Mariusz Sordyl: Sądzę, że byłem dobrze przygotowany podejmując tę dedycję. Kiedy trafiła do mnie propozycja z Rematu, manager oprócz wszelkich standardowych danych, przedstawił też informacje dotyczące samego miejsca. Kiedy ma się rodzinę to nie ma miejsca na spontaniczność i szaleństwo. Prowadzenie klubu wiązało się z moją 10-miesięczną nieobecnością. Wraz z żoną omówiliśmy wszystkie plusy i minusy tej pracy. Dziś mija już 4 miesiąc odkąd jestem w Rumunii i wiem, że to dla mnie nie tylko wyzwanie, ale i "coś" co daje mi mnóstwo satysfakcji.
I jak się tu Panu żyje? Rodziny już z pewnością brakuje...
Oj brakuje! Za rodziną tęsknię i to bardzo. Na szczęście także moi przyjaciele o mnie nie zapominają. Zdarzają się miłe odwiedziny. Jeśli chodzi natomiast o aklimatyzację to nie miałem większego problemu. Mam już w tym doświadczenie. Jestem otwarty na nowe wyzwania i otoczenie.
A same Zalau, Rumunia?
Miasteczko jest kameralne, położone w przyjemnym miejscu z bardzo sympatycznymi mieszkańcami. W Rumunii widoki są przepiękne, szczególnie Karpaty. Gorąco polecam. Jedyny kłopot to palacze, których jest sporo , szkoda, że również w restauracjach.
Skoro wywołał Pan temat restauracji, to wypada mi zapytać o tutejsze specjały. Wiem, że kuchnia jest podobna do Polskiej - są m.in gołąbki, więc chyba Pan nie narzeka?
Zawsze gdy jestem w nowym miejscu, korzystam maksymalnie z lokalnych specjałów. Nie inaczej jest w Zalau. Przyznam, że kucharze przygotowują przepyszne zupy, które śmiało mogą konkurować z Polskimi. W szczególności polecam "ciorba de burta" – flaki, w zupełnie innym, niż znanym nam wydaniu. Natomiast "Sarmale" to faktycznie takie nasze gołąbki. Są smaczne, ale wymagają cierpliwości w przygotowaniu.
Po tych 4 wspomnianych wcześniej miesiącach, uważa Pan, że Rumunia może stać się miejscem dobrym dla polskich sportowców? Grała tu Milena Sadurek, gra Ania Podolec...
No Cóż. Budżety klubów w Rumunii poza nielicznymi przypadkami, nie powalają na kolana. Dlatego też nie sądzę, aby był to atrakcyjny kierunek dla większości naszych rodaków. Oczywiście wyjątki się zdarzają.
Przed rozpoczęciem tego sezonu przeczytałem, że głównym powodem dla którego podjął Pan pracę w Remacie, była możliwość sprawdzenia się w Lidze Mistrzów. To był najważniejszy czynnik?
Możliwość gry w Lidze Mistrzów to tylko jeden z argumentów. Zależało mi, aby mieć dobre warunki do pracy. Wierzę w swoje umiejętności i wiem na co mnie stać. Chcę się też rozwijać, a w Remacie mam taką szansę. Nie zamierzałem czekać na gwiazdkę z nieba, która spadłaby gdzieś w Polsce! Moja spadła w Rumunii. Jestem z tego bardzo zadowolony.
Z tych słów wnioskuję, że pomimo pewnych obaw, wszystko ułożyło się po Pana myśli. A jak wygląda w takim razie organizacja klubu? W Polsce przyzwyczajono nas do wysokiego standardu...
Skłamałbym mówiąc, że jest tak samo jak w naszym kraju. Na dzień dzisiejszy ta różnica jest mocno zauważalna. Jednak wszyscy pracujemy nad polepszeniem panujących standardów. Cieszy mnie każdy mały kroczek wykonany w przód. Ważne, aby to doceniać.
Takie same nie jest też zapewne zainteresowanie siatkówką, mam rację?
Oczywiście! Ale czy jakiś kraj może konkurować z Polską? Co tydzień można w tutejszej telewizji obejrzeć jedno spotkanie wybrane z pośród całej kolejki. Dużego dramatu więc nie ma!
Skoro na meczach nie ma wielu kibiców, nie ma też pewnie tak dużej presji jak chociażby w Olsztynie...
Wręcz przeciwnie. Presję można odczuć na każdym kroku. Dam przykład. W ubiegłym sezonie cel był tak jak i w tym roku - mistrzostwo. Ze względu na osiągane wyniki, drużynę prowadziło aż trzech różnych trenerów. Presja ta jest jednak uzasadniona. Jest odpowiednie zaplecze personalne oraz finansowe. Mam świadomość jaki mamy cel i po 8 kolejkach jestem dość spokojny o jego realizację.
Dodam, że po 8 kolejkach o których Pan wspomniał macie komplet zwycięstw. Jesteście tak mocni, czy poziom jest raczej lekko mówiąc - niski?
Nie będę ściemniał! Tak naprawdę dwa kluby my oraz Tomis Constanta mają aspirację i przede wszystkim możliwości personalne do tego, aby zdobyć mistrzostwo. Poza nami może dwa, może trzy zespoły są w stanie "urwać" jakieś punkty. Reszta zespołów to różnica poziomów...
Czyli mógłby Pan zadeklarować już teraz, że zrealizujecie stawiane przed Wami założenia?
Nie! Walka będzie trwała do samego końca. Nasz najgroźniejszy rywal ma takie same szanse. Nikt tu nie dostaje niczego za darmo. Cieszę się, że to jednak mój zespół jest dziś lekko z przodu.
A gdyby tak umieścić Pana zespół w PlusLidze? Bylibyście w stanie wywalczyć miejsce w górnej części tabeli?
Szczerze?! - 6 miejsce uznałbym już za porażkę...
Porozmawiajmy o Lidze Mistrzów. Przed sezonem mówił Pan, że będziecie walczyć o trzecie miejsce w swojej grupie. Porażka z belgijskim Asse-Lennik pokrzyżowała te plany?
Chcemy i będziemy walczyć o możliwie jak najwyższe miejsce w grupie. Z każdym kolejnym dniem czujemy się mocniejsi. Nie widzę powodu, dla którego nie mielibyśmy wywalczyć pozycji premiowanej awansem!
Czyli przed kolejnymi spotkaniami, wasi przeciwnicy (Zenit Kazań, Asse-Lennik oraz VfB Friedrichshafen przyp. red) mogą się was obawiać...
Oczywiście! A jeżeli nasi przeciwnicy nie myślą o nas w kategoriach realnego zagrożenia, to po prostu są niepoważni. Poza zasięgiem wydają się być Rosjanie, ale i w tym przypadku nie odpuścimy i będziemy walczyć!
Życzę więc powodzenia zarówno w zmaganiach ligowych jak i międzynarodowych. Do zobaczenia w Polsce!
Rozmawiał: Tomasz Grabowski pobloku.pl / azsolsztyn.deal.pl
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz