Spotkanie rozpoczęła Alicja Wawrzyniak trafieniem za trzy, a w 3 min KKS, po kolejnej trójce Wawrzyniak i wolnych Joanny Markiewicz, prowadził już 7:4… i przestał grać. Przez prawie 5 min punkty zdobywały jedynie warszawianki (6:7, 12:7, 14:7, 18:7). Ostatecznie pierwszą kwartę (po trafieniu za 3 Karoliny Giżyńskiej) olsztynianki zakończyły „tylko” 6-punkową stratą.
Wydawało się, że powiększanie prowadzenia przez gospodynie jest już tylko kwestią czasu. Tak się jednak nie stało. Podopieczne trenera Tomasza Sztąberskiego pokazały w drugiej i trzeciej kwarcie, że „nie są od macochy”. Tuż przed przerwą, po rzucie Giżyńskiej, nawet przegoniły Polonię (34:32).
W trzeciej odsłonie trwała bardzo wyrównana walka, ale i w niej lepsze okazały się koszykarki z Olsztyna. Kiedy na początku czwartej kwarty przewaga KKS nad Polonią wynosiła już 6 pkt (56:60) zanosiło się na wielką niespodziankę. Niestety, koszykarki Polonii trafiły prawie pod rząd kilka trójek, a podobne próby ich rywalek nie dochodziły już celu. Postawa olsztynianek w spotkaniu z mocną Polonią dobrze rokuje na ich kolejne występy.
- Mam spory niedosyt, bo jeszcze nigdy nie byliśmy tak blisko pokonania tych warszawskich faworytek - skomentował występy swych podopiecznych Tomasz Sztąberski. - Mieliśmy zapaść w ostatniej kwarcie i to przesądziło o przegranej. Za dużo było strat, co mnie najbardziej bolało. Bolało również i to, a znacznie bardziej nie mnie a ją, skręcenie kostki u Marty (Sztąberskiej – red.). Obserwatorzy tego meczu i kadra szkoleniowa Polonii, byli zdziwieni naszą tak dobrą postawą. Sądzili, że będzie to mecz do jednej bramki, a nie był.
Polonia Warszawa - KKS Olsztyn 76:63 (23;17, 11:17, 16:20, 26:9)
KKS: Woźniak 14, Giżyńska 13, Wawrzyniak 12, Żukowska 11, Markiewicz 7, Wichłacz 3, Sztąberska 3, Gromadzińska
Lech Janka
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz