Kiedy powinny odbyć się wybory prezydenckie?

Jak podała „Rzeczpospolita” PiS dąży do tego, aby wybory wyłaniające prezydenta odbyły się jeszcze w maju. Oficjalną datą, która ogłosiła marszałek Sejmu Elżbieta Witek, jest 10 maja. Dziennik podaje, że politycy Prawa i Sprawiedliwości biorą pod uwagę jeszcze dwa terminy: 17 i 23 maja.

Inne ugrupowania podchodzą sceptycznie do tej daty. Jarosław Gowin, lider Porozumienia, poinformował, że wybory powinny odbyć się za 2 lata. Poparli go m.in. posłowie z Olsztyna – Wojciech Maksymowicz i Michał Wypij. Przy takim założeniu prezydent Andrzej Duda nie mógłby wziąć w nich udziału. To oczywiście wymaga zmian w Konstytucji, dlatego też lider Porozumienia zapowiedział, że będzie rozmawiał zarówno z Prawem i Sprawiedliwością, jak i opozycją. Pierwsze rozmowy, z Borysem Budką – liderem Platformy Obywatelskiej, odbyły się już 20 kwietnia, o czym pisaliśmy w artykule pt. „Budka negocjuje z Gowinem ws. wyborów. ''Wybory za rok!'' Tak sugeruje olsztyńska poseł”.

Platforma Obywatelska z kolei chciałaby, aby wybory odbyły się w przyszłym roku, a konkretnie 16 maja.

– Wracając zaś do ustaw związanych z wyborami to chciałbym podkreślić, że te wybory to będzie jedna wielka farsa. Bo jak policzyć prawidłowo głosy, jak ustalić czy każdy oddał tylko jeden głos, jak zabezpieczyć zdrowie głosujących. A mamy obecnie gorszą sytuacje w zabezpieczeniu rodaków przed zarazą niźli Włochy. Brakuje wszystkiego – masek rękawiczek, kombinezonów. Zarażonych jest coraz więcej lekarzy i pielęgniarek. Boję się, że może to się zakończyć katastrofą – w takim tonie wypowiedział się dla nas Janusz Cichoń, poseł PO.

Podobnie myślą działacze Polskiego Stronnictwa Ludowego, którzy także chcieliby, aby wybór prezydenta miał miejsce za rok.

– Już miesiąc temu Władysław Kosiniak-Kamysz w imieniu PSL-KP złożył w Sejmie projekt uchwały o wprowadzeniu stanu wyjątkowego i przełożeniu wyborów prezydenckich. Pewne jest jedno, wybory w maju odbyć się nie powinny. Nie można też zgodzić się ani na majstrowanie w Konstytucji, jak chce Jarosław Gowin, ani na przekładanie wyborów o dwa lata. Przełożenie o rok jest salomonową decyzją, kompromisem możliwym do przyjęcia przez każdą z zainteresowanych stron – przyznała na naszych łamach Urszula Pasławska, polityk PSL.

Także Lewica chce, aby przenieść termin wyborów. Posłowie tego ugrupowania mają te same stanowisko, co działacze PSL, z tą jednak różnicą, że chcieliby wprowadzić stan klęski żywiołowej na 30 dni, a elekcję przenieść najpóźniej na październik. Po zakończeniu stanu klęski minąć musi bowiem 90 dni, by można było przeprowadzić wybory. Lewica chciałaby dodania technicznej poprawki o zapisie 14 dni od zakończenia okresu 90 dni na zarządzenie wyborów, gdyż obecnie nie ma takiego zapisu.

– Lewica stoi na jednoznacznym stanowisku, że wybory w maju nie będą w pełni demokratyczne i niezależne oraz z równym dostępem dla wszystkich Polek i Polaków, zarówno w kraju i za granicą. Dodatkowo skala nieprawidłowości i omijania zapisów konstytucyjnych, poprzez rozporządzenia premiera czy działalność Pana Sasina, przed uchwaleniem ustawy ws. tzw. wyborów korespondencyjnych, powoduje, że nie możemy popierać takich wyborów. Jednak nie zgadzamy się również na pomysły zmiany konstytucji i zapewnienie obecnie urzędującemu prezydentowi 2 dodatkowych lat w Pałacu Prezydenckim – powiedział w rozmowie z nami Bartosz Grucela, działacz Lewicy.

I dodał: – Nie ma co dalej przedłużać tej sytuacji. Prezydent to najwyższa władza w Polsce i musi być wybrany w sposób demokratyczny i równy, ale i zgodny z konstytucją. Inaczej przez całą jego kadencję jego wybór będzie podważany i będziemy mieli kolejny sezon wojny PO-PiS. Proponowany październik ma też na celu by zrobić to przed kolejnym sezonem grypowym. Na jesień niestety przewidywana jest kolejna fala epidemii, skumulowana z grypą może być jeszcze bardziej niebezpieczna.

Niezależny kandydat na prezydenta Szymon Hołownia także uważa, że majowe wybory trzeba przesunąć – najlepiej na sierpień lub wrzesień. Również jest zdania, że w Polsce mamy obecnie do czynienia ze stanem klęski żywiołowej, który powinien zostać oficjalnie wprowadzony. Jego zdaniem deklaracje rządu o poprawie stanu epidemiologicznego w kraju nie są wiarygodne.

– Poczekam na opinie specjalistów, epidemiologów. Niestety premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Łukasz Szumowski nie są dla mnie specjalistami w tym zakresie. Wybory 10 maja to absurd, ostateczność, i coś, co mam nadzieje, nie nadejdzie, bo jeśli dojdzie, to okaże się, że jesteśmy w dużo większym szambie ustrojowym niż wcześniej – powiedział w środę Szymon Hołownia.

Konfederacja uważa wręcz, że rząd się kompromituje dążeniem za wszelką cenę do wyborów w maju. Zdaniem działaczy tego ugrupowania, Prawo i Sprawiedliwość już dawno powinno wprowadzić stan nadzwyczajny, ale politycy nie chcą tego zrobić z obawy przed spadkiem poparcia.

– Rząd się kompromituje. Problemem nie jest sama forma wyborów, tylko sposób w jaki się je przygotowuje. Dla przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych potrzeba kilku miesięcy przygotowań, tak aby sprawnie one przebiegły i nie budziły wątpliwości co do wyników ani przebiegu – powiedział w rozmowie z nami Konrad Sajkowski, działacz Konfederacji.

I dodał: – Konstytucja jasno określa termin wyborów w takich sytuacjach, jest to termin 3 miesięcy od zakończenia stanu nadzwyczajnego. PIS wie, że jeżeli nie przeprowadzi wyborów w maju, to prawdopodobieństwo ich wygrania będzie spadać z każdym tygodniem. W tym momencie nieudolność władzy i brak przygotowania Państwa na czas kryzysu można jeszcze tuszować propagandą i kolejnymi konferencjami mydlącymi oczy opinii publicznej. Taki stan można utrzymać na krótką metę, chcąc dociągnąć do wyborów. Jednak rzeczywistość zweryfikuje to bardzo szybko i efekt tego będzie dla PIS-u miażdżący. Jestem przekonany, że na Nowogrodzkiej doskonale o tym wiedzą, dlatego nie godzą się na wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, mimo że właśnie w takim stanie tkwimy od początku epidemii.

A co o tym myślą nasi Czytelnicy? Zapraszamy do dyskusji.