Skąd pomysł na zespół Enej, jaki był jego początek?
- Enej powstał w 2002 roku, chyba bardzo standardowo. Jeżeli grupa znajomych się spotyka, każdy coś potrafi zagrać na danym instrumencie - to kiedyś przychodzi taka myśl, że może zacząć by robić coś bardziej poważnie - profesjonalnie. My akurat, z racji korzeni ukraińskich, spotykaliśmy się na imprezach właśnie w klimacie - wschodnim. Można powiedzieć, że tak to się zaczęło. Początkowo trzymaliśmy się tych klimatów wschodnich, ale upodobania muzyczne z czasem trochę ewoluowały, pewnie przez zmiany personalne w zespole.
Ale korzenie ukraińskie wciąż zauważalne są w waszej muzyce?
- Oczywiście. W zespole pozostała część ekipy z korzeniami ukraińskimi: ja, mój brat - perkusista i nasz basista - Mynio - rodowity Lwowiak. Wciąż ten element ludowy, ukraiński pojawia się w naszej muzyce. Choć nie możemy powiedzieć, że gramy czystą ukraińską muzykę.
Zmiany personalne w zespole Enej chyba nie są rzadkością? Ostatnio Wasz skład zasiliła kolejna osoba?
- Tak, Kuba Czaplajewicz, chociaż on w zespole tak naprawdę zawsze był - grywał z nami jako nasz przyjaciel, teraz rzeczywiście dołączył na stałe. Co prawda od października wyjeżdża na studia do Katowic, ale miejmy nadzieję, że jakoś to połączymy.
Członkowie olsztyńskiego zespołu Enej właściwie ''rozsiani'' są po Polsce. Nie jest Wam trudno spotkać się na próbę czy koncert?
- To prawda. W Olsztynie poza mną, moim bratem i basistą nikogo więcej nie ma. Chłopaki ''rozsiani '' są po Warszawie, Katowicach no i nasz trębacz - wyjechał do Danii. Możliwe, że z zespołem pożegna się już na stałe. Rzeczywiście nie jest to łatwe zebrać się na próbę. Łatwiej jest przy okazji wakacji - wiadomo wszyscy są na miejscu - tu w Olsztynie. Dzięki temu tegoroczne wakacje były czasem bardzo owocnym dla zespołu Enej.
Pomimo tego ''rozsiana'' zespołu, wciąż jesteście olsztyńską kapelą. Tu zasłynęliście również hymnem juwenaliów. Czy nie przeszkadza Wam taka plakietka - ''zespół od Kortowiady''?
- Nie. Wykonaliśmy taki utwór, jest on rozpoznawalny, pomógł nam się wypromować. Czasami jednak dziwi nas to, że gramy w innych miastach, na innych juwenaliach, a ludzie chcą żeby grać hymn Kortowiady. Oczywiście jeżeli chcą żeby grać - to gramy, jak choćby na Woodstock - tam też słyszeliśmy tłum skandujący KORTOWIADA.
Waszą muzykę ciężko określić. Jest mieszanką różnych stylów. Co właściwie gra zespół Enej?
- To prawda, gramy muzykę łączącą rock, folk, reggae, dodatkowo z dźwiękami wschodniego akordeonu. Ale nie staramy się jakoś klasyfikować, bo i po co. Każdy członek zespołu wnosi coś nowego, może stąd to łączenie różnych stylów.
Jesteście zespołem niszowym, Wasza muzyka nie jest przecież kierowana do mas, a jednak tłumy na juwenaliach Was kochają.
- Tak, kiedy gramy na imprezach masowych, typu dni miast, to widzimy, że ludzie przy naszej muzyce świetnie się bawią. A przecież na takich imprezach są ludzie starsi, młodzież, a nawet kilkuletnie dzieciaki. I tak naprawdę, kiedy gramy w klubie - zespół Enej się sprawdza, gramy na dużych juwenaliach - zespół Enej się sprawdza, grając na imprezach masowych - zespół się sprawdza. Może ta nasza ''niszowość'' się podoba, udaje nam się chyba trafiać w różne gusta. Na frekwencje na koncertach naprawdę nie możemy narzekać.
Czyli ostatnia trasa koncertowa okazała się sukcesem. Czy można więc powiedzieć, że w innych miastach macie już wiernych fanów – takich jak w Olsztynie?
