Dziś jest: 21.11.2024
Imieniny: Janusza
Data dodania: 2020-05-24 17:29

kzs

Łotwa i Estonia, a nawet Finlandia, dla zmotoryzowanych

Łotwa i Estonia, a nawet Finlandia, dla zmotoryzowanych
Zdjęcie ilustracyjne
Fot. Shutterstock Inc.

O wyjeździe wakacyjnym na Litwę i do obwodu kaliningradzkiego pisałem. Dzisiaj czas na przedstawienie dwóch pozostałych krajów postsowieckiej „pribałtiki”. Łotwy i Estonii. W najbliższe wakacje może to być modny kierunek samochodowych eskapad.

reklama

Wyjechać najlepiej drogą przez Suwałki i dalej na litewskie Kowno. Jest to nieco dalej, patrząc z Olsztyna, ale omija się, dość kłopotliwe, przejścia graniczne z Rosją.

By sam przejazd uatrakcyjnić warto na wysokości Kowna nie skręcać na północ tylko pojechać autostradą w kierunku na Kłajpedę. To raptem około 200 kilometrów jazdy, wygodną drogą. Mijamy znane, z poprzedniego opisu, Kłąjpedę i Połągę. Obowiązkowa kawa, a może i nocleg na litewskiej riwierze. Jeśli nocujemy to nawet możemy spróbować znakomitego litewskiego piwa „Svyturys”. Potem możemy przejechać w kierunku granicy z Łotwą. Około 60 kilometrów od granicy znajduje się portowe miasto łotewskie, Liepoja. Warto się tu zatrzymać, by pospacerować po sympatycznym deptaku, w samym centrum miasta. A i piwo „Aldaris” nie zaszkodzi… Potem wyjeżdżamy na północ. Naszym celem jest Windawa (Ventspils). Merem miasta jest, od ponad dwudziestu lat, niejaki Aivars Lembergs. To znany łotewski „oligarcha”, który na handlu ropą z Rosją dorobił się milionów. Bo akurat w porcie Windawy ma swoją końcówkę ropociąg ciągnący się z Rosji. Mer nie skąpił jednak środków swojemu miastu. Stąd pięknie odnowiona starówka, która urodą dorównuje nieomalże Rydze. Pamiętać trzeba, iż Windawa to miasto, które do 1795 roku wchodziło, przez ładnych kilkaset lat, w skład Rzeczypospolitej.

Dalej jedziemy w kierunku Rygi. Mamy do niej około 200 kilometrów. 40 kilometrów, od stolicy Łotwy, skręcamy w kierunku na Jurmalę. To letnia stolica tego kraju. Kiedyś tętniła życiem, z racji na liczne przyjazdy turystów z Rosji. Obecnie to nieco zapomniany kurort. Choć warto się zatrzymać w centralnie położonej dzielnicy Majori, choćby po to, by pospacerować po głównym deptaku i wyjść nad morze.

Do Rygi z Jurmali jedziemy piękną, sześciopasmową, autostradą, wybudowaną jeszcze w okresie sowieckim. Droga ta często, w fabularnych filmach radzieckich, udawała zachodnie autostrady. Między Rygą i Jurmalą wybudowano reprezentacyjny, jedyny na Łotwie, aqua park – Livu akvaparks.  

W samej Rydze godna obejrzenia jest przede wszystkim wspaniała starówka. Jeszcze piętnaście lat temu straszyła ona sowieckim bałaganem i brudem. Teraz widać i czuć duże pieniądze, włożone w odrestaurowane kamieniczki. Tu znajdują się siedziby wielu banków. Bo Łotwa to centrum bankowe...rosyjskiego biznesu. Jeden z banków posługuje się nawet, mocno dwuznacznym, sloganem reklamowym: „Jesteśmy bliżej niż Szwajcaria”. Poza starówką warto się także przespacerować po reprezentacyjnej alei Brivibas (Wolności) oraz zrobić sobie zdjęcie pod pomnikiem wolności, stojącym na placu pomiędzy starym miastem i aleją Brivibas.

Aleją Wolności wyjedziemy także z Rygi wprost na drogę do Tallina. Na początek będziemy jechali Via Baltiką, tuż nad brzegiem morza. Można się tam zatrzymać i pospacerować lub wręcz, (jeśli oczywiście pogoda dopisuje) wykąpać.

Do stolicy Estonii, Tallina jest z Rygi około 300 kilometrów. Warto jednak zboczyć trochę z drogi i przejeżdżając przez estoński Sopot czyli Parnu (po polsku Parnawa), pojechać w kierunku do wysp estońskich. To Sarema i nieco od niej mniejsza Hiuma. Polecamy odwiedzenie tej większej. Z lądu stałego kursują promy. Na wyspie godne odwiedzenia jest przede wszystkim miasto Kurresare, z jego licznymi zabytkami, pamiętającymi jeszcze czasy zakonu kawalerów mieczowych. Warto także spędzić jeden dzień w objeździe całej wyspy. Jedziemy cały czas drogą wzdłuż wybrzeża morskiego. Wrażenia widokowe są niezapomniane.

Wracając z Saremy należy przejechać przez historyczne Haapsalu. To miasto (ok. 18 tysięcy mieszkańców) ma wiele średniowiecznych, zabytkowych, budowli. Ponadto jest tu, najdłuższy w Europie, drewniany peron kolejowy. Obecnie stacja ta jest nieczynna. Kiedyś właśnie tutaj filmowano „kolejową” część Anny Kareniny.

