na temat finansowania i wynagradzania pracowników z urzędu miejskiego i jednostkom im podległym – przyp. red), które mieliśmy otrzymać w najszybszym możliwym czasie. Minęły dwa miesiące, a związki tych informacji nie otrzymały do chwili obecnej – przyznał Tomasik.
Następnie głos zabrała Ewa Wyka, przewodnicząca Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych i związek zawodowy „Symetria”, który zrzesza około 25 proc. urzędników z ratusza. Na początku wypowiedzi przypomniała początki konfliktu, który rozpoczął się od tego, że według urzędników nie było sprawiedliwego podziału płac, a wynagrodzenia są niskie. Część urzędników znalazła się w grupie osób zarabiających niewiele ponad „najniższą krajową”. Skrytykowała także powstanie związku zawodowego „Specjaliści”, do którego należy kadra kierownicza pracowników urzędu miasta (W urzędzie miasta powstał nowy związek zawodowy. Ma bronić kierowników przed ''Symetrią''?).
- Około 160 pracowników na 600, łącznie z kadrą kierowniczą, zarabia najniższą krajową i byli to ludzie z doświadczeniem i wykształceniem. Ale niestety, ci który tworzą obecnie nowy związek, czyli dyrektorzy i kierownicy naszego urzędu, raczej nie poczuwali się do obowiązku, aby wesprzeć nas w tych staraniach. Stosowali tę samą zasadę, co prezydent miasta, czyli nie prowadzili żadnej polityki płacowej – przyznała Wyka.
„Specjaliści” także domagają się podwyżek i chcą uczestniczyć w negocjacjach, jednak przewodnicząca „Symetrii” wyjaśniła, że, aby związek zawodowy mógł brać udział w negocjacjach, musi powstać co najmniej 6 miesięcy wcześniej.
Słowa Ewy Wyki potwierdziła Karolina Żuk Żbikowska, zastępca przewodniczącej „Symetrii”.
- Pan Krzysztof Otoliński (prezes „Specjalistów” - przyp .red.) podnosi kwestie niskiego uposażenia kadry kierowniczej. Mówi się, że za mało zarabiają. Pan prezydent złamał postanowienia podziału kwoty 300 zł. Była informacja, że 300 zł otrzymają dyrektorzy wydziałów, a zastępcy i kierownicy po 200 zł. Okazało się, że oni również dostali po 300 zł, mimo że założenia były zupełnie inne.
Skarbnik związku, Jarosław Sawiński podał konkretne przykłady podwyżek, jakie otrzymały władze miasta.
- Zastępca prezydenta, Ewa Kaliszuk otrzymała zwiększenie wynagrodzenia o 4900 zł brutto, Halina Zaborowska-Boruch, zastępca prezydenta otrzymała podwyżkę o 4580 zł brutto, Stanisław Gorczyca, sekretarz – 3720 zł brutto i była pani skarbnik Wiesława Nowotczyńska na odchodne otrzymała podwyżkę w wysokości 6056 zł. Ta pani, odchodząc na emeryturę otrzymała jeszcze odprawę rzędu 40 tys. zł – wymienił Sawiński.
Na zakończenie Bożena Szczęsna z DPS „Kombatant” powiedziała, że w ich Domu Pomocy Społecznej jest ciągła rotacja, bo pielęgniarki, które nabiorą doświadczenia w zawodzie, odchodzą do służby zdrowia, gdzie zarobią o kilkaset złotych więcej.
- W przyszłym roku najniższa krajowa ma wynosić 3450 zł, co u nas w „Kombatancie” spowoduje, że na najniżej krajowej będzie 46 proc. pracowników, więc ta podwyżka, którą próbujemy wynegocjować, zostanie wchłonięta przez najniższą pensję – podsumowała.
Kwestie wynagrodzenia mają być poruszane na najbliższej sesji Rady Miasta.
Skontaktowaliśmy się telefonicznie w tej sprawie z sekretarzem miasta Stanisławem Gorczycą. Zapytaliśmy o przedłużające się mediacje. Jednak sekretarz przyznał, że termin spotkań nie jest uzależniony od prezydenta miasta.
- Jeśli chodzi o mediacje, to jest do tego powołana osoba – mediator zewnętrzny, która koordynuje te kwestie. Ona decyduje, czy i kiedy możliwe jest spotkanie stron sporu. Oskarżenia, że prezydent blokuje te spotkania są nie na miejscu - wyjaśnił nam Stanisław Gorczyca.
Z kolei na pytanie o podwyżki dla kierowników/dyrektorów poszczególnych komórek organizacyjnych urzędu miasta sekretarz odpowiedział, że sprawa kwoty regulacji dla tej grupy pracowników została uzgodniona z organizacją związkową 16 lutego bieżącego roku.
Odnośnie wypowiedzenia umowy jednemu z pracowników Stanisław Gorczyca przyznał także, że zwolnienie z pracy wynikało wyłącznie z przyczyn merytorycznych.
- My nie wiedzieliśmy, że zwolniona pracownica była członkiem związku zawodowego. Zgodnie z procedurą wystąpiliśmy do związku z pytaniem, czy będzie ją reprezentować i uzyskaliśmy odpowiedź pozytywną. Nie miało to żadnego wpływu na decyzję o wypowiedzeniu temu pracownikowi umowy o pracę. Jest to absolutna nadinterpretacja – wytłumaczył sekretarz miasta.
Przypomnijmy, że od grudnia związkowcy domagają się podwyżek w wysokości 1500 zł, jednak władze miasta utrzymują, że nie mają na ten cel pieniędzy. W kwietniu radni debatowali nad zmianami w budżecie. Ale wtedy nie znalazły się fundusze na podwyżki dla urzędników. W trakcie sesji związkowcy weszli na salę, lecz odmówiono im zabrania głosu. Wtedy prezydent miasta złożył również deklarację, że przekazanie środków będzie możliwe dopiero podczas czerwcowej sesji rady miasta (Pilne! Miasto na razie nie przekaże pieniędzy na Stomil, ani na podwyżkę pensji urzędników [ZDJĘCIA]).
Na grudniowej sesji Rady Miasta radni przyznali sobie podwyżki diet oraz wynagrodzenia prezydenta. Po zmianach radni otrzymują 1,9-krotność kwoty bazowej (ok. 3,4 tys. zł), przewodniczący 2,4-krotność (4,3 tys. zł), natomiast przewodniczący komisji stałych – 2,2-krotność kwoty bazowej (nieco ponad 3,9 tys. zł). Informowaliśmy o tym w artykule: Budżet Olsztyna został przyjęty. Radni i prezydent z wyższymi uposażeniami.
Komentarze (20)
Dodaj swój komentarz