W miniony weekend w godzinach południowych do Straży Miejskiej w Olsztynie wpłynęło zgłoszenie o psach, które miały przebywać w złych warunkach na ranczo Kojrysa w Olsztynie. Strażnicy stwierdzili brak dostępu do wody i jedzenia jednego z psów, którego zabrano do lecznicy.
W sieci pojawił się też profil dedykowany oskarżeniom wobec stadniny koni Kojrysa. Autorka publikuje tam zdjęcia psów uwiązanych przy budach. Jak pisze w swoich postach autorka - na zapleczu stadniny istnieje bowiem urągające wszelkim standardom humanitarnego traktowania zwierząt, miejsce, gdzie przetrzymywane są psy. Jak pisze autorka – istnieje podejrzenie, że psy te stanowią źródło dochodu – są rozmnażane, a ich szczeniaki sprzedawane.
Na oskarżenia kobiety odpowiada właściciel stadniny Janusz Kojrys, który w rozmowie z nami wyjaśnił, że niemal miesiąc wcześniej w jego ranczo wizytowała inspekcja weterynaryjna z miłośnikami zwierząt, która nie stwierdziła żadnych uchybień.
- Te zdjęcia, które pojawiły się na tym profilu, były zrobione w momencie, kiedy był prowadzony remont płotu. Zdjęcia nie pokazują tego, że z drugiej strony zwierzęta mają swoje miejsce, gdzie mogą się wybiegać. Profil ten założyła kobieta, która jest w konflikcie z jeźdźcami mojej stadniny. Oskarżenia więc są pod wpływem emocji.
Jak właściciel wyjaśnia weekendową interwencję strażników miejskich w sprawie jednego z psów, który na warstwie słomy przebywał na zewnątrz?
- To Zira, nasza 12-letnia suczka, która choruje na niedowład tylnych kończyn. Na co dzień suczka przebywa na legowisku w klubiku, przy kominku, gdzie wszyscy się nią zajmujemy. W czasie kiedy wykonano zdjęcie została ona wyniesiona na zewnątrz na warstwy słomy, bo w klubiku przebywali goście – turyści. Zira je, pije, jest wesoła, reaguje na nas i naszych pracowników. Jest pod stałą kontrolą. Pracownicy pilnują, by ją obracać, pomagać jej siadać. Uznałem, że nie jest to więc jeszcze czas, by ją usypiać. Jej matka – pies tej samej rasy obarczonej niedowładem – przez rok nie była w stanie się sprawnie poruszać, a później wyzdrowiała, wierzę, że z Zirą będzie tak samo, dlatego nie zamierzam z czyjejś histerii jej usypiać. Kochamy wszystkie nasze psy.
Gospodarz dodaje jednocześnie, że bulwersujące są oskarżenia iż psy nie mają dostępu do jedzenia, czy wody, bo jak twierdzi codziennie kontroluje swoich pracowników odpowiedzialnych za opiekę nad zwierzętami.
- Pan Andrzej codziennie wynosi psom litry ciepłej wody z mojej kuchni, w której ja siedzę i piję kawę. Codziennie przywożona jest też na ranczo wysokiej jakości pasza, dla naszych zwierzaków.
Kojrys dodaje jednocześnie, że na jego ranczo przebywają też 33-letnie konie, które mają swoje miejsce, są pielęgnowane i otoczone opieką.
- Je także mam uśpić z powodu czyjejś histerii? - dodaje gospodarz.
Jak zapewnił nas Janusz Kojrys, od wielu lat ma ciągły kontakt z ambulansem, który o każdej porze dnia i nocy, jeśli jest potrzebny, przyjeżdża do jego zwierzaków. Gospodarz mówi wprost – zapraszam każdego olsztynianina, każdą gazetę, radio, czy telewizję – niech przyjadą i sprawdzą, jak mają się moje zwierzęta.
Komentarze (2)
Dodaj swój komentarz