Z Haapsalu jedziemy w kierunku Tallina. To nowoczesne 400 – tysięczne miasto i stolica całej Estonii. Warte odwiedzenia jest oczywiście centralnie ulokowane Stare Miasto. Ma ono prawdziwie skandynawski, surowy charakter. Bardzo elegancki jest centralnie ulokowany Raekoja Plats. Tu, w jednej z licznych knajpek, siadamy, podziwiamy architekturę i smakujemy lokalnego piwa „Saku”. Warto także, aleją nadmorską, pojechać w kierunku wieży telewizyjnej. Z niej rozpościera się piękny widok na cały Tallin. Tuż obok wieży znajduje się narodowy cmentarz Estonii, położony w pięknym lesie. W samym zaś centrum Tallina znajdziemy płytę upamiętniającą fakt, że tu, w roku 1939, internowano polski okręt, „Orzeł”.

Z Tallina jest już tylko 1.5 godziny drogi promem do Helsinek. Za około 20 euro kupimy bilet na przeprawę. Stolicę Finlandii warto zobaczyć, bo to już inny, zachodni, świat. I choć nie ma tu klasycznego starego miasta, to dobrze się o tym samemu przekonać, spacerując którąś z eleganckich, centralnych alei. Najlepiej niech to będzie Esplanadi, która początek bierze od sympatycznego targu rybnego. Pamiętajmy jednak, byśmy płynąc do Helsinek, raczej nie korzystali z linii Tallink. Jako jedyna ma ona, bowiem swój terminal pasażerski daleko od centrum.

Wycieczka do Helsinek to oczywiście jednodniowy wypad, nawet bez samochodu. Do swojego automobila wsiadamy znów, dopiero przed wyjazdem z Tallina. Teraz najlepiej pojechać drogą w kierunku na Tartu. Po drodze możemy odbić do Rakvere. Tam warto zadumać się nad tablicą pamiątkową w języku… polskim. Bo miasto to było najdalej na północ wysuniętą rubieżą XVI – wiecznej Rzeczypospolitej. Samo Tartu zaś to uniwersytecka stolica Estonii. W mieście tym, jeszcze pod starą nazwą Dorpat, studiowało, szczególnie w wieku XIX, wielu Polaków. Ten uniwersytet miał także skończyć, a przynajmniej tak utrzymywał, niejaki Nikodem Dyzma. Miasto, choć sporo mniejsze od Krakowa (mieszka tu nie więcej jak 150.000 mieszkańców), ma w sobie coś z atmosfery naszej jagiellonowej stolicy.

Z Tartu droga wiedzie znów na południe. Granicę z Łotwą przekraczamy w Valdze. To miasto rozpościera się po obydwu stronach granicy. Bywa nawet tak, że jedna strona ulicy jest estońska, a druga łotewska. Potem jedziemy drogą w kierunku Rygi. Na Łotwie bowiem większość dróg rozmieszczona jest koncentrycznie na zasadzie centrum w stolicy. Nim jednak dojedziemy do Rygi zatrzymujemy się w pięknej Siguldzie. To miasto wspaniałego zamku, nad urwiskiem rzeki Gauia i wspaniałe widziane z góry przełomy Gaui, opiewane przez łotewskich poetów. Przed samą Rygą przejeżdżamy przez Salaspils, czyli znany w naszej historii, Kircholm – miejsce triumfu polskiej husarii w jednej z siedemnastowiecznych wojen ze Szwecją. Wydarzenie to upamiętnia specjalna tablica.

Potem w tył zwrot i jazda w kierunku wschodnim. Nieco ponad dwieście kilometrów od Rygi znajduje się drugie co do wielkości miasto Łotwy. To Dyneburg (Davgapils). Miasto nie jest może zbyt piękne, ale warto się tu zatrzymać i pospacerować po centralnych alejach. Często słyszymy tu język polski. Bo Dyneburg zamieszkuje liczna (około 15% całej populacji) mniejszość polska. Są tu przedszkola i szkoły polskie. Podobnie w pobliskiej Rzeżycy (Rezekne). Tutejsi Polacy to fragment całego pasa narodowego ciągnącego się od Grodna przez Wileńszczyznę, aż po wschodnią Łotwę. 

Z Dyneburga jedziemy na południe. Rychło przekraczamy granicę z Litwą. Trafiamy tam na krainę dzikich jezior, rozrzuconych pomiędzy Wzniesieniami Auksztockimi. Kto lubi ciszę, spokój, ryby, ten … znajdzie tu raj dla siebie. Gdy już się nasycimy pięknymi widokami, gdy złowimy taaką rybę, gdy spróbujemy miejscowego piwa „Utenos”, możemy wracać do Polski. W kierunku granicy możemy jechać tak przez Wilno jak i Kowno.

W sumie taka wycieczka to 10-12 dni. Ceny bardzo podobne do tych polskich. Hoteli też jest bez liku. Wszędzie przyjmują karty płatnicze. Lokalna waluta to wszędzie… euro. Drogi bezpłatne. A więc tylko jechać.

Krzysztof Szczepanik

Komentarze (1)

Dodaj swój komentarz

  • antygłup 2020-06-01 21:52:16 83.23.*.*
    To nie jest żadna postsowiecka "Pribałtyka", ale niepodległe przed II wojną światową kraje okupowane od 1945 do 1991 r. przez Stalina i jego następców.
    Odpowiedz Przenieś Oceń: 1 0

www.autoczescionline24.pl