W czwartek Dariusz Piontkowski, minister edukacji, wypowiedział się, że od września prawdopodobnie nastąpi powrót do nauczania w szkołach.
– Przygotowujemy się na wariant, w którym będzie możliwy powrót do tradycyjnej formy nauki, do dotychczasowej liczebności klas, grup – zapowiedział minister.
Jednakże nie wyklucza tego, że w przypadku pojawienia się ognisk epidemii, szkoły będą miały prawo zastosować nauczanie na odległość.
– My tej możliwości nie likwidujemy. Są rozwiązania prawne, które mówią, że ewentualne nauczanie na odległość może być organizowane – dodał.
Poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie Tomasza Branickiego, prezesa olsztyńskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego.
– Na obecny moment to wróżenie z fusów, jak widać epidemia nas nie opuszcza, wręcz odwrotnie. Albo wszyscy się do tego stosują, albo nikt – powiedział w rozmowie z nami Branicki.
I dodał: – Myślę, że słowa ministra edukacji mogą być odpowiedzią, aby uspokoić rodziców. Jeżeli epidemia będzie na tym samym poziomie jak teraz, nie wyobrażam sobie, aby szkoły były otwarte. Bezpieczeństwo dzieci jest najważniejsze i decyzja powinna być tym uwarunkowana, a nie oporem rodziców.
Zdaniem Tomasza Branickiego szkoły, mimo najszczerszych chęci, mogą być nieprzygotowane na przyjęcie uczniów we wrześniu, ponieważ nie mogą im zagwarantować 100 proc. bezpieczeństwa.
– Trudno oczekiwać od szkoły, że zapewni uczniom pełne bezpieczeństwo. Teraz widzimy, jak sytuacja wygląda w przedszkolach, że nie da się zastosować tam w 100 proc. środków ostrożności, w tym zachowania dystansu – przyznał prezes olsztyńskiego ZNP.
Komentarze (2)
Dodaj swój komentarz