- Pierwsza trasa koncertowa miała właśnie na celu sprawdzenie czy są w Polsce ludzie, którzy zapłacą 10 złotych za koncert, żeby posłuchać czegoś nowego. Pamiętam takie koncerty w Gnieźnie czy w Gdańsku, gdzie klub liczący 300 osób był pełen i na zewnątrz jeszcze stali ludzie chcący wejść. Więc to naprawdę cieszy. Zobaczymy jak to będzie przy okazji drugiej trasy.
Kiedy więc pojawi się nowa płyta i czego możemy się spodziewać?
- Nowa płyta pojawi się w październiku. Z pewnością będzie inna od tej pierwszej. Mały sukces nowej płyty już osiągnięty - nasz wydawca mówi, że słucha jej w kółko.(śmiech). Na nowej płycie, na pewno będzie więcej folku, więcej ukraińskości - czyli tego, za co dostaliśmy baty po pierwszej płycie. Będzie z pewnością bardziej spójna, bardzo żywa. No i pojawi się gościnnie damski wokal, specyficzny dla kultury bałkańskiej. Praca nad tą płytą - w studio - trwała dwa tygodnie. To był naprawdę pracowity czas.
Pracowaliście nad nową płytą, skąd więc czas na próby przed Woodstockiem?
- Nie było niestety czasu. Do Woodstocku nie zrobiliśmy żadnej próby. Ale powiem szczerze, że sam fakt tego, że się tam wybieraliśmy dawał nam tyle energii, ambicji, takiego kopa, że próba nie była nam potrzeba. Poza tym na Woodstock zagraliśmy stare kawałki, najbardziej znane - te, które mamy dobrze ''ograne''.
A jak sam koncert na Woodstock, to chyba ogromna przygoda dla Was?
- Ja jestem zwolennikiem małych, klubowych koncertów - takich gdzie publiczność jest blisko. A na Woodstock wychodzisz przed tłum, scena jest tam ogromna - było naprawdę inaczej. Ale to wspaniałe uczucie, z każdym naszym utworem ten tłum był coraz większy - graliśmy około 40 minut i nawet 2 czy 3 bisy.
Czy po Woodstocku zaobserwowaliście jakieś większe zainteresowanie olsztyńskim Enejem? Jakieś nowe kontakty?
- Póki co na jakieś kontakty czy propozycje to się nie przeniosło. Nawiązaliśmy za to współpracę z Polskim Radiem Jedynką. Byliśmy u nich na wywiadzie, graliśmy nawet w Warszawie taki mini-koncert. Oczywiście pojawiła się masa pozytywnych komentarzy - to bardzo cieszy. Mamy nadzieję, że występ na Woodstock przeniesie się na trasę koncertową, która też już niebawem. My nigdy nie byliśmy zespołem festiwalowym. Zawsze główne nagrody wędrowały do innych zespołów, my dostawaliśmy nagrody publiczności, co oczywiście ogromnie nas cieszyło - bo to właśnie dla publiczności gramy.
Kiedy planujecie nową trasę koncertową?
- Zaraz po wydaniu płyty. Od drugiego tygodnia listopada. Zamierzamy odwiedzić około 15 miast. Nudzić się nie będziemy.(śmiech)
Mówiłeś wcześniej, że lubicie grać w klubach. W Olsztynie chyba nie ma zbyt wielu miejsc, odpowiednich na organizację większych koncertów?
- To prawda. W Olsztynie nie ma gdzie grać. Niestety. Był kiedyś Come In - świetne miejsce na większe koncerty. Obecnie pozostaje mała Grawitacja.
Czy poza wspólnym koncertowaniem macie czas na spędzanie wolnego czasu, jakieś wspólne wakacje?
- Tak, planowaliśmy wyjechać na wspólne wakacje, ale niestety się nie udało. Ja wraz z bratem zakładamy studio nagraniowe tu w Olsztynie, a to pochłania wiele czasu. Więc jak widać poza muzyką – po godzinach - dalej robimy...muzykę.
Czy Enej sobie czegoś życzy?
- Oczywiście! Dużej frekwencji na koncertach. Miejmy nadziej, że ciężką pracą będziemy w stanie zapewnić sobie szacunek publiczności i innych muzyków. Bo to jest chyba najważniejsze. Chcielibyśmy utrzymać się na dobrym poziomie, zaskakiwać, po prostu więcej się pojawiać – gdzie się da... (śmiech).
I tego oczywiście życzę. Dziękuję za rozmowę.
- Ja również dziękuję.
Rozmawiała: Iwona Kamińska
Komentarze (11)
Dodaj swój komentarz