Turniej la pétanque odbył się na bulodromach usytuowanych w olsztyńskim Parku Centralnym, obok Muzeum Nowoczesności, w ramach "Weekendu seniora z kulturą” organizowanego przez Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Anna Makowska jest w Centrum Polsko-Francuskim odpowiedzialna za edukację, czyli przede wszystkim za nauczanie języka francuskiego. Przy okazji zajęła się także organizacją turnieju la pétanque w ramach przybliżania olsztyńskiej publiczności francuskiej kultury popularnej: — W ramach weekendu seniora z kulturą postanowiliśmy zaproponować seniorom wyjście w plener. Co prawda seniorzy raczej przypatrywali się tylko sobotnim zawodom, pewnie także dlatego, że tej soboty wiele się w Olsztynie działo i mieli w czym wybierać.
Boule nosi się w specjalnych pokrowcach
Monika Być, szefowa Olsztyńskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Bretanii i Francji AMITIÉ, podzieliła nas na dwuosobowe drużyny, z których każda dostała do dyspozycji zestaw czterech kul o oryginalnym wzorze - niepowtarzalnej kombinacji lini wyrytych na jej powierzchni. Dzięki temu łatwo poznać, która drużyna wygrała dany pojedynek. Walczymy ze sobą systemem „każdy z każdym“ czyli każda drużyna spotyka sie po kolei z każdą a sędzia podlicza punkty zdobyte w kolejnych meczach. A liczenie punktów to w la pétanque cała strategia, dlatego niektórzy porównują tę grę terenową do szachów.
Wszystko jest pozornie bardzo proste. Najpierw rzuca się małą, kolorową kulkę zwaną le cochonnet czyli świnka, a potem trzeba duże, ciężkie, metalowe kule umieścić jak najbliżej tej małej świnki. Ale spróbujcie rzucić ciężką kulą o dosyć dużej bezwładności tak, aby zatrzymała się tam, gdzie chcecie. Dodatkową trudność sprawia także fakt, że na każdej nierówności piaszczystego bulodromu kula dokonuje nieoczekiwanych zmian kierunku swojego toczenia się i chociaż przed chwilą zmierzała prosto do celu, teraz kończy swój bieg naprawdę daleko od niego. Dlatego jedną z technik doświadczonego bulodromisty jest podrzucanie kuli w górę tak, aby upadła jak najbliżej le cochonnet, co naprawdę także nie jest wcale takie proste.
Czyja kula poleciała bliżej celu?
Państwo Alicja i Piotr przyjechali na turniej specjalnie z Barczewa. — Pierwszy raz widzieliśmy, jak się gra w boule kilka lat temu na kampingu we Francji — opowiada pani Alicja. — Bardzo nam się to podobało, bo było takie spokojne a jednocześnie ciekawe. Oni mówią, że to jest gra strategiczna, jak szachy. Przyszliśmy więc dzisiaj, żeby wreszcie tego popróbować. W czasie turnieju pan Piotr przegrał z małżonką 13:4. Chyba odkryłam w sobie talent. Kupimy już sobie teraz te kule. Widziałam je już wcześniej w jednym z olsztyńskich hipermarketów, tylko nie wiedziałam jeszcze wtedy, do czego służą.
Ewidentny remis
Pani Ana pochodzi z Mazur, teraz mieszka na stałe w Anglii, kiedy jednak podczas rodzinnej wizyty w Olsztynie przeczytała o turnieju la pétanque, nie zastanawiała się długo i przyszła na bulodrom razem z ośmioletnią córeczką. — To trochę jak szachy w połączeniu z piłką nożną. Tylko w szachach nie rzuca się pionkami. Robimy to pierwszy raz i bardzo nas to bawi.
Pani Dorota przyjechała natomiast do Olsztyna w sprawach rodzinnych, ale przy okazji odwiedziła także bulodrom. — Od dziecka grałam w coś podobnego na podwórku, chociaż to były zwykłe, zabawkowe kulki, kupione w sklepie z zabawkami. I jakiś sentyment do tej zabawy pozostał.
Rzeczywiście widać to było w precyzyjnych rzutach pani Doroty, kiedy wypuszczone przez nią kule zatrzymywały tuż obok małej le cochonnet.
Każdy milimetr ma tu znaczenie
Pan Pierre urodził się i wychował w Clermont we Francji, teraz mieszka jednak w Olsztynie, gdzie założył rodzinę. Na turniej przyszedł wraz ze swoją polską małżonką oraz trzema małymi córeczkami. — Boule to we Francji wręcz „narodowa religia“. Bardzo lubimy grać w nie latem i kiedy pojawiła się okazja zagrania z Olsztynie, nie mogłem sobie tego darować.
Na olsztyńskich bulodromach
Kolejny zagraniczny gość sobotniego turnieju, pan Wayne, przyjechał do Olsztyna aż z Kanady. Mieszka tu i pracuje, założył rodzinę. — Grałem już w tę grę wcześniej w Polsce. W Kanadzie mamy z kolei podobne do niej lawn bowling, rozgrywane jednak na trawie i głównie przez emerytów.
Każdy rzut wzbudza u graczy wielkie emocje
Johan Dubuc jest Francuzem zatrudnionym w CPF do nauki języka francuskiego. — To jest nasz sport narodowy, ale przede wszystkim gra się w la pétanque na południu Francji, ponieważ trzeba mieć do tego ładną pogodę.
Nierzadko ustalenie, która kulka jest bliżej celu, wymaga precyzyjnego pomiaru
Jak opowiedział Johan, la pétanque to jest dla wielu mieszkańców Francji po prostu świetna zabawa, jednak rozgrywa się także bardzo poważne zawody sportowe w tej dyscyplinie. Nie tylko mistrzostwa kraju, ale nawet rozgrywki międzynarodowe. — Ale przede wszystkim ma ta gra służyć integracji rodzinnej i przez swój spokojny charakter może służyć osobom w każdym wieku: od najmłodszych do najstarszych. Mieszkańcy Francji grają w nią chętnie podczas rodzinnych spotkań.
Po zakończeniu turnieju jest czas na towarzyską pogawędkę
Zwycięska drużyna
Komentarze (10)
Dodaj swój komentarz