Trener Adrian Stawski w sobotnim spotkaniu zaufał tej samej jedenastce, która wybiegła na boisko w poprzednim tygodniu na mecz z Widzewem Łódź. Wprawdzie tamto spotkanie zakończyło się porażką, olsztyński szkoleniowiec mówił jednak po meczu, że "gra wyglądała całkiem przyzwoicie".
Na stadion przy alei Unii Lubelskiej 2 na mecz ze Stomilem przybyło blisko cztery tysiące widzów. Niestety, w potyczce nie mogli wziąć udziali olsztyńscy kibice, bowiem po meczu z Widzewem otrzymali "zakaz wyjazdowy" na kolejne dwa mecze (ŁKS, Resovia), natomiast klub musi wpłacić do kasy Polskiego Związku Piłki Nożnej 10 tys. zł. Wszystko to przez pirotechnikę użytą w trakcie meczu z Widzewem.
Wśród bukmacherów, czy łódzkich dziennikarzy "biało-niebiescy" z góry byli skazywani na wysoką porażkę. Przeciętny kurs na wygraną olsztyńskiego zespołu oscylował w granicach "6,5", natomiast na łodzian było to "1,7".
Przypuszczenia mogły mieć odzwierciedlenie już po kilkunastu minutach gry, gdzie strzałem z około 20 metrów Mateusz Bąkowicz trafił w poprzeczkę bramki strzeżonej przez Kacpra Tobiasza. Chwilę później do bramki wprawdzie trafił Pirulo, jednak sędzia główny z Lublina słusznie odgwizdał pozycję spaloną.
Olsztynianie jednak na spotkanie z ŁKS-em plan mieli dość prosty: mądrze się bronić i skupić się na kontrach. Przyniosło to efekt w ostatniej minucie pierwszej części gry. Jakub Kisiel zdecydował się na strzał z dalszej odległości, piłka odbiła się od jednego z łódzkich obrońców i wpadła prosto pod nogi Patryka Mikity. Napastnik Stomilu nie ma w zwyczaju marnować takich prezentów i siódmy raz w tym sezonie zdobył gola.
Druga część spotkania była jeszcze bardziej emocjonująca. W 59 minucie z boiska wyrzucony został Nacho Monsalve za zagranie piłki ręką w sytuacji kiedy Patryk Mikita mógł wyjść sam na sam z bramkarzem gospodarzy. ŁKS cały czas napierał, jednak olsztynianie wychodzili z groźnymi kontrami. W 86 minucie wynik spotkania ustalił najlepszy strzelec "Dumy Warmii" - Patryk Mikita (ósme trafienie), który w zamieszaniu na polu bramkowym trafił prosto w okienko bramki strzeżonej przez Marka Kozioła.
Rezultatem sobotniego spotkania była zdegustowana większość łódzkich mediów. Regionalny oddział Telewizji Polskiej zatytułował swój materiał jako "Szokująca bezradność". W jeszcze bardziej dosadnych słowach o meczu napisał lokalny oddział Gazety Wyborczej, który relację z meczu zatytułował "Szok, upokorzenie. ŁKS przegrywa z kandydatem do spadku z ligi". Łódzki Futbol napisał natomiast, że "ŁKS ma Sto Mil do Ekstraklasy". Jeden z łódzkich dzienników poszedł jeszcze dalej i przyznał nawet, że z taką grą będzie można spać z ligi: "Klęska łódzkiej drużyny. Z tak grą trzeba będzie uważać, by nie spaść z ligi!". W podobnym tonie napisał także Dziennik Łódzki, który swoją relację zatytułował "ŁKS w ekstraklasie? Raczej nie w tym roku! Były widzewiak pogrążył łodzian na alei Unii".
Teraz przed olsztyńską drużyną dwa spotkania "u siebie". Najpierw, już w najbliższą środę (godz. 18), zaległy mecz z GKS-em Jastrzębie, natomiast w niedzielę (godz. 15) do stolicy Warmii i Mazur przyjeżdża Górnik Polkowice.
Skrót meczu ŁKS Łódź - Stomil Olsztyn
ŁKS Łódź - Stomil Olsztyn 0:2 (0:1)
0:1 - Patryk Mikita 45'
0:2 - Patryk Mikita 86'
ŁKS: Marek Kozioł - Mateusz Bąkowicz (84' Mateusz Kowalczyk), Mieszko Lorenc, Nacho Monsalve, Bartosz Szeliga (87' Marcel Wszołek), Pirulo, Michał Trąbka, Jan Kuźma (64' Antonio Domínguez), Ricardinho (64'. Adam Marciniak), Javi Moreno, Samu Corral (64' Stipe Jurić)
Stomil: Kacper Tobiasz - Karol Żwir, Jonathan Simba Bwanga, Kevin Lafrance, Jonatan Straus, Krzysztof Toporkiewicz (67' Merveille Fundambu), Tomasz Tymosiak (90' Jakub Tecław), Wojciech Reiman, Jakub Kisiel (67' Hubert Sobol), Łukasz Moneta (80' Beniamin Czajka), Patryk Mikita (90' Hubert Szramka)
Żółte kartki: Moreno, Corral, Ricardinho (ŁKS)); Żwir, Kisiel, Toporkiewicz, Tymosiak, Mikita, Bwanga (Stomil)
Czerwona kartka: Nacho Monsalve (59', ŁKS, za zagranie ręką)
Sędziował: Jacek Małyszek (Lublin)
Widzów: 3901
* * *
Zapis konferencji prasowej:
Adrian Stawski, trener Stomilu: - Bardzo mocno cierpieliśmy na boisku, ale ja na odprawie mówiłem, że tak będzie. Dobrze przeanalizowaliśmy grę ŁKS-u. Byliśmy dobrze przygotowani fizycznie, to było widać do samego końca. Cieszę się bardzo, bo drugi raz tu jestem i drugi raz wygrałem, wcześniej z Bytovią. ŁKS miał w pierwszej połowie więcej z gry, ale to my zdobyliśmy bramkę do szatni. W drugiej połowie szkoda tych kontr, bo trochę ich było. Odbieraliśmy piłkę i wychodziliśmy z kontrami. Drugą bramkę zdobyliśmy po stałym fragmencie gry. W meczu z Widzewem mieliśmy ich dużo i wzięliśmy sobie to ze sztabem szkoleniowym do serca i mocno nad tym pracowaliśmy. My tak naprawdę bardzo dobrze już z Widzewem zagraliśmy. Powiedziałem swoich chłopakom, że w kolejnym meczu będzie bardzo dobrze. Byłem zbudowany tym spotkaniem, mimo porażki. Zwycięstwo dedykuje dla naszego zawodnika Rafała Remisza, który dzisiaj obchodzi urodziny. Wszystkiego najlepszego!
Marcin Pogarzała, trener ŁKS-u Łódź: - Ciężko jest zaakceptować rzeczywistość. Mocno nas dzisiaj to doświadczyło. Straciliśmy bramkę do szatni. Po przerwie chcieliśmy odwrócić losy spotkania, i przytrafiła się nam czerwona kartka. Chciałem drużynie podziękować jak zareagowała, bo dążyliśmy cały czas do doprowadzenia remisu. Niestety, skończyło się tak jak skończyło. Musimy zebrać myśli, odpocząć i od poniedziałku realizować plan na kolejny mecz.
Komentarze (9)
Dodaj swój komentarz